rozdział 2 - when you hugged me

414 33 35
                                    

Dotarcie do domu nowopoznanego Kim Taehyunga zajęło tej dwójce nieco ponad trzydzieści minut drogi na pieszo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dotarcie do domu nowopoznanego Kim Taehyunga zajęło tej dwójce nieco ponad trzydzieści minut drogi na pieszo. Nogi dziewiętnastolatka szczerze błagały o litość, więc kiedy tylko szatyn oznajmił, że są na miejscu, czuł nieopisane szczęście. Było mu zimno, odczuwał silny głód i pragnienie, a z nosa leciała mu woda. Doskonale wiedział, że przez to wszystko na następny dzień będzie chory. 

Strasznie się wyziębił przez ten cały okres wędrowania bez celu po kolejnych uliczkach wielkiej metropolii, jaką było jego miasto rodzinne. Seul był doprawdy przepięknym miejscem i zawsze uwielbiał podziwiać jego uroki, czy to za dnia czy w porze, gdy słońce już dawno ukryte było za horyzontem. Tym razem jednak nie był co do tego taki skory.

 Jego skupienie było bowiem w pełni zabrane przez obezwładniający chłód. Wchodząc do mieszkania drugiego, poczuł uderzające w jego twarz ciepło i był gotowy dziękować za to wszelkim istniejącym bogom. Taehyung naprawdę był dla niego wybawieniem w tę noc. Bez niego musiałby wrócić do własnego domu, a taka opcja nawet ledwo przechodziła mu przez myśli, a co dopiero gdyby miał to faktycznie zrobić.

 Jego duma zwyczajnie nie pozwoliłaby mu na tego typu posunięcie. Już chyba wolałby dalej chodzić, ryzykując zapalenie płuc i wizytę w szpitalu niż wrócić wprost do paszczy lwa. Kim zdjął ze swojego ciała przeszkadzający mu w tym momencie, ciężki i dość przemoczony płaszcz oraz zaśnieżone nadal buty, i odwrócił się w stronę swojego gościa.

— Czuj się jak u siebie, naprawdę. Zaraz zrobię ci to obiecywane kakao — uśmiechnął się promiennie. 

On cały czas tak ładnie się uśmiechał.

 Jeongguk szczerze już nie pamiętał, kiedy ostatnio i na jego usta wstąpił prawdziwy, nieudawany uśmiech nie na pokaz przed rodziną. Miał czuć się jak u siebie, huh? Wolałby do tego nie dopuścić. W swoim domu czuł się jak w jakiejś cholernej klatce bez wyjścia.

— Dziękuję, ale naprawdę nie musisz nic więcej dla mnie robić. Wystarczy mi samo to, że uratowałeś mnie od zamarznięcia na tym dworze — drugi tylko z uśmiechem kiwnął głową i jakby ignorując jego słowa odszedł w stronę kuchni, w której od razu zaczął coś robić.

Jeongguk odwrócił wzrok od chłopaka i korzystając z chwili samotności,  zaczął rozglądać się po jego mieszkaniu. Było bardzo przytulne, urządzone w raczej ciepłych barwach, głównie beżach. Znajdowali się na otwartej przestrzeni, ponieważ przedpokój, kuchnia a także salon były połączone. 

Taehyung musiał też lubić kwiaty, gdyż dostrzegł ich tu całkiem sporo. 

— Czy to lilie? — zadał pierwsze pytanie, jakie przyszło mu do głowy — Lubisz kwiaty, prawda? Masz ich tu całkiem sporo.

— Owszem, lubię. Jednak to był pomysł mojej mamy, by zasadzić ich tutaj aż tak wiele. I tak, to lilie, są moimi ulubionymi kwiatami. Czyż nie są piękne? 

— To prawda, są — zgodził się Jeon, chociaż on nigdy nie zwracał aż takiej uwagi na rośliny. 

Dla niego były to zwykłe wiechcie, niewarte jego wzroku. Widząc jednak, jak wiele muszą znaczyć dla nowopoznanego szatyna wolał mu o tym nie wspominać. To, jak Kim patrzył na tak trywialną rzecz jak jakieś kwiatki było całkiem... imponujące. W każdym razie, zaciekawił go powód. Coś w nim powodowało, że chciał bliżej poznać Taehyunga. Intrygował go.

— Dlaczego o godzinie drugiej w nocy spacerowałeś po mieście tak słabo ubrany? Ano i uważaj, jak będziesz pił — zagaił po jakimś czasie Kim, ustawiając na stoliku dwa kubki parującego napoju, a następnie również zajmując miejsce tuż obok swojego gościa na kanapie. Brunet od razu chwycił za uchwyt, upijając łyczka. Od razu zaczął piszczeć i wystawiać język na zewnątrz, co wydało się Kimowi doprawdy urocze. Z jego ust wydobył się cichy chichot — Mówiłem ci, żebyś uważał — mówił, wciąż się śmiejąc, przez co spotkał się z niezadowolonym wzrokiem drugiego nastolatka.

— Chciało mi się pić! — to tylko wywołało silniejszy śmiech u Taehyunga. Dziewiętnastolatek miał taki zabawny wyraz twarzy, mówiąc to, że nie był w stanie zareagować w żaden inny sposób. Po chwili jednak wyraz twarzy Jeongguka zmienił się. Wyglądał na przygnębionego, co ani trochę nie umknęło bystrym oczom drugiego nastolatka. Już miał pytać, co takiego zmieniło jego nastrój, ale został wyprzedzony — Nic nowego. Jak zawsze kłótnia z rodzicami — spojrzał mu w oczy i ujrzał zrozumienie, jakiego nikt nigdy mu nie okazał. 

Zawsze był zbywany przez ludzi, nie był wysłuchiwany. Tym razem również miał przeczucie, że zostanie wyśmiany i w najgorszym wypadku wywalony za drzwi. Skąd takie silne zarzuty? Czy miał powód? Nie.

Taehyung wydawał się naprawdę kochaną osobą, ale został zbyt wiele razy dźgnięty w plecy, aby teraz tak po prostu, bez trudu i cienia wątpliwości zaufać nowej osobie. Jednak szatyn był inny.

Ani przez myśl mu nie przyszło wyśmianie go.

Taehyung go przytulił.

Przytulił go.

A Jeongguk jedynie zdusił cichy płacz, który bardzo pragnął wydostać się na światło dzienne. Nie wiedział tylko, że to nie on w tamtej chwili najbardziej potrzebował tamtego objęcia. Nie wiedział, co działo się w głowie drugiego.

Gdyby tylko wiedział.

~°~
dzisiaj na maxa króciutko jak widać
jak obstawiacie, o co chodzi z Tae?


the story of my life ❦ taekook ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz