Tydzień 3 Dzień 4

611 43 13
                                    

- Kwiaty? – Hermiona z zaskoczeniem stanęła w progu, widząc, że jej partner trzyma przed sobą ogromny bukiet cudownych róż. Często zdarzało jej się zapominać o różnych uroczystościach i okazjach, jednak była pewna, że dzisiejszy poniedziałek jest najzwyklejszym na świecie dniem.

- Nie mogę rozpieszczać swojej kobiety? – Teodor wręczył jej prezent, chwilę później całując ją w czoło na przywitanie. – Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna, próbując zakryć wykwitające na jej policzkach rumieńce, co jednak szło jej dość marnie. Szybko transmutowała jeden ze swoich kubków w wazon, nalała do niego wody i wsadziła kwiaty, które wyglądały wręcz magicznie. – Idziemy?

Chłopak skinął głową na znak zgody i wyciągnął ku dziewczynie dłoń, którą przyjęła bez słowa sprzeciwu. Zeszli na dół, kierując się do Wielkiej Sali i spotykając po drodze Astorię z widocznie naburmuszonym Draco.

- A temu co znowu się stało? – Zapytał Teodor, wskazując brodą na blondwłosego, który z obrażoną miną wcisnął dłonie głębiej w kieszenie spodni.

- Nie ma ochoty na tą głupią próbę i ten głupi bal – wyjaśniła dziewczyna, wywracając oczami. – Hermiono, masz już sukienkę?

- Jeszcze nie. Miałyśmy z Ginny i Lavender pomyśleć nad tym jutro.

- Och. Mogłabym obgadać to z wami? Mam kilka fajnych pomysłów i potrzebuję, żeby ktoś pomógł mi się zdecydować. No i przy okazji dawno nie byłam na żadnym babskim wieczorze.

- Jasne. Myślę, że dziewczyny nie będą miały nic przeciwko – zgodziła się brązowowłosa, trochę jednak dziwiąc się otwartości dziewczyny. Była chyba pierwszą Ślizgonką, która w tak chętny sposób zawiązywałaby znajomości poza swoim domem.

Kiedy doszli na miejsce nie mieli już więcej czasu na rozmowy, od razu ustawiając się w pary. Na specjalne zaproszenie dyrekcji na każdej próbie towarzyszył im prawdziwy trener tańca, który z niezwykłym zaangażowaniem próbował nauczyć ich choć podstawowych klasycznych kroków i układów.

- Powiesz mi co cię gryzie? – Zapytała po kilku minutach próby Hermiona, wpatrując się w partnera uważnie.

- Metka od tej marynarki – mruknął czarnowłosy bez cienia rozbawienia, nawet nie patrząc w stronę dziewczyny.

- Nie żartuj sobie. Przecież widzę, że od kilku dni coś jest nie tak.

- Wydaje ci się.

Hermiona przygryzła wargę, postanawiając jednak nie kontynuować tego tematu. Cała ta sytuacja napawała ją dziwnym niepokojem. Zależało jej na ich relacji i wiedziała, że jeśli tylko się postarają, mogą stworzyć z tego coś naprawdę pięknego, jednak głównym fundamentem związku była dla niej szczerość. A Teodor w jednoznaczny sposób coś przed nią ukrywał i w żaden sposób nie była w stanie dowiedzieć się o co mu chodzi.

- Nie rób takiej smutnej miny – czarnowłosy przystanął na chwilę, ujmując twarz dziewczyny w dłonie i przejeżdżając kciukami po jej policzkach w pojednawczym geście. Z jego oczu bił spokój i ciepło, którym chciała ufać. – Nasza ślizgońska paczka ma ostatnio same zgrzyty i przestaje nam być po drodze. Trochę mnie to boli, bo przyjaźniliśmy się od dziecka i byłem pewny, że tak zostanie już zawsze. Między mną a Tobą wszystko jest w porządku, nie masz powodów do zmartwień – skłamał Teodor gładko.

Wrócili do przerwanego tańca, jednak tym razem Hermiona nie czuła się ani trochę lepiej. Jeśli nawet w ich relacji wszystko było tak jak powinno, to niezaprzeczalnym faktem było to, że to ona była powodem rozpadu ślizgońskiej paczki. A wiedza o tym tylko zwiększała wyrzuty sumienia, które ostatnio przesłaniały jej wszystko inne. 

three weeks ~ teomione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz