06.Urodziny cz.I

63 6 0
                                    

Bliżej kolejnego weekendu, tym samym urodzin mojego, przyszłego narzeczonego myślałem nad prezentem dla niego. Mieliśmy się zaręczyć. Mimo tego jaki jest, chciałem coś mu podarować. Podczas przerwy wyciągnąłem się na krześle i westchnąłem.
- Junnie, co jest? - zaczął mój kuzyn.
- Nie mam pomysłu, co kupić na prezent dla Byung Chan-hyunga. - rzekłem.
- Jeśli aż tak bardzo chcesz coś mu podarować, to może spinki do koszuli? Jako narzeczony możesz mu je sprezentować. - dodał mój przyjaciel.
- To dobry pomysł, Sese. Dziękuję. - wyskoczyłem, zadowolony.

Po lekcjach bezzwłocznie udałem się do jubilera wraz z Do oraz Jung'iem. Mieli mi pomóc wybrać, ale jak zaczęli, to wyszła z tego tylko sprzeczka. Wyprosiłem ich ze sklepu i sam zdecydowałem.
Wybrałem brylantowe spinki do koszuli. Były klasyczne, lecz stylowe. Zostały zapakowane w bordowe pudełeczko oraz takie do prezentów, owinięte piękną, satynową wstążką. Gdy miałem wypisać bilecik, przerwali mi chłopcy. Uznałem, że dokończę w domu.
(...)
W sobotę, po obiedzie pojechałem z rodziną do Księżycowego Pałacu. Powitała nas Ji Woo przekazując, że para Cesarska jest zajęta, Choi trenuje łucznictwo, a Han i Heo mu towarzyszą. Rozeszliśmy się do komnat. Rozpakowałem się, po czym z moimi kuzynami przeszedłem na pole, obok sali treningowej. Byungie rzeczywiście strzelał z łuku. Był skupiony, odziany w typowy strój dla tego sportu.

Zatrzymałem się, wpatrzony w niego. Wystrzelił strzałę, trafiając prosto w środek. Miał oko. Ocknąłem się na głos Chanie'go.
- Ooo, jesteście. Dzień Dobry.
Przywitaliśmy się i podeszliśmy do nich. Nim dołączył do nas Następca Tronu Dal, jego brat szepnął.
- Jun, jakie są Twoje, ulubione kwiaty?
- Kwiaty? - powtórzyłem, zaś przyszły weterynarz wyjaśnił.
- Kwiaciarka musi przygotować bukiet zaręczynowy. Ciocia męczyła o to Byungie'ego, ale jakimś cudem unikał odpowiedzi.
- Ale ja nie jestem kobietą, więc bukiet nie jest konieczny. - stwierdziłem.
- Jun, to tradycja. Wypada, byś dostał bukiet, choć jesteś chłopakiem. - ciągnął Chan.
- Czerwone Róże. - zdradziłem, o nic więcej nie pytając.
- A to ciekawe... - wymruczał Seungie, na którego zerknął kuzyn mojego, przyszłego narzeczonego. To było dziwne.

W końcu podszedł Książę Dal. Grzecznie się przywitałem, tak jak Sik, lecz Binnie nie tak chętnie. Zaraz drugi wysoki przystojniak zgarnął go do pałacu, natomiast Heo oraz Kang oddalili się w stronę ogrodu. Zostałem sam na sam z Byung Chan'em.
- Widzę, że trenujesz łucznictwo, hyung. Lubisz to? - zapytałem.
- Tak. To moje hobby, tak jak fechtunek, gra na fortepianie oraz leniuchowanie na słońcu. - odpowiedział.
Dla mnie to był znak, że przyjął moją propozycję.
- Ty i leniuchowanie? Nie pasuje mi to do Ciebie, Książę. - dodałem.
- Każdy lubi poleniuchować, a ja trochę bardziej. Korzystam z tego, bo jak obejmę tron, nie będę mógł sobie na to pozwolić. - wyznał.
- To prawda, ale możesz na mnie liczyć. Będę Cię wspierać, służyć pomocą, zawsze Cię wysłucham. - zapewniłem, uśmiechając się.

Byung widząc ten uroczy gest z dziurką w policzku, na moment zagapił się na licealistę. Był on czarujący, przyciągał niesamowicie.

Zauważyłem, że wysoki przystojniak przygląda mi się z uwagą. Może za dużo sobie pozwoliłem?
- To ćwicz dalej. Widzimy się wieczorem, hyung. - odezwałem się, a on rzekł.
- A Ty co lubisz?
- A czy to ważne? Nasza umowa dotyczy poznania Ciebie, nie mnie. Ja siedzę cicho, byś mógł spotykać się z kochankiem lub kochanką. Miłego popołudnia, Wasza Wysokość.
I ruszyłem ścieżką do pałacu.

Student prawa odprowadził patrzałkami Księcia Taeyang. Nie spodziewał się, że chłopak powie mu coś takiego. Zaskoczył go, dość konkretnie, ale również wywołał w nim kolejny raz to dziwne uczucie.

Po wejściu do kwatery przygotowałem białą koszulę, czarny garnitur oraz biżuterię. Przed przyjęciem wykąpałem się. Patrząc w lustro, straciłem ochotę na to wszystko. Niestety, musiałem się uśmiechać.
Wyszykowałem się, poprawiłem przed zwierciadłem łańcuszki, zamiast krawatu, czy muszki. Przypomniało mi się, że nie podpisałem bileciku i już nie zdążyłem. Może to i lepiej? Co jak mu się nie prezent spodoba? Zawsze może wrzucić go szuflady, nie wiedząc od kogo jest. Gdyby wiedział, czułby się zmuszony do noszenia spinek.

Zszedłem do głównego holu, gdzie czekali moi kuzyni z bratem oraz kuzynem Choi'ego. Chłopcy zmierzyli mnie do stóp do głów, zachwycając się.
- Gdyby nie podobał mi się Binnie, zgarnął bym Cię mojemu bratu. - palnął Seung Woo.
- Seungie... - mruknął Chan.
- Żartuję tylko. Wyluzuj, Chanie. - dodał II Książę Dal, obejmując Jung'a. Ten zawstydził się, szepcząc.
- Puść mnie. Ludzie się gapią, hyung.
- Niech się gapią, Binnie. Jesteś mój i tak już będzie zawsze. - oznajmił Han.
Miałem dobre przeczucie co do tych dwóch. Pasowali do siebie.
- A między wami nic się nie dzieje, hyungowie? - zapytałem.
- Junnie, co Ty tak nagle? - wymruczał Seung Sik.
- Pytam, bo skoro Seung-hyung i Binnie chcą randkować, to może wy też chcecie, ale wstydzicie się mi o tym powiedzieć? - wyjaśniłem.
Kangsik „rzucił" okiem na Chanie'go, który wpadł w zakłopotanie. Złapałem ich obu za ręce, mówiąc.
- Słuchajcie, nie mam nic przeciwko. Chciałbym, aby każdy mógł być szczęśliwy.
- Chan zapewne ma duże powodzenie. Nie miałbym nawet szans z innymi przystojniakami. Wybaczcie, Ji Woo-noona stoi sama. Potowarzyszę jej. - powiedział Sik, odchodząc od nas.
Przyszły weterynarz był zaskoczony słowami mojego, starszego kuzyna.
- Hyung, chyba Sik-hyung Cię lubi. - wyszeptałem, a on tylko patrzył na niego.

W holu pojawił się Byung Chan. Miał na sobie białą koszulę bez kołnierzyka, lekko odpiętą oraz niebieski garnitur. Nie potrzebował już biżuterii. Wyglądał idealnie.
Nagle podeszła do niego śliczna i pełna uroku dziewczyna. Przywitali się z uśmiechami, ściskając swoje dłonie. Znali się, do tego pasowali do siebie. Właśnie z taką panną widziałem go na ślubnym ołtarzu.
- Hej, kto to? - zacząłem cicho, przyglądając się nadal tej dwójce.
- To przyjaciółka mojego braciszka, Ji Min. Pochodzi z arystokratycznej rodziny. - wytłumaczył Seung.
- Pięknie razem wyglądają. On powinien ożenić się z nią, nie ze mną. - oznajmiłem.
- Ale wujek chce Ciebie, nie ją. - wtrącił Heo.
- Może uda mi się go przekonać, najlepiej od razu. - ciągnąłem, chcąc ruszyć do pary Cesarskiej Dal, lecz zatrzymał mnie drugi wysoki przystojniak.
- Nie, Jun. Byung Chan jej też nie kocha, choć ona jego tak. Nie psuj tego wieczoru.
Skinąłem czupryną, mocno ściskając pudełeczko. Odwróciłem się tyłem i gdybym mógł to uciekłbym stąd. Wtem, tuż za sobą usłyszałem głos Następcy Tronu Dal.
- Ji Min, przedstawiam Ci Książęta Taeyang. Su Bin, chłopak mojego brata i Se Jun. Chłopcy, to moja przyjaciółka, Ji Min.
Mój kuzyn ukłonił się, natomiast ja przywdziałem uśmiech, by powitać ją.
- Dobry wieczór. Miło mi.
- Byungie, to Twój narzeczony? - zapytała, wskazując na mnie.
- Jeszcze nim nie jest. Przyszły.. - burknął student prawa.
- Niech Ci będzie. Muszę przyznać, że trafił Ci się przystojniak i ma dołeczek, jak Ty. To urocze. - wyskoczyła dziewczyna.
Nic nie powiedziałem, bo zrobiło mi się głupio. Na szczęście mogliśmy wejść do Sali.

"Przeznaczeni" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz