3. kindest bitch in the galaxy

505 34 54
                                    

— Jesteś ślepa.

       To pierwsze co powiedział po dosłownej walce na śmierć i życie, ale tak naprawdę, co innego mógł powiedzieć?

       — Aż tak trudno było się domyśleć?— parsknęła, podnosząc głowę do góry.

       Siedzieli po przeciwległych ścianach i w porównaniu do niego, Jinx wyglądała jak śmierć:
       Strużka krwi ciekła jej z czoła, kończyła właśnie bandażować pokaleczoną rękę. Obok niej leżały kawałki szkła i metalu, które BD-1 wyciągnął jej z dłoni.
Z czyjej winy?
Mandaloriana oczywiście.

Po tym jak wyciągnęła swój miecz, walka tylko się pogłębiła.
        Postanowił zaatakować ją nożem, oraz okazując się mądrzejszym niż jej się wydawało, niemal roztrzaskując jej głowę o ścianę.
        Prawie go zabiła- przynajmniej jej się wydawało.
Nie wiedziała, że beskar również odpiera światło miecza i tak się stało, że uderzyła w jego naramiennik.
        Wtedy się poddała— zdała sobie sprawę, że to ona zginie w tej walce, jeśli się nie podda.

        Podniosła dłonie do góry, w geście poddania się, zmęczona i zdyszana, jej twarz jakby błagała o litość. Jej oddech był nierówny, trzęsła się z wysiłku.

        Zlitował się nad nią.
Nie był do końca pewien, czy to on zaatakował pierwszy, a ona się tylko broniła.
Mando mógł tylko myśleć o tym, w jaki sposób jej głos brzmiał gdy błagała go, żeby ją puścił, kiedy miał ją przy ziemi.

Poza tym, musiał przyznać, że walczy dobrze, jak na kalekę.
Aż za dobrze.

       — Nie byłem do końca pewny.— przyznał.

— Cóż, teraz jesteś...

       — Jesteś Jedi...— wyrzucił z siebie, a po tonie jego głosu nie wiedziała czy to źle, czy dobrze.

       — Tylko dlatego, że mam miecz świetlny, nie znaczy, że jestem Jedi... Nie jestem, przynajmniej już nie.

       Obserwował jej wyraz twarzy, lecz nie drgnęła ani trochę. Obwijała rękę bandażem, coraz mocniej i mocniej.

       — Historycznie, jesteśmy wrogami.— dodał, przy czym był nieruchomy, co trochę ją niepokoiło. Jeśli znowu zaczną się nawzajem tłuc, skończą jej się bandaże. Trudno było wyczuć, przewidzieć jaki będzie jego następny ruch.

        — Tak, udowodniłeś to niemal roztrzaskując mi łeb o ścianę.— parsknęła, wskazując rozcięcie zabandażowaną ręką.

        Zamilkł na chwilę, przez sekundę czując, że go poniosło. Nie krzywdził kobiet, które na to nie zasłużyły, a ona na pewno- cholera wie jakim cudem- była jedną z nich.

         — Przepraszam za to...

Zdziwiona, uniosła jedną brew do góry. Nie spodziewała się tego usłyszeć i było to... całkiem miłe z jego strony, pomijając fakt, że prawie sama rozcięła go w pół.

          — Nie ma sprawy, kolejna blizna do kolekcji...— pociągnęła nosem, stopą odtrącając reszty szkła i zakrwawione szmaty, oraz postanowiła w końcu wrócić do celu ich wyprawy — Wyeliminowałeś cel?

STARDUST || THE MANDALORIAN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz