Rozdział 18

143 18 4
                                    


Kiedy po raz kolejny zdecydowałem się odwiedzić ciotkę Ciela, zastałem na miejscu słoneczne wnętrze pachnące kwiatami i dopiero co zaparzoną herbatą. Widok ozdobnej porcelany i sfatygowanych mebli, które mimo upływu lat nie traciły swego uroku, był kojący. Dom kobiety, mimo że bardziej mi obcy niż znany, dał poczucie bezpieczeństwa. Był oazą spokoju w całym tym rozgardiaszu.

- Nie myślałam, że znów mnie odwiedzisz. Byłeś u Ciela, prawda? - słowa, jakie padły z jej ust, przełamały kłopotliwą ciszę.

Siedzieliśmy przy filiżankach parującej herbaty, tak jak ostatnio niemalże badawczo się w siebie wpatrując. Ona nic się nie zmieniła, jedynie u mnie widać było oznaki większego sfatygowania niż ostatnim razem. Wewnętrzne zmęczenie dawało o sobie zewnętrzne znaki.

- Tak, byłem. - przyznałem po chwili, znów odnosząc wrażenie, jakby powietrze było ciężkie. Dusiło mnie, gdy miałem coś powiedzieć, przywołując przy tym w głowie okropny widok Ciela zdającego się umierać na moich oczach. - Jest... Gorzej niż myślałem.

- Prawda? Wstrząsający widok. - odparła, sugerując, że nasze odczucia są sobie bliższe, niż mogłem sądzić. Miałem nadzieję, że rozwinie to na tyle, że nie będę musiał musiał szukać większej ilości słów na to, co widziałem, a jedynie zgodzić się z nią. - Zawsze wydawał się silny, pomocny, nieco kłótliwy. Patrzenie na niego w takim stanie... Wygląda, jakby był martwy.

- To mnie przeraziło. - przyznałem. - Chcę wierzyć, że będzie dobrze i jeszcze kiedyś będzie ''jak dawniej'', że się obudzi. Ale patrząc na niego i widząc śmierć w każdym kawałku jego ciała, czuję się tak, jakby ta walka dobiegła końca. Czuję, jakby wszystko tak naprawdę się skończyło, mimo że przecież nadal żyje. Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić.

Postawiłem na pełną szczerość i jednocześnie poczułem, że z każdym słowem wraz z ulgą wynikającą z wypowiedzeniem swoich uczuć przychodzi strach. Dopóki myśli kłębią się w głowie, są jedynie myślami. Gdy postanowią ujrzeć światło dzienne, stają się faktem. Przyznając kobiecie, że nie zobaczyłem w Cielu ani krzty życia, stanąłem przed faktem rychłego zgonu przyjaciela, który był prawdopodobny.

- On umiera. Na naszych oczach, każdego dnia coraz bardziej. Powoli zanika. Tak mówią lekarze. - oczy kobiety utkwione były w oknie, które, tak samo jak reszta domu, mimo że stare, było niezwykle czyste.

Widok za nim przedstawiał pole. Złote kłosy zboża tańczyły na wietrze, jakby wiatr wygrywał im jakąś skoczną melodię. Przez krótką chwilę słychać było jedynie ciche tykanie zegara i nasze oddechy, które stawały się niespokojne przez emocje kłębiące się w środku. Słowo ''śmierć'' mówi się lekko i swobodnie, powtarza w codziennym życiu, nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak gdy chodzi o kogoś bliskiego, słowo ''śmierć'' staje się trudne, niemal godne dołączenia do grupy łamańców językowych powtarzanych przez dzieci w podstawówce, zaraz obok wyliczanek i rymowanek. Próbujemy i próbujemy, przeliterowujemy je w głowie, dzielimy na sylaby i milczymy, gdy w końcu mamy się odezwać.

- Cuda się zdarzają, prawda? - z cichym brzdękiem odstawiłem filiżankę na spodek, patrząc na lekko kołyszącą się w niej ciecz o bursztynowej barwie. - Nie z takich rzeczy ludzie wychodzą. Poza tym Ciel jest silny, zawsze sobie radzi, teraz też musi dać radę. Oboje musimy być dobrej myśli, w końcu inaczej mu nie pomożemy.

Starałem się wesprzeć kobietę na duchu, mimo że sam byłem w rozsypce. Pomiędzy nami była duża przepaść wiekowa, ledwie się znaliśmy i nasze życia diametralnie się od siebie różniły, lecz czułem w stosunku do niej sympatię. Tylko ona w miarę wiedziała, co czuję. Podzielała moje cierpienie spowodowane tą sytuacją i choć obaj przeżywaliśmy na swój sposób, to jednak pokrzepiająca była myśl, że nie jestem sam.

- Chyba masz rację. - stwierdziła ze słabym uśmiechem. - Myślę, że tylko to nam pozostało.

Znów cisza. Jedynie zegar w tle, nasze oddechy i zboże, które szumiało. A może to wiatr szumiał? Być może obie te rzeczy? Nie było tego słychać w środku domu, ale wyobrażałem to sobie, widząc poruszające się rytmicznie kłosy, które sprawiały wrażenie wzburzonego, złotego morza. Nad morzem niebo usłane burzowymi chmurami, a gdzieś pośrodku fal statek, cudowny okręt, który mimo niesprzyjającej pogody dzielnie brnie przed siebie, brodząc w skrzących falach.
Niespodziewanie naszła mnie myśl, że na tym statku jest tylko jeden człowiek i musi on czuć się samotnie, płynąc tak i płynąc w nieskończoność bez towarzysza, z którym mógłbym pogadać. Bez towarzysza, któremu wypłakałby się w ramię, powiedział, co go męczy. Do którego przytuliłby się w mroźne wieczory, gdy wiatr wnika w najgłębsze zakamarki okrętu i duszy. Potem pomyślałem, że w sumie jestem teraz bardzo podobny do rybaka, który samotnie dzierży w dłoniach stery i utonie w samotności, jeśli coś z jego statkiem pójdzie nie tak. Umrze bardzo samotny, zmarznięty i spragniony ciepła drugiego człowieka.

- ...ois. Alois. Alois, wszystko dobrze? - kobieta pstryknęła palcami przed moimi oczami, przez co wybudziłem się z transu.

- Tak, przepraszam. Zamyśliłem się. - uśmiechnąłem się do niej, upijając łyk letniej herbaty.

Potem długo rozmawialiśmy, tyle że już nie o Cielu. Oboje staraliśmy się unikać tego tematu jak ognia i jeszcze się nie rozstawać, aby zająć myśli czymś innym. Bądź co bądź nic nie angażuje tak, jak rozmowa z drugim człowiekiem, nawet jeśli o głupotach.
Poruszaliśmy tematy takie jak pogoda, to co się dzieje w mieście i polityce i trochę mówiliśmy o naszych życiach. Na koniec jednak rozmowa znów zeszła na Ciela, co od początku było nieuniknione, a jednak bolesne. Bolesne do tego stopnia, że duża wskazówka zegara nie zdążyła zrobić kilku obrotów, a nasza dwójka znów była roztrzęsiona i pełna strachu. Moment później, choć ja przysiągłbym, że były to długie godziny rozmowy o Cielu, Angelina zaczęła płakać. Ja przeszedłem swoje wszelkie oczekiwania i nie wytrzymując długo, zacząłem robić to, od czego usilnie wzbraniałem się na naszym ostatnim spotkaniu. Zapłakałem razem z nią.

ANGEL || CIELOISOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz