From Ashes we Rise cz.1

247 5 0
                                    

Link do oryginału: https://archiveofourown.org/works/25701505

Jiang Cheng nie pytał służących, jak się czuje Wen Qing, kiedy wrócił na Lotus Pier.

Szczerze mówiąc, przez ostatnie kilka dni prawie o niej nie myślał. Wydawało mu się, że cały jego umysł są zajęty przez te same trzy myśli: jak to jest trzymać martwe ciało siostry w ramionach, widok jego brata spadającego z urwiska i siostrzeńca, który spędził większość czasu w jego ramionach.

Ale tego popołudnia myślał tylko o niej, ponieważ jeden ze służących przyszedł, aby poinformować go, że nie zjadła niczego od kilku dni i jeśli będzie tak kontynuować, wkrótce będzie chora lub umrze. Zostawił Jin Linga ze swoją mamką i poszedł do pokoju, w którym przebywała Wen Qing.

Leżała na łóżku, ale jej oczy były otwarte, wpatrywała się w sufit. A taca ze śniadaniem leżała na stole obok niej zupełnie nietknięta. Podszedł do jej łóżka i dopiero gdy był tuż obok niej, spojrzała na niego. W tym czasie nie płakała, ale po zaczerwienieniu oczu było oczywiste, że robiła to bardzo niedawno. W przeciwieństwie do niego, Wen Qing nie miała na sobie tradycyjnych, żałobnych białych szat, ale jej smutek i żal były oblepione na całej twarzy, wyglądała tak nieszczęśliwie, jak i on się czuł.

Wstała z łóżka.

-Przywódca sekty Jiang- powiedziała.

- Wen Qing - odpowiedział.

-Czego chcesz ?- powiedziała.

-Ludzie mówią, że nie chcesz jeść-

-Niczego nie odmawiam, po prostu nie jestem głodna-

Przewrócił oczami.

-Zabicie się nie przywróci twojej rodziny z powrotem-

-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. I nie próbuję się zabić- powiedziała, a jej oczy zdawały się mówić, że chce, żeby umarł w tym momencie.

-Więc jedz-

-Zjem, gdy będę głodna-

-To nie do przyjęcia. Zawarłem umowę z klanem Jin, że wezmę za ciebie odpowiedzialność, co oznacza, że ​​nie pozwolę ci głodować, będąc pod moją opieką-

- Jakby któregokolwiek z nich to obchodziło. Prawdopodobnie oklaskiwaliby cię za to, że ostatnia z Wenów cierpiała w jej ostatnich dniach ... Nie powinieneś był mnie ratować. Gdybyś chciał coś dla mnie zrobić, powinieneś był uratować mojego brata -

-Nie mogłem uratować Wen Ninga, nawet gdybym próbował wstawić się za nim, byłoby to bezużyteczne, twój brat zabił Jin Zixuana-

-On nie miał nad sobą kontroli!-

-To nie sprawia, że ​​Jin Zixuan jest mniej martwy-

W tym momencie zrobiła coś, czego się nie spodziewał, pchnęła go w kierunku ściany, z ręką na jego gardle, paznokciami wbijającymi się w skórę pod spodem. I zdecydował, że jeśli zdecyduje się go udusić, nie będzie walczył, po prostu na to pozwoli.

Ale zamiast go udusić, przycisnęła usta do jego ust. Było to szybkie, trudne i nic nie przypominało tego, co sobie wyobrażał, że będzie tak wyglądał pocałunek.

Odsunęła się od niego, a jej oczy promieniowały złością. Jej ręka wciąż była na jego gardle. Oczy miał rozszerzone, a usta otwarte w zdziwieniu.

-Skąd ta zszokowana mina? Czy nie tego właśnie chcesz? Czyż nie dlatego mnie uratowałeś?-

-Nie!-

-Więc czego ty chcesz?-

- Chcę tylko, żebyś jadła. Tylko to-

Wen Qing zdjęła dłoń z jego gardła. Podeszła do tacy śniadaniowej, wzięła kawałek chleba, ugryzła, przełknęła i powiedziała:

-zjadłam. Możesz już iść-

-Resztę też zjedz. Proszę-

Przewróciła oczami. 

-Dobrze- odpowiedziała.

- Dziękuję - powiedział z policzkami płonącymi ze wstydu i ciężkim sercem w piersi wyszedł z pokoju.

Natychmiast udał się do mamki i ponownie podniósł Jin Linga. I przez długi czas trzymał chłopca w milczeniu.

Na całym świecie było dwoje ludzi, których kochał i wciąż żyli. Jednego trzymał w ramionach, a drugiego w pokoju na końcu korytarza. I wiedział, że nigdy nie wystarczy dla żadnego z nich.



Mo Dao Zu Shi One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz