Siedziałam znieruchomiała przez kilkanaście sekund.
„Co tu się właściwie wydarzyło?! Dlaczego mam wątpliwości, skoro marzyłam o tym od momentu, kiedy się poznaliśmy…”- chodziło po mojej głowie.
- Dlaczego milczysz?- zapytał kierowca, zaczesując dłonią kosmyk moich włosów za ucho.
Wzięłam głęboki oddech, a potem słowa zaczęły płynąć samoczynnie:
- Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz? Czego ode mnie oczekujesz? Przez cały ten czas raniłeś mnie bez wyrzutów. Wszelkie próby z mojej strony, abyś mnie zauważył spełzały na niczym. Nie przejąłeś się nawet, kiedy jak idiotka postanowiłam Ci wszystko wybaczyć i pójść na te cholerną imprezę w Portugalii. I co zrobiłeś?! Jak to wykorzystałeś? Byłabym zapomniała… Czyżbyś przespał się z nowo poznaną dziewczyną? Pomyślałeś jak się z tym czułam?! Czy doszedłeś do wniosku, że skoro nic Ci na ten temat nie powiedziałam, to nie ma sprawy?! Otóż jest. Raniłeś mnie konsekwentnie odkąd się poznaliśmy, a ja głupia wybaczałam. Wtedy, kiedy zobaczyłam Evę wychodzącą z hotelu nad ranem, coś we mnie pękło. Jak mogłeś być takim ignorantem?! I dalej jesteś! Bo myślisz, że jeden głupi pocałunek wszystko załatwi…- wstałam z ławki i skierowałam się wgłąb parku.
- Julka, zaczekaj!- podbiegł do mnie.
- Julka już swoje czekała. A teraz chcę z powrotem do domu.- powiedziałam stanowczo.
Miałam wrażenie, że właśnie w tym momencie dotarło do niego, że naprawdę spieprzył. Zasmucony, z nieobecnym wzrokiem odpowiedział:
- Taksówki są z tamtej strony.- wskazał ręką- Chodź, odwiozę Cię.
- Da sobie radę.
- Ja Cię tu przywiozłem, więc też Cię odwiozę.
Poszliśmy na parking, gdzie stały wolne taksówki. Wsiedliśmy do jednej z nich i bez słowa przez całą drogę dotarliśmy pod moje mieszkanie.
Stanęliśmy naprzeciw siebie i zrobiło się bardzo niezręcznie.
- Przepraszam…- powiedział łamiącym się głosem.
- Nie musisz mnie przepraszać. Charles… Nie wmówisz sobie uczucia.. Coś po prostu jest… Albo tego nie ma..
- A skąd możesz wiedzieć, co ja czuję?- rzucił od niechcenia.
- Nie chcę, żebyś łatał mną dziurę w sercu po Charlotte.. To jest chwilowe, bez przyszłości.. A takie rozwiązania mnie nie interesują…
Złapałam go za rękę i uścisnęłam jego dłoń:
- Dobranoc Charles… Wciąż jestem Twoją przyjaciółką, pamiętaj o tym…
- Dobranoc…- odpowiedział i odszedł.
***
Minęło kilkanaście dni od momentu naszej poważnej rozmowy z Leclerciem. Czy nasza relacja się zmieniła? Ciężko określić.. Charles pogodził się z tym, że między nami raczej nic nie będzie, a ja nie dawałam mu powodów, aby mógł sądzić inaczej. Spotykaliśmy się, ale nie sam na sam. Zawsze jeszcze ktoś nam towarzyszył. Raz był to Daniel, a kiedy indziej Lando i Pierre. Staraliśmy się nie dać po sobie poznać, że coś między nami zaszło.
XXX
Dziś odbywa się jeden z ważniejszych meczów w lidze. Jeśli wygramy, pierwsze miejsce i historyczne mistrzostwo kraju należeć będzie do nas. Zaprosiłam kierowców, z którymi utrzymywałam kontakt na to spotkanie, ale przyjść jedynie mogli: Carlos, Pierre i Charles, który zabrał ze sobą swojego ojca, zagorzałego kibica AS Monaco.