Epilog

281 20 6
                                    

Pamiętacie, gdy mówiłam, że Mateusza da się uratować? Pamiętacie ten przełomowy moment?

Kłamałam.

Pomijając ten nieplanowany zwrot akcji, wróciłam do Polski wraz ze swoim synem. Nazwałam go Rafał Trzaskowski, bo gdy pojawiliśmy się w naszej willi na obrzeżach Warszawy, Marysia niechcący trzasnęła drzwiami. Mój syn był hot ciasteczkiem już od pieluchy, to tak na marginesie.

- Marycha, co ja mam teraz zrobić? Mąż mi zdechł, potrzebuję nowego tatusia. Rafaś musi mieć ojca.

- Tak, potrzebujesz. Rafi też. Mam ci znaleźć jakąś niezłą sztukę?

- Jeszcze jak - zacytowałam papieża.

- Co powiesz na Trombę?

- Co? Pojebało cię? To moja tania siła robocza. Chuj mnie to, że jest Youtuberem. Potrzebuje kogoś more popular.

- No dobra. To może... Adam Mickiewicz?

- On nie żyje, ty tępa dziuniu.

- Kurwa, no tak. OMG, WIEM!

- No, wal.

- Dawid Podsiadło.

- Ej, bo chyba mleko w cycku mi zsiadło - zerknęłam w dół.

- Nie chcesz go?

- Nie. Ja pierdolę, ale ty masz kuriozalne pomysły...

- Krzysztof Ibisz?

- Biorę bez namysłu. Daj to.

- Bo co?

- Bo przyjedzie Tomasz Hajto.

W ten oto sposób zaczęłam zalecać się Krzysiowi, który uległ mi już po trzech randkach. Pobraliśmy się dosyć szybko, a on zdradził mi recepturę swej nieśmiertelności, dzięki czemu przeżyliśmy pandemię koronawirusa i PIS.

Koniec.

50 TWARZY PREMIERAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz