Rozdział 3

2 0 0
                                    


Od szóstej siedziałem już jak na szpilkach, póki nie rozległ się dzwonek do drzwi i Hinako wypchnęła mnie siłą z mieszkania. Na miękkich nogach powlokłem się na dół. Przed wyjściem na ulicę, musiałem zatrzymać się i wziąć głęboki oddech. Isumi Daichi czekał przy samochodzie, wciąż w czarnej marynarce i kapeluszu naciągniętym na głowę. Uśmiechał się zadziornie, a ja zdałem sobie sprawę, jak głośno moje serce dudni.

- Cześć – powiedział łagodnie, kiwając do mnie głową.

- Cześć – bąknąłem, przełykając o wiele za głośno ślinę. Wskazał na mój strój.

- Ładnie wyglądasz.

- To nie zadziała – odrzekłem, obciągając czerwony sweter i ukrywając szkarłatne rumieńce na moich policzkach. Niestety nie uszły jego uwadze, bo z samozadowoleniem skwitował:

- Ale zarumieniłeś się.

- To twój samochód? – Spróbowałem zmienić temat i wskazałem na wyglądający na drogi, czarny samochód zatrzymany na krawężniku. – Fajny.

W odpowiedzi Isumi uśmiechnął się szeroko i pomachał mi kluczykami.

- Wskakuj.

Podróż była długa i spędzona w niezręcznej ciszy. Rzeczywiście mieszkał na drugim końcu miasta, więc kiedy w końcu przebrnęliśmy przez autostradę, moim oczom ukazał się piętrzący się ku przymglonemu niebu wieżowiec. Nie pierwszy raz widziałem tego typu budynki, ale pierwszy raz miałem okazję do takiego wejść. Podczas gdy ja cały zestresowany, wycierałem lepkie dłonie o dżinsy, Isumi spokojnie zaparkował swoje auto na podziemnym parkingu. Udawałam, że wcale nie dostrzegam, jak zerka na mnie kątem oka. Potem jeszcze szarmancko otworzył mi drzwi, podczas gdy ja wciąż uciekałem spojrzeniem gdzieś na bok. Zaprowadził mnie do winy, a ja powoli z ciekawością zaczynałem się rozglądać, wykorzystując okazję do poznania czegoś nowego. Wszystko, nawet guziki w windzie, ociekały ekskluzywnością. Zaczynałem drżeć, nie mogąc się doczekać jego mieszkania. Ciekawe, czy ma tutaj także basen.

Drzwi windy się otworzyły, a ja powoli się rozluźniłem, mimo że przed moimi oczami był przepiękny apartament, do którego wchodząc w zwykłej, czerwonej i sportowej bluzie, wytartych dżinsach i trampkach, czułem się jakbym brukał jego powierzchnię centymetr po centymetrze. Isumi odłożył kluczyki od samochodu na szafkę przy wejściu i poprawiając kapelusz na głowie, rzucił do mnie:

- Czuj się jak u siebie.

Chyba potraktowałem jego słowa zbyt dosłownie. Nie mogąc się powstrzymać, podbiegłem do olbrzymiego okna, w którym błyszczało tysiące kolorowych światełek. Usta same mi się otworzyły z wrażenia. Mimowolnie oparłem się kolanami o skórzaną, białą kanapę.

- Niesamowity widok – zawołałem, nie mogąc opanować dzikiej radości, która mnie opanowała. Isumi podszedł do mnie z pobłażliwym uśmiechem.

- Podoba ci się?

- Nigdy nie miałem okazji podziwiać panoramy Tokio z takiej perspektywy – westchnąłem, wpatrując się jak oczarowany w obraz miasta. Zerknąłem przez ramię na rozmarzonego Isumiego. - Jesteś prawdziwym szczęściarzem.

- Zgadza się – mężczyzna wciąż świdrował mnie spojrzeniem z tym tajemniczym uśmiechem na gębie. – Jestem.

Z jakiegoś powodu poczułem, że znowu zaczyna robić mi się duszno, więc prędko wróciłem do podziwiania panoramy. Isumi na chwilę ode mnie odszedł, by po chwili wrócić i trącić mnie w ramię. Popatrzyłem na niego pytająco. W dłoniach trzymał dwie szklanki z słodko pachnącymi drinkami.

Kiss SceneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz