Noc

48 9 0
                                    

Szepnęła w noc zaklęcia w języku, który znało niewielu już ludzi na tym świecie, a którego słowa potrafiło wypowiedzieć jeszcze mniej ust. Wiatr poruszył liśćmi nad jej głową. Wrzuciła do ogniska ostatni składnik. Płomienie zaczęły lizać czaszkę małego gryzonia. Krzyknęła ostateczne słowa i ogień odpowiedział jej, wystrzelając w górę. Uśmiechnęła się odsłaniając swoje białe zęby.

– Wiem, że tu jesteś. Nie chowaj się w czerni nocy.

Zza drzewa na przeciwko niej wyłonił się wysoki, chudy mężczyzna ubrany na czarno. Jeden kącik ust podnosił do góry w kpiącym uśmiechu. W rękach trzymał srebrny nożyk, którym się bawił.

– Nie chowam. Wiem, że jestem silniejszy niż wzywająca mnie, praktykująca jeszcze wiedźma.

Uniosła brodę wyzywająco i zaśmiała się. Nie widział jej swoimi ukrytymi oczami. A nawet jeśli widział, to nie poznawał.

– Praktykująca. Zabawne, Balwir.

Uniósł na chwilę brwi lekko zdziwiony, że zna jego prawdziwe imię, a nie jedynie jako rarkka.

– A już sądziłem, że zechcesz wzywać ducha swojego zamordowanego kochanka – mruknął kpiąco. – Wyrazy współczucia, jeżeli takowy istnieje – dodał od niechcenia. Oparł się o drzewo i patrzył na nią, czekając.

– Doprawdy, fascynujące – mruknęła i zaczęła okrążać ognisko. – Może nie zauważyłeś, ale szukałam konkretnie twojej osoby. – Przez chwilę była do niego tyłem, ale zaraz machnęła swoimi długimi, czarnymi włosami obracając głowę. – Dla mnie nie było to tak trudne, jak mogłoby ci się wydawać.

Wyczuła jego niepokój, ale mimo wszystko nie dał po sobie nic poznać. Zamiast tego tylko zaplótł ręce na piersi. Podeszła do niego, zapaliła zapałkę i oświetliła swoją twarz.

– Nestra... – szepnął, ale zaraz wyraz zdziwienia zniknął z jego twarzy zastąpiony typową obojętnością. – Oczywiście, że to ty.

– Tak, to ja – powiedziała przeciągle deptając zapałkę. Zbliżyła się do jego twarzy i odsłoniła zęby. Poczuła na swojej twarzy jego ciepły oddech, tak jak za dawnych lat. I nagle złapała go za kołnierz czarnej koszuli i przyciągnęła do swoich ust. Balwir wziął w dłonie jej twarz i odwzajemnił długi, namiętny pocałunek.

A potem poczuł srebrny sztylet w swoim brzuchu.

Nestra uśmiechnęła się i szepnęła mu do ucha:

– A ja nie lubię się dzielić swoimi zdobyczami.

Spojrzała mu w oczy, kiedy osuwał się na kolana. Z ust poleciała mu krew. Pocałowała go jeszcze raz, smakując jej, a po chwili wyrwała sztylet i poczekała, aż opadł na ziemię martwy.

A potem odeszła w ciemny las bawiąc się zakrwawionym sztyletem i nucąc pieśń w języku elfów.

𝒓𝒐́𝒛̇𝒆 𝒃𝒆𝒛 𝒌𝒐𝒍𝒄𝒐́𝒘 • 𝒐𝒏𝒆 𝒔𝒉𝒐𝒕𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz