Rozdział 3

172 13 5
                                    

Następne kilka tygodni minęło bez incydentów, chyba, że zaliczyć do nich prawie conocne mokre sny, jakie wciąż miewał Castiel. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zaspokojony i seksualnie sfrustrowany jednocześnie, i było to zwyczajnie wkurzające - nie wspominając o tym, że czysta pościel kończyła mu się szybciej, niż był w stanie ją prać. Wciąż przypominał sobie słowa i działania Deana, usiłując dociec, co się działo. Uświadomił sobie szybko, że było to zbędne, ponieważ okazało się, że znacznie płynniej posługiwał się aramejskim i łaciną, niż Deanowym.

Winchesterowie nieźle się zadomowili. Sam lubił swoją szkołę i nauczyciele wyraźnie go uwielbiali, podczas gdy Deanowi było trudniej. Wydawało się, że za każdym razem, kiedy Castiel spotykał Mary, odbierając pocztę czy wynosząc śmieci, ta z pełną irytacji czułością skarżyła się na swego najstarszego syna. Dean nie przepadał za szkołą i miał kłopoty z siedzeniem nieruchomo oraz zachowywaniem się niczym skromny omega, jakim miał być. Było łatwiej, kiedy wszyscy uważali go za alfę, ale omegi nie dysponowały tą samą swobodą wypowiedzi i działania, co alfy. Castiel parsknął z rozbawieniem na myśl o skromnym Deanie. Jego nauczycie wyraźnie nie mieli pojęcia, z czym przyszło im mieć do czynienia.

Jednak, jak zauważył Castiel, ojciec Deana nie mógł się zadomowić. John był dumnym mężczyzną, który chciał być w stanie samodzielnie utrzymać rodzinę, i w widoczny sposób doskwierała mu myśl, że pieniądze na codzienne wydatki pochodziły od SSWO, nie stanowiąc owocu jego uczciwej pracy. Castiel nie znał szczegółów przeszłości rodziny Winchesterów, ale musiało im być trudno. Z tego, co zrozumiał, stabilny dom był wieloletnim marzeniem Mary i Johna, ale John prawdopodobnie chciałby być w stanie zarobić na to we własnym zakresie. Teraz, oczywiście, bardzo się cieszyli z zaistniałej sytuacji, ale coś mówiło Castielowi, że John czuł rozgoryczenie.

Nie pomagał mu w tym fakt, iż nie zdołał jeszcze znaleźć pracy. Miejsc było niewiele, zwłaszcza dla gorzej wykształconych alf, takich, jak ojciec Deana. Mary niemal natychmiast po przeprowadzce znalazła pracę jako przedszkolanka i w tej sytuacji John czuł się bezwartościowy. Mogło to stanowić jeszcze jeden powód, dla którego Dean czuł się tak sfrustrowany zachowaniem Johna. Kiedy nie możesz kontrolować swego życia, kontrolujesz życie innych, czy tego chcą, czy nie.

Jednak przy temperamencie Deana musiało dochodzić do spięć. Castiel słyszał już fragmenty przez swoje uchylone kuchenne okno, podniesione głosy i trzaskające drzwi. Zauważył, jak Dean wypadł z domu na spacer, i jak John udał się na ganek, by koić nerwy szkocką. Czasami ich życie rodzinne zdawało się być dość burzliwe i właśnie dlatego Castiel odczuł BARDZO wielkie zaskoczenie, kiedy zaprosili go na obiad na Święto Dziękczynienia.

Nigdy nie był kimś, kto by obchodził święta, ponieważ jego rodzina uważała je za nudne i pospolite. I choć mieszkał sam, tak naprawdę nie miał powodu do świętowania. Pieczenie indyczej nogi wyłącznie dla siebie było trochę za smutne nawet dla niego. Podobały mu się jednak okolicznościowe zapachy i dekoracje, więc wyrobił w sobie zwyczaj odbywania długich spacerów po sąsiedztwie tylko po to, by delektować się świątecznym nastrojem.

Obiad był skazany na niezręczną atmosferę. Castiel nie spotkał Deana od czasu tamtego dnia w parku i nie wiedział, co robić. Czy powinien go unikać? Z drugiej strony nie miał pojęcia, jak zachować się podczas obiadu. Miało to być coś oficjalnego? Nieoficjalnego? Czy powinien coś przynieść? Czy mieli tam śpiewać? Castiel miał nadzieję, że nie; śpiewał beznadziejnie i fałszował. Ale po namyśle uznał, że mogło to stanowić element komiczny.

Jak się okazało, obiad był wspaniały i zdecydowanie nieoficjalny. Mary była cudowną kucharką, a Castiel dokonał doskonałego wyboru, przynosząc bukiet kwiatów, butelkę czerwonego wina oraz paczkę krówek o smaku dyni. Tym ostatnim zdobył sobie entuzjastyczny pisk Deana i jego prawie bójkę z Samem, kiedy omega odmówił podzielenia się smakołykiem z kimkolwiek. Castiel uśmiechnął się z zadowoleniem i starannie zapamiętał tę informację na później.

NA WARIATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz