Rozdział 8

437 16 0
                                    

Po zajściu w kuchni sytuacja zrobiła się trochę dziwna. Wszyscy wiedzieli, że coś się zmieniło, ale nikt nie miał zamiaru być pierwszym, który powiedziałby to na głos. Dean i Castiel tańczyli wokół siebie, nie wiedząc tak naprawdę, co robić, choć wiedzieli dokładnie, CO pragnęli robić. Na zmianę otwierali usta, jakby chcąc coś powiedzieć, a potem je zamykali. Posyłali sobie przeciągłe spojrzenia, kiedy sądzili, że ten drugi nie patrzył, i Sam mamrotał coś o seksie wzrokowym, czego Castiel do końca nie zrozumiał.

Wreszcie to właśnie Sam nie wytrzymał.

- To jest po prostu IDIOTYCZNE! - jęknął w następny wtorek z całym słusznym oburzeniem, na jakie mógł się zdobyć dwunastolatek. Przeklinając pod nosem pomaszerował na górę, by poprzenosić rzeczy między sypialnią a gabinetem, podczas gdy Dean i Castiel siedzieli w pokoju dziennym, patrząc na siebie z zakłopotaniem.

Po jakimś czasie Sam zszedł na dół i stanął przed bratem i przyjacielem.

- Dobra. Mam dosyć. Jak ja mam dosyć. Przeniosłem swoje rzeczy do gabinetu, a rzeczy Casa z powrotem do sypialni. - Zmierzył ich obu ostrym wzrokiem i z powrotem poszedł na górę. Drzwi gabinetu zamknęły się z hukiem, po czym zapanowała cisza.

- Dooobra. To było żenujące - wymamrotał Dean, pocierając sobie kark. Castiel przełknął ślinę.

- Dean...

Dean zerknął na niego przelotnie i nieśmiało się uśmiechnął.

- Wygląda więc na to, że będziesz spał ze mną. - Castiel drgnął i Dean pospiesznie rzucił się do poprawiania swej wypowiedzi. - Znaczy się, SPAŁ ze mną, nie sypiał. No wiesz... jak... Nieważne. Zrobię trochę herbaty.

Castiel odprowadził go wzrokiem i zapytał sam siebie, czy alfa mógł sobie pozwolić na atak paniki. Tymczasem jego wewnętrzny alfa praktycznie mruczał na myśl o faktycznym dzieleniu łóżka ze swym omegą.

Jak zwykle wypili herbatę i umyli zęby, po czym w różnych pomieszczeniach przebrali się w piżamy: Dean w sypialni, a Castiel w łazience. Castiel rozważał przez chwilę, by zapukać w drzwi gabinetu i życzyć Samowi dobrej nocy, ale się rozmyślił. Sam wydawał się wystarczająco wkurzony, by naprawdę przywalić mu w nos, a on raczej wolałby nie krwawić z nosa w czasie pierwszej wspólnej nocy z Deanem.

Nieśmiało wszedł do sypialni (swojej sypialni? Ich sypialni?), nie do końca pewien, czy naprawdę wolno mu było wejść do środka. Dean leżał już w łóżku, zwinięty w kulkę na boku, plecami do niego. Castiel przyglądał mu się przez chwilę, zastanawiając się, czy był przytomny, czy może śnił. A potem Dean obrócił głowę, przewrócił oczami i kazał mu, kurwa, włazić do łóżka.

Castiel ostrożnie wszedł na posłanie, zostawiając między sobą a Deanem spory dystans. Położył się na plecach, ułożywszy ręce sztywno wzdłuż ciała, i ledwo śmiał oddychać, zastanawiając się, czy w ogóle zdołałby zasnąć. Usłyszał, jak Dean westchnął, po czym materac nieznacznie się ugiął.

- Cas, obróć się na bok. Nie, na ten drugi. Dobra.

Castiel posłuchał go dosłownie na ślepo, mając zamknięte oczy. Następnie Dean wtulił się w niego plecami, sięgnął za siebie, złapał go za rękę i ułożył ją sobie na piersi, splatając z nim palce.

- Mmm... dużo lepiej - wymamrotał i westchnął.

Tak, dużo lepiej. W nagłym przypływie odwagi Castiel wcisnął nos w szyję Deana, aby porządnie go obwąchać, i odpłynął, zanim się zorientował w sytuacji.

Rano Sam był niemal w stanie ukryć zadowolenie, ale nie do końca.

Kontynuowali sypianie w jednym łóżku, przyzwyczajając się do swej bliskości i zapachów. Raz Michael wpadł do Deana z wizytą, aby przypomnieć mu o filmach, na jakie go zapraszał, ale wyszedł pospiesznie i z dziwnym wyrazem twarzy. Dopiero później Castiel uświadomił sobie, iż Michael musiał wyczuć na Deanie jego zapach. Zastanowił się krótko nad tym, czy teraz Miltonowie uważali, iż ich sąsiad był świrem. Następnie przypomniał sobie szepty, jakie ciągnęły się za nim po pożarze u Winchesterów. Miltonowie już prawdopodobnie zostali dokładnie wprowadzeni w sprawę dziwnego sąsiada.

NA WARIATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz