11.Prawda.

77 8 2
                                    

Byungie podszedł do okna. Oparł się pupą o parapet, chcąc obserwować Se Jun'a. Znów dotknął klatki, cierpiąc katusze. Przyglądali mu się Kang, Heo i Han. Dostrzegli, że się bardzo zmienił.
- Byungie, dobrze się czujesz? - zaczął Chanie, lecz ten nie zareagował. Pomasował miejsce, gdzie biło jego serce, biorąc oddech.
- Byung Chan, serce Cię boli? - odezwał się Seung Sik.
- Cholernie mocno, to staje się nie do zniesienia, nie wiem co robić?
- Braciszku, może wezwiemy lekarza? - zaproponował Seung Woo.
- Nie jestem chory. To coś innego... nieważne... - urwał Choi, gdyż do salonu wkroczyli licealiści.
- To już się nagadaliście? - zapytał chłopak Su Bin'a.
- Tak. Potem znów porozmawiamy. Teraz ja i Byung Chan-hyung mamy spotkanie z rodzicami. - odpowiedziałem, po czym przeszedłem z narzeczonym do gabinetu.

Pary Cesarskie już czekały. Konwersację rozpoczął mój ojciec.
- Tae Kyung wspominał nam, że Jun zaproponował ustalenie daty ślubu, zaś Byung Chan, że ceremonia może odbyć się przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Osobiście nie mam nic przeciwko, mama oraz Ji Chan również. Teraz pytanie, czy pasuje wam ten termin, czy jednak wolicie inny?
- Nie mam nic przeciwko, tato. - zgodziłem się.
- Ja także się zgadzam. To nie problem. - rzekł mój ukochany.
Uśmiechnąłem się nieznacznie. Nie mogłem się doczekać tego. Będę przy nim już do końca swoich dni.
- Dobrze. Od jutra zaczniemy przygotowania. To tyle. - powiedział Cesarz Dal, natomiast ja opuściłem gabinet jako pierwszy.
Przed wejściem do pokoju dziennego zatrzymał mnie Byungie.
- Zaczekaj, Junnie.
Odwróciłem się do niego twarzą.
- Tak? Czy jest coś co mogę dla... Wiem, pewnie chcesz spotkać się z nooną. - wyskoczyłem.
- Nie, tylko chcę coś z Tobą ustalić i to na osobności. - wyznał, chwycił moją łapkę, by zaraz zaciągnąć mnie do swojej sypialni. Nie chciałem przebywać z nim sam na sam. Bałem się samego siebie.
- A więc? Słucham Cię. O co chodzi, hyung? - zapytałem.
- Po ślubie... chcesz dzielić ze mną sypialnię?
- Lepiej nie. Będziesz spotykał się z nooną, a ja nie chcę wam przeszkadzać. Wystarczy mi sypialnia, w której ostatnio spałem. Była bardzo wygodna.
Przytaknął głową, mając dziwną minę i wyszedł. Mogłem odetchnąć, uspokoić swoje serce.

Student prawa zbiegł po schodach na parter. Nagle wpadł do salonu, mówiąc.
- Han Se, mogę Cię prosić na rozmowę?
Do uniósł brwi, zgodził się, po czym obaj przeszli do holu. Byung Chan opowiedział mu o warunkach postawionych przez niego oraz Księcia Taeyang. Chłopak go wysłuchał, trochę zaskoczony. Jak skończył, licealista zapytał.
- Hyung, tylko jaka w tym moja rola?
- Jesteście ze sobą blisko. Nie chcę, by był sam. Pragnę byś go uszczęśliwił, nic więcej. Zostań jego kochankiem, rozkochaj go w sobie. Masz moje pozwolenie. - powiedział wysoki przystojniak.
- Nie, hyung. Uwielbiam Jun'a, jest dla mnie jak brat, ale nie zrobię tego, nie mogę. Widziałem jak na niego patrzysz przez okno, jak przyglądałeś mu się gdy wchodziliśmy do salonu. Kochasz go, więc to Ty daj mu szczęście. - wymruczał Sese.
- To jednostronne uczucie. On otwarcie wyznał, że mam spotykać się z Ji Min, bo ona mnie kocha. Uznał, że i ja ją pokocham. Proszę Cię, Han Se. - nie odpuszczał Książę Dal, lecz ten twardo obstawał przy swoim.

Wyszedłem z pokoju mojego narzeczonego. Po dotarciu do stopni, stanąłem. Hyung rozmawiał z moim przyjacielem. Ciekawe czego od niego chciał, bo Hans kręcił swoją czupryną? Zszedłem do holu, jak tylko Do wrócił do salonu. Choi miał zwieszoną głowę.
- Hyung, wszystko dobrze? - wyszeptałem, podchodząc.
- Tak. Chodźmy do chłopaków. - mruknął i tak uczyniliśmy.

Przez resztę dnia mój ukochany był milczący, zamyślony, taki nie swój. Chciałem poprawić mu humor.
Kiedy wszyscy rozeszli się do kwater po kolacji, złapałem hyunga za rękę, pokazując, że ma być cicho. Zostaliśmy sami. Nastała cisza, więc ją przerwałem.
- Hyung, wspominałeś że grasz na fortepianie. Zagraj coś, co lubisz.
Od razu się uśmiechnął. Przeszliśmy do sali balowej, w tej której stały instrumenty. Zasiadł przy klawiszach, a ja oparłem się, słuchając jak wspaniale gra. Po chwili dosiadłem się do niego, obserwując jego sprawne palce. Był jak zawodowiec. Poczułem się, jak na randce.
Taki wsłuchany, przyłożyłem głowę do jego ramienia. Gdy skończył grać, spojrzeliśmy na sobie w oczy. Już miałem przyciągnąć go do pocałunku, lecz wstałem.
- Chodźmy odpocząć.
Skinął czupryną i wróciliśmy do sypialni. Kolejno wzięliśmy kąpiel, ja jako pierwszy. Przebrany w piżamę, klapnąłem na łóżku. Na biurku dostrzegłem prezent, który mu podarowałem. Byłem zaskoczyłem, że trzyma go na widoku. Podniosłem się, chcąc dotknąć spinek. Tuż ze sobą usłyszałem głos Następcy Tronu.
- Wiem, że są od Ciebie.
Zrobiłem się czerwony, ale „rzuciłem" na niego okiem, pytając.
- Skąd wiesz?
- Sprawdziłem Twoje zeszyty, jak spałeś. Masz ładne pismo, jak na chłopaka. - wyznał.
- Przepraszam. Miałem się podpisać, ale nie zdążyłem. Później uznałem, że nie muszę, bo nie byłem pewny, czy Ci się spodobają i jak zareagujesz, że zdecydowałem się Cię obdarować. - wytłumaczyłem.
- Nie gniewam się. Rozumiem, ale naprawdę je uwielbiam. Miałem spinki na egzaminach. - dodał.
- Cieszę się, że udało mi się sprawić Ci radość, hyung.
- Ogromną radość. Mówiłem Ci już. Najlepszy prezent, jaki dostałem w tym roku, Jun. Skoro znam prawdę, to chcę Ci podziękować.
I przycisnął mnie do biurka. Przyłożyłem dłoń do jego, nagiego torsu, by zachować dystans.
- Wystarczy „dziękuję", nic nie chcę. - miauknąłem.
- A jeśli, ja chcę Cię czymś obdarować? - wymruczał, zaciągając mnie na łóżko, na którym usiedliśmy. Uniósł moją łapkę. Musnął ją wargami.
- Hyung...
- Przywykniesz do tego, Junnie. Ucałowanie Twojej dłoni będzie normą, jak zostaniemy małżeństwem. - wyjaśnił, ale na tym się nie skończyło. Przyciągnął mnie do siebie, by mocno przytulić. To najlepsze miejsce na świecie. „Wtopiłem" się w niego, chowając czuprynę w zagłębieniu jego szyi. Taki szczęśliwy, palnąłem.
- Hyung... pocałuj mnie... Yyy, znaczy... wybacz mi. Głupoty mówię. Pewnie znów mam gorączkę.
Wyrwałem się z jego ramion, wstając. „Co mi strzeliło do głowy?" - pomyślałem, chcąc wybrnąć z tej sytuacji. Wtem poczułem, że dotyka mojego czoła, stwierdzając.
- Jesteś chłodny, Jun. To nie gorączka.
Odsunąłem się od niego ze strachem. Mógł mnie skrzyczeć za to co powiedziałem.
- To musi być gorączka. Zmierzę ją. - uparłem się i ruszyłem do wyjścia, lecz on zatrzymał mnie. Mocno chwycił mój nadgarstek, ponownie wziął w ramiona, po czym pocałował. Myślałem, że się rozpłynę od tej czułości. Zaraz go pogłębił w taki sposób, że dostałem dreszczy. Chciałem, by ta chwila trwała bez końca.
Gdy się oderwał ode mnie, wyszeptał w moje usta.
- Jakie słodkie... sama rozkosz...
Potem położyliśmy się.
Niestety, nie mogłem zasnąć. Zastanawiałem się, dlaczego to uczynił? Może po prostu chciał spełnić kaprys licealisty.

