Wieść o zaręczynach księcia rozniosła się w mgnieniu oka, a była tak zaskakująca i nagła, że wiadomość, iż zaślubiny mają odbyć się trzy dni później, na niektórych nie zrobiła już takiego wrażenia.
Część biesiadników już następnego dnia postanowiła opuścić mury pałacu, mniej lub bardziej szczerze życząc księciu i jego wybrankowi szczęścia, zdrowia i gromadki pulchniutkich dzieci — doprawdy, ci Słowianie bywają tacy zabawni. Byli też tacy, którzy zaraz po ucałowaniu arcyksiążęcych rąk, omijali byłego następcę z premedytacją i głosili między sobą kąśliwe uwagi na temat zniewieściałości księcia. Wystarczył jednak surowy wzrok arcyksięcia, by żadne z nich nie omieszkało pisnąć otwarcie choć słowa.Książęca świta w pocie czoła starała się zorganizować to całe przedsięwzięcie, choć każde z nich z osobna, jak i razem, starało się zrozumieć, jak do tego zdarzenia dojść mogło. Na dobór złego Jake zniknął z pałacu i choć poszukiwania chłopca trwały z pełną parą, to nigdzie nie mogli go odnaleźć — ani w pałacu, ni w ogrodach, na plaży czy w zatoczce.
Czyżby wieść o zaręczynach ukochanego tak go doszczętnie zraniła, że postanowił uciec jak najdalej od pałacu? Och, jakże straszne musiało być to uczucie, które niepostrzeżenie dotknęło blondwłosego chłopca! Jakże serce jego musiało krwawić, gdy twarz, którą ukochał, jaśniała dla kogoś innego?! Jakiż to musiał być ból, gdy ukochana osoba zadrwiła z ciebie na oczach wszystkich i odebrała ci twe jedynie szczęście? Jakże...
— Ch-ch-chło-chłopiec u-u-uwi-uwie-uwięziony, a-ale mu-mu-musieliśmy ta-ta-także-że za-za-zamknąć i-in-innego.
— Mam tylko nadzieję, że potraktowaliście go równie taktownie, jak i księcia?
— Ta-ta-tak.
— Wspaniale więc.
Kości smukłych palców strzeliły, by zaraz wplątać się w jaśniejsze od słońca włosy. Przeciągłe westchnięcie przerwało ciężką ciszę.
— To zabawne, jak życie potrafi zmienić się nie do poznania w przeciągu ułamka sekundy. — Dłoń ze srebrnym sygnetem wysunęła się ku wpadającym przez masywne okno, ciepłym promieniom. — W jednej chwili zdaje ci się, że trzymasz w dłoniach cały swój świat, a w drugiej wszystko to zostaje ci brutalnie odebrane.
Dłoń zacisnęła się w pięść.
— Ale kim byśmy byli, gdybyśmy nie brali spraw w swoje ręce?
Bose stopy z gracją odbijały się od puchatego dywanu, znajdującego się między dużym łożem z baldachimem i ręcznie rzeźbioną toaletką. Palce przesunęły się po delikatnie chropawym policzku.
— Czekają nas wspaniałe czasy, bo z każdą chwilą zbliżamy się do zamierzonego celu.
Dwa szybkie kroki i już stopy znalazły się na miękkim pufie.
— Nadchodzi czas, gdy ziści się to, czego pragnęliśmy.
Blat toaletki zadrżał i zaskrzypiał, gdy nagle musiał utrzymać na sobie ciężar całego ciała, ale solidna konstrukcja wciąż trwała bez najmniejszego uszczerbku. Dłonie zwróciły ku sobie przechylone lustro. Krzywy uśmiech na krwistoczerwonych wargach rozlał się po ślicznej twarzy.
— To jest twój koniec, Posejdonie. Odbiorę ci to, co przed laty śmiałeś zagarnąć dla siebie.
Kawałek drewnianej ramy pękł pod siłą nacisku, a złote oczy z nieodgadnionym wyrazem wpatrywały się w ułamane drewno.
— To był mój najlepszy krok.
CZYTASZ
Mały Tryton | Little Mermaid bxb AU ✔️
Fanfictionśᴡɪᴀᴛ ʟᴜᴅᴢɪ ᴛᴏ ᴋᴏsᴢᴍᴀʀ! ᴢ̇ʏᴄɪᴇ ᴘᴏᴅ ᴡᴏᴅᴀ̨ ᴊᴇsᴛ ʟᴇᴘsᴢᴇ, ɴɪᴢ̇ ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ᴄᴏ ᴏɴɪ ᴛᴀᴍ ᴍᴀᴊᴀ̨ ɴᴀ ɢᴏ́ʀᴢᴇ! Gdy podczas szalejącego sztormu młody tryton spostrzega płonący okręt i człowieka w niebezpieczeństwie, niewiele myśląc, postanawia mu pomóc. I nawet...