Nazajutrz obudził mnie zapach przygotowywanego śniadania. Powoli przemieściłam się do kuchni, w której zastałam nakryty stół dla dwojga:
- O... Wstałaś... Siadaj, już robię herbatę...- zauważył Leclerc.
Zajęłam miejsce i męczona wyrzutami sumienia, zaczęłam:
- Przepraszam za wczoraj... Trochę...
- Nie ma sprawy.- nie pozwolił mi dokończyć.
- Ale....
- Julka. Wszystko w porządku.- zapewnił mnie.
- Ehh... - westchnęłam- Dobrze spałeś?
- Tak, całkiem wygodna ta kanapa..- uśmiechnął się.
- To dobrze..
- A Ty?
- Średnio..
- Zaraz będę musiał się zbierać.. Mam trening niedługo, a jeszcze muszę wstąpić do domu..
- Rozumiem..
Po kilku minutach pożegnaliśmy się, a ja byłam niemalże przekonana, że przez moją głupotę mogło to być nasze ostatnie spotkanie.
***
Kolejne dni mijały mi na dochodzeniu do siebie i bardzo intensywnej rehabilitacji. Ku zaskoczeniu lekarzy, moja noga z dnia na dzień wracała do coraz to lepszej sprawności, aż w końcu po półtorej tygodnia mogłam dołączyć do treningów z drużyną.
Czas płynął, a ja dalej nie miałam kontaktu z Leclerciem. Zero telefonów, wiadomości, czy prób jakiegokolwiek skontaktowania się ze mną. Uszanowałam tę decyzję i sama też nie nękałam kierowcy.
Spotkaliśmy się dopiero po około dwóch miesiącach, na kolejnej sesji dla marki sportowej. Tym razem była to zorganizowana, wyjazdowa akcja. Wszystko odbywać się miało w malowniczej Portugalii, a całość przedsięwzięcia zaplanowano na cztery dni.
W piątek rano zameldowałam się we wskazanym hotelu. Pierwszy dzień zdjęciowy to sobota, więc dziś postanowiłam trochę pozwiedzać. Rozpakowałam swoje rzeczy, ubrałam się w coś wygodnego i wczesnym popołudniem ruszyłam do pobliskiego muzeum.
12:57 @charlesleclerc
„Dojechałaś już?"
13:01 @juliagrabowska
„Tak"
13:03 @charlesleclerc
„Zjemy razem obiad?"
13:10 @juliagrabowska
„Naprzeciwko hotelu jest restauracja z dobrymi opiniami. 14:00?"
13:15 @charlesleclerc
„Ok"
Spotkaliśmy się w knajpie o umówionej porze. Rozmawialiśmy o sporcie, kontuzjach i naszych drużynach- wszystko na przyjacielskiej stopie, bez żadnych podtekstów i dwuznaczności, ot normalne koleżeńskie spotkanie. Wróciliśmy do hotelu przed 17:00 i rozeszliśmy się do swoich pokoi, które zlokalizowane były na dwóch różnych piętrach.
Chwilę po 21:00 usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się Charles:
- Hej.. Mogę wejść..?
- Tak, jasne...
Usiadł na kanapie z nietęgą miną.
- Coś się stało?- zapytałam troskliwie.