~Rozdział 7~

112 18 19
                                    

Per. Karol

Gdy tylko znalazłem się obok karetki, od razu podbiegłem do najbliższej osoby i zapytałem co się stało.

- Dzień dobry czy mogłaby mi Pani powiedzieć co tutaj się stało?- spytałem w desperacji kobiety

- Dzień dobry, o ile dobrze widziałam jakiś chłopak przechodził przez pasy i nie zauważył nadjeżdzajacego samochodu. Niestety kierowca nie zdążył wyhamować i potrącił tego chłopaczynę

Byłem wtedy prawie pewny, że chodzi o Huberta, ale wolałem się dopytać żeby mieć pewność

- A zapamiętała pani jak wyglądał ten chłopak?

- Działo się to bardzo szybko, lecz jeśli dobrze pamiętam był to blondyn, gdzieś 170 wzrostu i był ubrany na czarno

Czyli to Hubert... Nie wiem dlaczego ale w tym momencie coś mnie ukuło w sercu.

- Bardzo Pani dziękuję- ledwo odpowiedziałem kobiecie

Nie mogę uwierzyć w to, że takie zdarzenie miało miejsce. To wszystko moja wina, gdybym miał w dupie Marcina, to Hubert byłby tutaj cały i zdrowy. Czułem jak robię się coraz bardziej blady i jest mi coraz bardziej słabo. Stałem tak jeszcze chwilę, gdy w końcu zebrałem się w sobie i poszedłem szybkim krokiem do domu żeby jechać do szpitala. Po drodze myślałem do jakiego szpitala mogli go zabrać, stwierdziłem że pewnie do najbliższego, dlatego też pojadę tam najpierw.

-time skip w szpitalu-

Gdy tylko dojechałem, wyszedłem z samochodu i szybkim krokiem poszedłem do recepcji. Siedziała tam kobieta, gdzieś około czterdziestki i wypełniała jakieś papierki

- Dzień dobry, czy jest tutaj chłopak którego potrącił samochód?

- Dzień dobry, tak jest. Jesteś jakimś jego znajomym, rodziną?

- Jestem jego bratem- skłamałem żeby mogli udzielić mi więcej informacji.
Mogłaby mi Pani powiedzieć w jakiej leży sali?

- Pewnie, już sprawdzam. To będzie sala 115. Jak pójdzie pan prosto, później skręci w prawo powinien pan zobaczyć salę z tym numerem.

- Bardzo dziękuję, dowidzenia

- Dowidzenia, życzę zdrowia dla brata

Po tym szybko udałem się do tej sali. Mam nadzieję że z Hubertem wszystko dobrze, że jest tylko poobijany i posiniaczony. Gdy już byłem przy sali wyszedł z niej lekarz, od razu podszedłem do niego i zacząłem wypytywać go o Hubiego

- Witam, czy to pan się zajmuje tym chłopakiem z wypadku?- spytałem nie będąc do końca pewny bo znając szpitale w sali jest dziesięć lekarzy i ten jeden właściwy

- Dzień dobry, tak to ja. Jest pan może kimś bliskim pacjenta?

- Tak, jestem jego bratem. Czy mógłby mi Pan powiedzieć co z nim?

- A więc nie jest za dobrze. Niestety pacjent jest w śpiączce i nie możemy określić na jak długo. Uderzenie samochodu musiało być naprawdę mocne i wyrzadziło duże szkody w organizmie chłopaka.

- A tak konkretnie to jakie?- spytałem trochę przerażony jak i poddenerwowany

- Miał krwotok wewnętrzny przez który prawdopodobnie jest w śpiączce, ma złamane dwa żebra i wstrząs mózgu przez który prawdopodobnie nie będzie nic pamiętał kiedy się wybudzi.

- Dobrze dziękuję...- wydukałem z łzami w oczach

Lekarz poszedł gdzieś korytarzem a ja zostałem sam przed salą, usiadłem na krześle naprzeciwko drzwi i zacząłem myśleć nad tym wszystkim.

To nie może być prawda, ja nie mogę stracić Huberta. A co jeśli on się nie wybudzi z tej śpiączki, jeśli faktycznie nic nie będzie pamiętał i mnie zostawi. Ja nie dam sobie bez niego rady, codziennie dzięki niemu mam uśmiech na twarzy i teraz ma tak po prostu odejść. Nie, nie Karol nawet o tym nie myśl, to nie może być prawda, Hubert się za niedługo wybudzi i będzie wszystko pamiętał.

Siedziałem już tak z godzinę przed salą myśląc o tym wszystkim. W końcu zebrałem się i poszedłem do gabinetu lekarza, zapukałem i wszedłem

- Dzień dobry ponownie, chciałbym się zapytać czy mogę wejść do sali do brata?

- Tak oczywiście, nie musiał pan pytać

Po tym poszedłem szybkim krokiem do pomieszczenia w którym był Hubert, złapałem za klamkę i już chciałem wchodzić ale się zawachałem, coś mnie nie puszczało. Domyśliłem się że gdzies tam w środku wiem że nie jestem na to gotowy, nie jestem gotowy żeby zobaczyć mojego przyjaciela w takim stanie. Jednak zdecydowałem się przezwyciężyć i otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i zobaczyłem go, leżącego na łóżku, podpiętego do jakichś urządzeń, całego bladego. Usiadłem na stołku obok łóżka i patrzyłem na niego. W jednej sekundzie przypomniały mi się wszystkie najlepsze chwile z nim. Niby nie znamy się długo, a czuje jakbym przyjaźnił się z nim całe życie. W tak krótkim czasie Hubert stał się dla mnie najważniejszą osobą w życiu, nie mogę go stracić.

Po chwili zebrały mi się łzy w oku i rozpłakałem się na dobre. Po raz setny zdawałem sobie pytania typu:
Dlaczego akurat on?

Chciałbym żeby obudził się teraz i był ze mną do końca życia. Zawsze umiał mnie pocieszyć, rozbawić, a teraz? Teraz to siedzę sam przy nim płacząc. Hubert jest osobą przy której czuje się sobą, zawsze mnie rozumie, próbuje mnie wesprzeć na każdym kroku. Nigdy jeszcze nie spotkałem takiej osoby w moim życiu. Hubert jest dla mnie ważny ale jako przyjaciel, nie mógłbym być z nim, ja jestem hetero i nigdy nie będę z osobą tej samej płci co ja.

Siedziałem tak przy moim przyjacielu gdy nagle weszła pielęgniarka do środka

- Musi Pan już iść, czas odwiedzin dobiegł końca- powiedziała kobieta gdzieś około trzydziestki

- Już tak szybko?- spytałem zdezorientowany

- Jest już godzina 20 i o tej porze kończy się możliwość odwiedzin, a teraz proszę wyjść ponieważ jeszcze musimy zrobić pacjentowi badania

- Dobrze już wychodzę.

Wstałem, jeszcze ostatni raz spojrzałem na Huberta i wyszedłem z sali. Po chwili znalazłem się już przed moim samochodem, wsiadłem do niego i pojechałem do domu.

Angelic_Megami

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 22, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dzięki "przyjacielowi" poznałem miłość ~ DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz