𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓘𝓘

991 24 5
                                    

-Co tu się ... - weszłam do pokoju w idealnym momencie żeby zobaczyć popychających się Edmunda i Eustachego.

-Nie.. nic.. wiesz my tylko.. - próbował się wytłumaczyć Pevensie. Spojrzałam na jedyną mądrą osobe w tym pokoju, która bez reakcji patrzyła w obraz. Obrazek jak obrazek było na nim morze i jakiś niewielki statek.

-Patrzcie! - krzyknęła gdy ustałam przy drzwiach z zamiarem zejścia na dół. Zerknęłam w tamtą stronę ze strachem. Z obrazu wylatywała woda, w pokoju zaczęło się robić zimno mimo pozamykanych okien.

-Co za głupie żarty! - zaczął panikować mój brat. Patrzyłam z niedowierzenien na ramkę jak zahipnotyzowana, nie mogąc oderwać wzroku. - To jakiś trik zaraz poskarżę się matce! - dodał łapiąc za klamkę.

W pomieszczeniu pojawiła się ogromna ilość wody. Stałam jak sparaliżowana, gdy Eustachy wpadł na pomysł zwalenia malowidła. Pozostała dwójka szarpała się z nim jednak ten i tak znalazł się na ziemi. Ostatni raz złapałam powietrze gdy ciecz wypełniła całe pomieszczenie. Gdy zabrakło nam tlenu wypłynęliśmy na powierzchnię. Ze zdziwieniem patrzyłam na rozciągający się przed nami ocean. Przecież byliśmy w domu, co się stało.

-Płyńcie!! - krzyknęłam przerażona widząc ogromny statek płynący wprost na nas.

Po chwili ze statku wyskoczyło kilka osób chcąc nas zapewne uratować. Uśmiechnęłam się do blondyna, który do mnie podpłynął i pomógł wejść na łódź. Jakiś inny mężczyzna podał mi ręcznik którym natychmiast się otuliłam. Rodzeństwo zaczęło iść z jakimś chłopakiem w nieznanym mi kierunku, a ja z bratem siedzieliśmy zdezorientowani na ziemi.

-Aaaa! - krzyknął Eustachy gdy koło nas pojawił się szczur, a może borsuk? Byłam za bardzo przestraszona żeby rozpoznać, ale to na pewno zwierzę. - Zabierzcie go! - odsunęłam się od nich, wpadając na przystojnego bruneta.

-A ty jesteś? - spytał pomagając mi wstać.

-Charlotte - podałam mu rękę rumieniąc się.

-Kaspian - szepnął i ucałował jej wierzch, na co się zaśmiałam.

-Wasze wysokości - ukłoniła się mysz stając na przeciwko moich kuzynów. Zaraz co? To oni są jakimiś władcami. Spojrzałam na Łucje, której wzrok mówił 'Powiem Ci później' i kiwnęłam ze zrozumieniem głową. - Za przeproszeniem co zrobić z tym... Tym histerykiem?

-Ten wściekły gryzoń rzucił mi się z pazurami do oczu! - krzyknął wykasłując resztki wody i wskazując palcem na szczura.

-Usiłowałem jedynie otrzeć Ci twarz. - obronił się zwierzak, podchodząc do mnie.

-Panienka wybaczy - mi również się ukłonił - Ryczypisk - podał mi dłoń, którą ze zdziwieniem potrząsnęłam.

-Charlotte Scrubb.

-On mówi? - zauważył histeryk, na co zerknęłam na niego jak na debila. Spostrzegawczy jest zwłaszcza, że szczur mówił już wcześniej.

-Większym cudem byłoby gdyby się nie odezwał - rzucił rozbawiony Kaspian. Rozmowa dalej się toczyła, jednak nie słuchałam ich. Zmęczona podeszłam do barierki i podparłam się o nią rękami.

-To napewno twój brat? - podszedł do mnie Kapitan. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem, który odwzajemnił. - Zemdlał przed chwilą. - parzyłam na niego wystraszona ziewając. - Jesteś zmęczona?

-Wiesz jak na jeden dzień to za dużo informacji.

-Chodź zaprowadzę cię do mojej kajuty - poszłam za nim, byłam tak oszołomiona, że nic innego mi nie pozostało.

It's just a dream //KaspianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz