Łzy chłopca skapywały na podłogę, kiedy patrzył na to wszystko. W jego głowie z wielką częstotliwością szarżowały miliony myśli, których nie był w stanie się pozbyć. Patrzył przed siebie, na swojego chłopaka, który oddawał właśnie swoje ostatnie tchnienia.
— Jeongguk, nie płacz za mną. Kiedyś się spotkamy — szeptał do, z powrotem, bruneta, słabym głosem — Kocham cię, nigdy przenigdy o tym nie zapomnij — i zamknął oczy, biorąc do ust ostatni wdech.
Ostatni raz poczuł ten świat. Ostatni raz miał możliwość poczucia pięknego zapachu perfum Jeona, do którego tak bardzo przyzwyczaił się, i który tak bardzo pokochał w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy.
Tak, ich znajomość właśnie dobiegła końca.
Taehyung po długich i ciężkich walkach odszedł.
— Taehyung... też cię kocham — odparł, a pielęgniarka Kang dotknęła delikatnie jego ramienia, starając się choć odrobinę podnieść go na duchu.
Mimo że wiedziała, że w takim momencie jest to niemożliwe, chciała przekazać chłopcu nieco wsparcia. Matka Kima rzewnie płakała po drugiej stronie łóżka, również będąc świadkiem śmierci swojego syna.
Jeongguk nie mógł jednak zwracać uwagi na nic więcej niż tylko myśl o jednym.
Taehyung nie żyje.
Właśnie stracił cały swój świat.
[Trzy dni później]
Chłopak płakał. Nie. On krzyczał. Krzyczał z bólu, smutku, żalu i tęsknoty za jego ukochanym. Kilka godzin temu odbył się pogrzeb Taehyunga, co było dosłownie najgorszą rzeczą, jakiej doświadczył w całym swoim dziewiętnastoletnim życiu. Nigdy nie sądził, że będzie mógł rozpaczać za kimś tak bardzo. Teraz czuł, jakby i on sam umierał w środku.
Od kilku dni, odkąd jego słońce opuściło ten świat, ledwo jadł i nie robił nic poza leżeniem w łóżku i płakaniem. Nie zwracał już uwagi na nic. Liczył się tylko Taehyung. A raczej to, że jego już nie ma. To było tak cholernie nierealne, że Jeongguk przez pewien czas miał wrażenie, jakby to wszystko, co się wydarzyło było jedynie głupim snem.
Nieśmiesznym, okropnym koszmarem.
Jednak prawda była inna. Wszystko to było realnymi wydarzeniami. Jego najlepszy i jedyny przyjaciel, a także miłość jego życia już nigdy nie powróci.
On o d s z e d ł.
Zniknął na dobre.
Przepadł.
I najbardziej bolało Jeongguka to, że w ostatnich chwilach jego życia tak bardzo się męczył. Chłopak wyraźnie dostrzegał, że drugi chciał żyć. Chciał żyć dla niego, dla nich. Dla ich przyszłości, która przecież mogłaby być taka piękna i co najważniejsze — spędzona wspólnie.
Jednak los był naprawdę okrutny w przypadku tych dwojga nastolatków. Nie dane im było niestety dzielić wspólnego losu dłużej niż trochę ponad pół roku. Wspomnienie o tym urokliwym młodzieńcu na zawsze pozostanie w sercu Jeona i dobrze o tym wiedział.
Bo Taehyung odszedł z tego świata, ale nigdy w życiu nie odejdzie z serca bruneta. To było niemożliwe. Ich uczucie było zbyt wielkie, by mogło prysnąć tak po prostu, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
— Jeongguk, dziecko. Proszę cię, idź do domu. Taehyung... On już nie wróci. Wyglądasz strasznie źle, spójrz tylko na siebie — matka zmarłego odezwała się łamiącym głosem — Posłuchaj mnie. Ja z nim zostanę. Dobrze?
Chciał się zgodzić, ale nie potrafił. Jego organizm odmawiał mu posłuszeństwa, czuł się tragicznie, był wycieńczony, ale nie mógł się na to zgodzić. Dom? Jak mógłby tam wrócić, do tego obrzydliwego piekła pełnego fałszywych, nienawidzących go osób? Jego domem był Kim.
Jego dom rozsypał się, złamał się jak krucha lilia, które tamten zwykł tak kochać za życia.
— N-nie, ja nie mogę go zostawić. Nie mogę — odrzucił jej propozycję, a kobieta wkrótce poddała się.
Była rozdarta.
Z jednej strony przeżyła najgorsze, co matka może przeżyć – śmierć swojego dziecka. Ale była również zadowolona, widząc oddanie Jeona. Cieszyło ją, że Taehyung żyjąc mógł być dzięki niemu szczęśliwy, że znalazł swoją oazę. Musiał być naprawdę szczęśliwy.
Odszedł z uśmiechem na twarzy, co było dla niej naprawdę ważne.
Nie chciała, by jej jedyny najukochańszy i najważniejszy synek odchodził z żalem, że czegoś nie zrobił. Dzięki Jeonggukowi był w stanie odejść w radości.
Brunet został przy zdjęciu swojego chłopaka jeszcze przez kilka godzin. Później wrócił do domu, jednak wciąż jedynym, o czym był w stanie myśleć było wspomnienie pięknych, błyszczących oczu Kima, jego uśmiech, dźwięk jego śmiechu i po prostu wszystko inne, co był w stanie sobie przypomnieć.
Każdy uścisk, uśmiech, który wymienili, pocałunek, wycieczka do domku jego dziadków oraz wspólne spacery w blasku księżyca czy podczas zachodów słońca. Te cudowne pozostałości po ich miłości, która była tak silna.
Jak dobrze, że miał w telefonie tyle ich wspólnych zdjęć, bo inaczej sam sobie by nie uwierzył, że to wszystko nie było jedynie wytworem jego wyobraźni.
Bo Taehyung był po prostu zbyt dobry na ten świat i nie zdziwiłby się, gdyby tak naprawdę nigdy nie istniał.
~°~
WYROBIŁAM SIĘ NA DZISIAJjak wam się ten rozdział podoba? bo szczerze to ja nie jestem jakas zadowolona, ale naprawdę chciałam się wyrobić
CZYTASZ
the story of my life ❦ taekook ✓
FanfictionJeongguk przypadkiem poznaje pewnego chłopaka. Jego urok otwiera serce nastolatka, pozwala mu dostrzec to, czego nigdy wcześniej nie był w stanie. Dzięki niemu dowiaduje się, jak to jest kochać i patrzeć na życie w lepszym świetle. Ale o jednej rzec...