Rozdział 4

2 0 0
                                    

Klatka piersiowa Daichiego unosiła się leciutko, kiedy pogrążony w niemowlęcym śnie, leżał w moim ramionach. Promienie słońca okalały jego i bez tego przepiękną twarz. Pogładziłem grzbietem dłoni miękki policzek mężczyzny, próbując się jakoś zabrać do budzenia go. Od kilkunastu minut sam już nie spałem, ale on sam drzemiący z ciemnowłosą głową na moim torsie wyglądał tak uroczo, że nie śmiałem budzić. Daichi chyba jednak podświadomie wyczuł, że przyglądam mu się odrobinę jak upiorny stalker, bo zaczynał się przebudzać. Uśmiechnąłem się do niego czule, gdy przecierał oczy.

- Dzień dobry

- Dzień dobry – odwzajemnił uśmiech i wyciągnął ręce nad głową, żeby się rozciągnąć, przeciągle ziewając. - Dawno się tak nie wyspałem.

Spojrzałem na niego tęsknym wzrokiem, po czym zerknąłem na postawiony przy łóżku zegarek.

- Muszę iść do pracy – odkryłem kołdrę i niechętnie podniosłem się z łóżka. Daichi podążył za mną zdezorientowanym wzrokiem.

- Już?

- Jest wpół do ósmej, a otwieramy o dziewiątej. Jeśli chcę zdążyć muszę wskoczyć na najbliższą stację metra. – Zacząłem zbierać swoje ubrania z podłogi. Isumi również wygrzebał się z pościeli.

- Podwiozę cię, jeśli pozwolisz – zaproponował, uśmiechając się zadziornie i nieporadnie próbując podnieść się

z materaca.

- Nie jesteś zbyt obolały? – Zmarszczyłem czoło i odwzajemniłem złośliwy uśmiech, zapinając pasek moich dżinsów. Daichiemu udało stanąć się już na dygocących nogach i machnął do mnie ręką.

- Dam radę – stwierdził, a jego twarz przeszedł grymas. – Chyba...

Rzeczywiście dał radę podwieźć mnie aż pod mój sklep. Powoli docierały do mnie wydarzenia z poprzedniego wieczoru i niepewność, której na moment udało mi się pozbyć, znowu powróciła. Zastanawiałem się, co on o tym wszystkim myśli, ale wstyd było mi go zapytać. Gdy sięgnąłem dłonią do klamki, by jak najszybciej umknąć mu z samochodu, niespodziewanie zatrzymał mnie, ujmując mój podbródek i składając krótki pocałunek na moich ustach. Moje serce znowu się zatrzymało.

- Spotkamy się później? – Zapytał z nadzieją.

- Będę zmęczony – spróbowałem się wykręcić, ale gdy tylko zwiesił głowę, nie potrafiłem mu odmówić. – Dobrze, zadzwoń do mnie.

- Zadzwonię – oznajmił natychmiast cały w skowronkach. Podałem mu telefon, żeby mógł zsynchronizować nasze komórki. Jednocześnie zapytał mnie:

- Co powiesz na tenisa dzisiaj? Mówiłeś że chciałbyś spróbować.

Zaczerwieniłem się. Dlaczego on jeszcze to pamięta?

- Jasne, brzmi super – zawołałem z odrobinę zbyt wielkim entuzjazmem. Sam poczułem się na tyle uszczęśliwiony, że zanim się powstrzymałem, pocałowałem Daichiego w policzek. Popatrzył na mnie zdziwiony, a ja zrobiłem się jeszcze bardziej purpurowy na twarzy. Zanim wyskoczyłem z samochodu, rzuciłem jeszcze drżącym głosem: - Do zobaczenia.

Kiedy wieczorem wyszedłem z pracy, on już na mnie czekał.

- Wow – wymsknęło mi się, gdy weszliśmy na nowocześnie wyposażoną, olbrzymią i pustą halę. Za moimi plecami Daichi uśmiechnął się usatysfakcjonowany.

- Wynająłem ją dla nas na cały dzisiejszy wieczór, żeby nikt nam nie przeszkadzał – ucałował mnie w kark. – Nie martw się. Wszystkiego cię nauczę.

Kiss SceneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz