Rozdział 5 - Pierwsza walka

7 4 0
                                    

10 stycznia, 1565 rok

Otyły mężczyzna, pozbawiony głowy, upadł z hukiem na podłogę. Jego towarzysze zastygli w przerażeniu na krótką chwilę. Widząc zwłoki swojego przyjaciela, leżące w kałuży krwi, chwycili za broń i wymierzyli w stronę dwójki. Nie byli przygotowani na taki obrót wydarzeń, choć powinni spodziewać się, że coś pójdzie nie tak. 

Duncan, wciąż nie spuszczając wrogów z oczu, wręczył Edwardowi krótki sztylet. Chłopak był nieco zdziwiony, ale Łowca szybko dał mu do zrozumienia swoim spojrzeniem, że musi być gotowy do walki. Młodzik nie kwestionował dłużej decyzji mistrza i po prostu chwycił za broń.

Nie musieli długo czekać na atak. Parchaty mężczyzna migiem rzucił się na Edwarda, próbując wyrzucić go przez okno. Nim Łowca zdążył mu pomóc, starszy facet przygwoździł go do podłogi. Edward wyleciał wraz z Parchatym na zewnątrz. Pogoda pozostawała taka sama, deszcz nieskończenie padał. Nasz bohater nie miał łatwego upadku, był cały ubabrany błotem. Natychmiast wstał, widząc wroga nad sobą. Parchaty, nie dając młodemu czasu na cokolwiek, wymierzył cios, wcześniej wyjętym nożem. Edward ledwo zdołał uchylić się przed uderzeniem i wycofał się kawałek. Chwycił poprawnie sztylet, podarowany mu przez mistrza. Strach obejmował go czule, nigdy nikogo nie zabił, a teraz jest zmuszony to zrobić, albo w przeciwnym razie sam pożegna się z życiem.

W tym samym czasie, Duncan bez większych problemów uwolnił się z uścisku podstarzałego żołnierza, jednocześnie podnosząc się na równe nogi. Jego miecz upadł na taką odległość, że Łowca nie był w stanie go podnieść. Kątem oka spoglądał na Edwarda, w ciszy przeklinając samego siebie. Jego twarz jednak nie była pokryta jakimkolwiek negatywnym uczuciem, wręcz przeciwnie, widniał na nim niewielki uśmieszek. Starszy wyłapał ten uśmiech i spojrzał niepewnie w oczy Łowcy.

- Nie boisz się o niego? Jack go zabije.

- Chyba przeceniasz swojego przyjaciela. On już jest martwy.

- Co ty pieprzysz? Myślisz, że jakiś dzieciak pokona żołnierza?

- Ten dzieciak jest silniejszy niż cała nasza trójka razem wzięta. - Łowca westchnął ciężko, jak to ma w zwyczaju. - Następne pokolenie zawsze wyprzedzi poprzednie. To jeden z nigdy nie kończących się cyklów życia.

Edward opanował strach, kilkukrotnie biorąc głęboki oddech. Błoto, które było na jego ubraniu, zmieszało się z deszczową wodą. Nie był w stanie dostrzec Duncana z tej pozycji. Jedyne co mu pozostawało w tym momencie, to stawić czoła oponentowi. Zdecydował, że musi działać. Jako pierwszy wyprowadził atak. Błoto sprawiło, iż rzekomy Jack pośliznął się i ostrze Edwarda dosięgnęło go, zostawiając mu ranę przecinającą prawą stronę ust. Facet odzyskawszy równowagę, skontrował chłopaka. Edward uskoczył przeciwnikowi z nieludzką szybkością. Przez ułamek sekundy dało się dostrzec złote światło, podążające za chłopakiem. Obaj nie wiedzieli, co się właśnie wydarzyło. Wstrzymali się na chwilę, Edward rzucił przelotnie okiem na ledwie zakrwawiony sztylet i rzekł do przeciwnika:

- Kogo więzicie w tym ciemnym pokoju?

- Córkę byłych właścicieli tego domu. - odparł. - Ale jakie to ma teraz znaczenie?

- Dlaczego robicie coś tak okropnego?

- Dlaczego zabijamy? Bo takie mieliśmy rozkazy.

- I to daje wam prawo do odbierania życia?!

Edward zamachnął się sztyletem w przypływie emocji, lecz mężczyzna zdołał złapać chłopaka za ramię i zablokować cios. Ścisnął jego ramię tak mocno, że młodzik wypuścił sztylet z rąk. Uderzył go kolanem, prosto w brzuch. Chłopak upadł na ziemię. Nie mógł się podnieść, był dociśnięty butem do ziemi przez faceta. Próbował z całych sił się podnieść, jednak brakowało mu mięśni. Po kilku próbach zaprzestał, wyczekiwał ruchu przeciwnika. Nie uratujesz tej dziewczyny, młody. Umrzesz razem z nią. - mówił Jack, starając się wyprowadzić Edwarda z równowagi. Nie mógł tego wiedzieć, ale to działało. Chłopak czuł, jak z każdą chwilą, krew w jego żyłach robi się coraz bardziej gorąca. Każdy moment zwiększał jego nienawiść do fałszywych żołnierzy. W głowie ciągle miał słowa swojego mistrza. ''Choćbyś próbował, nie uratujesz wszystkich.''

Kroniki Łowcy: Tom 1 - Saga StigterseunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz