5

9 1 0
                                    

Edit : właśnie zauważyłam, że wattpad usunął ostatnim razem połowę rozdziału, więc uzupełniłam :) 

Po powrocie do dormitorium, prawie każdy znalazł sobie jakieś zajęcie. Isabelle nie mogła jednak wysiedzieć w miejscu. Przez myśli przebiegł jej nawet pomysł wymknięcia się z zamku na spacer w świetle księżyca. Była pełnia, którą uwielbiała oglądać. Do tego teren wokół Hogwartu był idealny do obserwacji nieba. Odrzuciła jednak ten plan, zanim zdążyła sobie wyobrazić co by się stało, gdyby została złapana. Co gorsza wokół zamku krążyły dementory, które miały chronić uczniów przed potencjalnym zagrożeniem zbiegłego z Azkabanu więźnia. Nie była do końca przekonana, żeby miało to jakiś sens, ale nie kwestionowała też decyzji dyrektora, na którą i tak nie miała żadnego wpływu. Zajrzała do pokoju siostry, która najwyraźniej szykowała się do snu. Życzyła dziewczynce dobrej nocy i opuściła jej pokój. Włóczyła się jeszcze chwilę po pokoju wspólnym, bijąc się z myślami i nie do końca wiedząc co ma ze sobą zrobić. Postanowiła zrobić sobie chociaż wycieczkę po zamku w ramach krótkiego spaceru, który zwyczajowo trochę się przedłużył.

Kiedy mijała toaletę Jęczącej Marty, usłyszała cichy płacz, dochodzący z jednej z kabin. Weszła do środka w momencie, w którym wszystkie dźwięki ustały.

- Jest tu ktoś? - Powiedziała ściszonym głosem. Nie otrzymała żadnej odpowiedzi, więc wzruszyła ramionami i zignorowała usłyszany wcześniej głos.

Kiedy chciała opuścić pomieszczenie, drogę zagrodziła jej Marta.

- O proszę. Haha. Co to się stało, że znalazłaś się tutaj o tej godzinie?

- Um, spacer.

- Do toalety?

- Owszem.

- Też kiedyś tu przychodziłam. Nie do końca na spacery...- Zaczęła opowiadać o tym jak kiedyś była prześladowana przez uczniów. - I utknęłam tu. Wiesz...przy tej kabinie...umarłam. - Dodała szeptem, a później zniknęła za drzwiami.

Isabelle stała jeszcze chwilę patrząc na miejsce, w którym dziewczyna zniknęła z jej pola widzenia, po czym pokręciła głową i oddaliła się. Zbliżając się do dormitorium slytherinu usłyszała kroki, które ze stukotem odbijały się od podłogi, stając się coraz głośniejszymi. Schowała się w pierwszym możliwym miejscu, po czym wyjrzała zza filaru, żeby dojrzeć właściciela głośnego chodu. Okazał się nim Percy Weasley. Świetnie - przeklęła w myślach. Wróciła w swoje pozornie niewidoczne dla niego miejsce, modląc się, by nie zauważył jej przechodząc. Oczywiście jej prośby nie zostały wysłuchane.

- Isabelle Scamander - dziewczyna zamknęła mocno oczy słysząc swoje imię - jaki jest powód twojej nocnej wędrówki po korytarzach?

- Nie twój interes.

- Obawiam się, że jednak mój. Więc?

- A jaki jest twój powód?

- Nie muszę odpowiadać na twoje pytanie. Jeśli nie wiesz, to chcę ci oświadczyć, że jestem prefektem.

- Jak mogłabym nie wiedzieć, mówisz to dosłownie przy każdej możliwej okazji.

- Może nie tym tonem.

- Dobra daj mi już spokój i zejdź mi z drogi. - Powiedziała, starając się minąć chłopaka. Poczuła uścisk na ręce, którą natychmiast uwolniła. - Nie waż się mnie dotykać rudzielcu.

- Nie obrażaj mnie, chyba nie chcesz wpakować się w jeszcze większe kłopoty.

- Jedyną osobą, która pakuje się teraz w kłopoty, jesteś Ty, Peter. - Odpowiedział znajomy głos za plecami dziewczyny.

- Mam na imię Percy, Malfoy.

- Niespecjalnie mnie to interesuje. - Odparł blondyn znudzonym tonem. - A teraz jeśli nie masz już nic do dodania, to żegnamy. - Dodał, łapiąc dłoń Isabelle, tym samym ciągnąc ją za sobą.

Percy stał jeszcze chwilę, planując co powiedzieć, jednak po chwili rozmyśleń, zdecydował, że nie ma to zbytniego sensu.

- Nie musiałeś mi pomagać. Świetnie sobie radziłam.

- Jasne. Prawie dałaś się wkopać rudemu łbu. - Oboje się zaśmiali. - Nie ma za co.

- Dzięki. A właściwie to co robiłeś na zewnątrz?

- Byłem w środku zamku.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi.

- Wiem.

- Więc?

- Nie twój interes.

- Wow. Wiedziałam, że było zbyt pięknie.

- To serio nie jest ważne. - Westchnął chłopak.

- Okej, okej, wierzę. - Isabelle podniosła ręce do góry w geście obronnym, na co blondyn zareagował uśmiechem.

Scamander zaczęła nowy temat, który rozpoczął ich przydługą rozmowę, kontynuowaną jeszcze w pokoju wspólnym. Kiedy zaniepokojona zauważyła godzinę, jaką wybił zegar, ruszyli w stronę swoich sypialni.

- Dziękuję za rozmowę, może kiedyś to powtórzymy. - Rzuciła na odchodne.

- Może. 

SACRIFICE / DMWhere stories live. Discover now