Nazajutrz, po śniadaniu przyszli teściowie oraz bratowa przeszli do salonu. Chcieli zrobić listę gości. Chanie zaproponował wypad nad jezioro, więc się zgodziłem. Jednak gdy się szykowałem, Byung został wezwany, ponieważ miał gościa. Szybko opuścił pokój.

Książę Dal z samego rana poprosił swoją przyjaciółkę o spotkanie. Dziewczyna przyszła, trochę zaskoczona, ale uradowana.
- Dziękuję, że jesteś, Minnie. Musimy porozmawiać. To nie może czekać. - zaczął Choi.
- Słucham? Mów, Byungie. - odezwała się.
- Nie będziemy randkować, nie mogę się do tego zmusić. Wybacz mi. - oznajmił student prawa, zapinając spinki, które dostał od Lim'a.
- Dlaczego? Przecież Jun pozwolił. - mruknęła młoda dama.

Wyszedłem z kwatery mojego ukochanego. W towarzystwie jego brata, kuzyna, moich kuzynów oraz przyjaciela dotarłem do stopni. Stanąłem, widząc narzeczonego i Ji Min. Zapewne zadzwonił po nią, by się z nami wybrała. To dobrze.

Zeszliśmy do nich i usłyszałem.
- Ale ja nie chcę, Minnie. Nie będę się zmuszał, bo Cię nie pokocham. To nie możliwe, gdyż ja już jestem zakochany. Nie wyobrażam sobie zdradzić go przed i po ślubie, choć on mnie nie kocha. Wolę trwać przy nim, jako przyjaciel, niż być z Tobą na siłę. Miał racje. Szukałem daleko idealnej miłości, a ona była tuż obok mnie, poświęciła siebie, własne plany dla mnie, dla naszych rodzin, nie oczekując nic w zamian. Nie myślałem, że wystarczy mi kilka chwil i tak mocno go pokocham. Dziękuję rodzicom, że podarowali mi go w prezencie urodzinowym. Wiedzieli, że on jest mi przeznaczony. - powiedział Byung.
- Piękne wyznanie, Byungie. Dobrze, że on to usłyszał w towarzystwie świadków. - rzekła noona, natomiast ja rozpłakałem się.
Wysoki przystojniak odwrócił się do mnie. Bez wahania podszedł, ujmując moją buzię w swoje dłonie. Otarł mokre policzki, mówiąc.
- Jun, nie płacz. Przepraszam Cię. Nie powinieneś dowiedzieć się w taki sposób. To powinno wyglądać inaczej. Powinienem paść przed Tobą i wyznać Ci, jak mocno jestem w Tobie zakochany.
I upadł na kolana, chwycił moją rękę, by zaraz ją musnąć.
- Kocham Cię, hyung. - oznajmiłem, a on podniósł na mnie ślepia, zaskoczony.
- Kochasz mnie? Jak? Nic nie zauważyłem. - wymruczał.
- To dobrze. O to chodziło. Chciałem tylko Twojego szczęścia, nawet jeśli zaznałbyś je u boku kogoś innego. Byłem i jestem gotów poświęcić się całkowicie dla Ciebie. Tych kilka chwil, które spędziliśmy razem wystarczyło, bym się w Tobie zakochał. - wyjaśniłem.
- Więc ten pocałunek? - zaczął.
- Pragnąłem go, bardzo. - dodałem.
Następca Tronu Dal poderwał się z podłogi, przyciągnął mnie do siebie, kradnąc pocałunek pełen miłości, tak przy wszystkich.
- Nadal słodki, rozkoszny... - skomentował student prawa, splótł nasze dłonie i pociągnął za sobą.
- Braciszku, gdzie? - wtrącił Seung Woo.
- Do mojego pokoju. Chcę pobyć sam na sam z narzeczonym. Miłego spaceru, chłopcy. - rzekł mój ukochany, natomiast ja tylko pokiwałem łapką z uśmiechem na twarzy oraz szczęściem wymalowanym na buzi.
(...)
Kilka dni przed rozpoczęciem roku ja i Byung Chan wzięliśmy ślub. Ceremonia była wspaniała. Wszędzie były czerwone róże, które tak lubimy. Byłem ogromnie mocno szczęśliwy, ponieważ kochałem. To było najważniejsze.

Koniec.

"Przeznaczeni" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz