Rozdział 5

197 14 1
                                    

Stwierdzenie, że atmosfera zrobiła się napięta, było wielkim niedopowiedzeniem.

Jeśli tak się złożyło, że odbierali pocztę jednocześnie, to John nie patrzył Castielowi w oczy, tylko zamiast tego zgrzytał zębami i wyglądał na wściekłego. Mary, mijając Castiela, tylko krótko kiwała głową, ale też z nim nie rozmawiała. A Dean - Dean najprawdopodobniej miał szlaban i nie mógł sam opuszczać domu. Za każdym razem, kiedy Castiel go widział, towarzyszyło mu jedno lub oboje rodziców, nie wolno mu było rozmawiać z Castielem czy nawet zbliżać się do niego. Prawdę mówiąc, z rodziny Winchesterów rozmawiał z nim jedynie Sam, i nawet w jego przypadku rozmowy ograniczały się do krótkich "dzień dobry" i "jak się miewasz".

Castiel nie był tak całkiem przekonany, że Mary i John wezwaliby władze po oświadczeniu Deana, ale miał prawie pewność, że mógł się spodziewać wizyty zarówno OPD (Ośrodek Pomocy dzieciom), jak i SSWO. Prawdopodobnie. Możliwie. Czemu nie miałby się tego spodziewać? Wykonał ruch, na który nie miał pozwolenia, a to zazwyczaj oznaczało konsekwencje.

W głowie miał chaos i na niczym nie był w stanie się skupić, stąd też zabrał się za sprzątanie. Gabinet już miał uporządkowany, więc zajął się porządkowaniem wszystkiego innego. Zdjął z łóżka kołdrę i prześcieradło, odkurzył materac z obu stron, wywietrzył poduszki i koc, a następnie odkurzył i umył drewnianą podłogę, po czym założył świeżą pościel. W dalszej kolejności zabrał się za korytarzyk, wycierając podłogę i odkurzając kąty, w których ściany łączyły się z sufitem i w których zawsze pojawiały się pajęczyny, nieważne, jak często sprzątał. Kiedy skończył, było po północy, a on czuł się wyczerpany psychicznie i fizycznie.

Następnego dnia zabrał się za łazienkę. Przejechał Czarodziejską Gąbką każdą możliwą powierzchnię, wliczając w to przestrzeń pod zlewem oraz za muszlą klozetową. Za pomocą octu i sody spożywczej pozbył się nacieków z kamienia pod prysznicem oraz wyczyścił muszlę. Ustawił swoje butelki z mydłem i wyrzucił te, które były już prawie puste lub których nigdy nie użył.

Kiedy skończył łazienkę, przystąpił do polerowania poręczy oraz odkurzania schodów. W dywanie na schodach zagnieździła się spora ilość piasku i Castiel spędził całe godziny na jego drobiazgowym usuwaniu. I kto by pomyślał, że na poręczy było tyle odcisków palców! Kiedy tego wieczora padł na łóżko, uświadomił sobie, że zapomniał się najeść.

Następnego ranka zawlókł się do kuchni, czując boleści w całym ciele. Wówczas zauważył ciasto. Wciąż stało na jego kuchennym blacie, schludnie zawinięte w folię, czekające, by je zjeść. Zagapił się na nie i nagle wszystko mu się przypomniało: zapach, smak, wrażenie DEANA. Usiadł ciężko na krześle, stęknął i oparł głowę na rękach. Jeśli wcześniej nie był tego pewien, to teraz nie ulegało już wątpliwości - był zakochany w Deanie: w jego umyśle, jego ciele, jego zapachu, we wszystkim.

Odwinął folię z ciasta i powąchał je, aby sprawdzić, czy wciąż było jadalne, a było. Ukroił sobie kawałek i zjadł go w samotnej ciszy swego domu. Było to bardzo dobre ciasto, ale wiedział o tym jeszcze, zanim ugryzł pierwszy kęs. W końcu Mary była doskonałą kucharką.

Zjadłszy ciasto przeniósł swą misję sprzątacza do pokoju dziennego. Opróżnił regały, wytarł do czysta półki i poukładał książki alfabetycznie. Następnie odkurzył kanapę i fotel, podobnie jak podłogę w pokoju i korytarzu. Umył i nawoskował podłogę i był bardzo zadowolony z rezultatu, jako że powierzchnia wyraźnie tego potrzebowała.

Tym razem pamiętał o jedzeniu. Zrobił sobie makaron i ukroił kolejny kawałek ciasta do herbaty. Siedząc i jedząc myślał o tym, co powiedział Dean. "Ja wybieram. Ja wyrażam zgodę. To wszystko". Brzmiało to tak prosto i bezpośrednio, ale, oczywiście, w rzeczywistości nic nigdy takie nie było. Dean miał zaledwie piętnaście lat, jakim cudem mógł mieć taką pewność? Może blefował, aby uratować Castiela przed ciosami ze strony Johna, na które z pewnością sobie zasłużył.

NA WARIATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz