07.Urodziny cz.II

61 6 0
                                    

Kiedy Tae Kyung wygłaszał mowę oraz składał życzenia synowi, zostawiłem prezent na stole, całkiem z tyłu. Potem rozpoczęło się przyjęcie. Grała muzyka, goście rozmawiali, jedli, pili i wspaniale się bawili. Wtedy dostrzegłem, że pomieszczenie jest przyozdobione czerwonymi różami, które tak lubię. To mnie trochę zastanawiało, bo Chan wspominał tylko o bukiecie zaręczynowym, nie o całej... chwila, a może Choi również lubi czerwone róże? To chyba jedyne co nas łączy....

W połowie urodzin, Cesarz Dal ponownie wszedł na podwyższenie. Zwrócił tym uwagę innych, więc nastała cisza. Obok niego stanął wysoki przystojniak. Zaraz po tym głowa rodu przeszła do rzeczy.
- Kochani, zebraliśmy się tutaj nie tylko by świętować 21-sze urodziny mojego syna, ale także pragnę ogłosić jego zaręczyny z II Księciem Taeyang, Lim Se Jun'em.
Posypały się brawa oraz odgłosy zaskoczenia. Tae Kyung przywołał mnie gestem. Wziąłem oddech i podszedłem do nich. Mój przyszły teść wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko, uchylił je, ukazując dwa, piękne pierścienie z niebieskimi oczkami. Wymieniliśmy się nimi z Byungie'm, który również wręczył mi bukiet czerwonych róż. Był piękny. Uśmiechnąłem się, zachwycony.
Następnie musiałem potowarzyszyć mojemu narzeczonemu podczas rozmów, czy składania życzeń.
Gdy to się skończyło, podeszła do nas Ji Min. Młoda dama otwarcie stwierdziła.
- Wy naprawdę pasujecie do siebie.
- Noona, może zatańczysz z hyungiem? To jego święto. Powinien je celebrować na wszelkie sposoby. - zmieniłem temat, a ona się zgodziła, po czym wyciągnęła go na parkiet.

Przekradłem się na taras, wyciągnąłem telefon, by zadzwonić do Han Se. Odebrał.
- Sese... dobrze Cię słyszeć... nie, nic... już.. już po zaręczynach.. dziękuję, choć te gratulacje nie są potrzebne... um..masz racje. Będzie dobrze, musi być. Dzięki. Miłego Wieczoru. Pozdrów wszystkich. Pa.
I rozłączyłem się, zaciskając dłonie na barierce.

Tymczasem przy jednym z filarów stali kuzyni Jun'a, brat oraz kuzyn Byung'a.
- A gdzie Junnie? - zaczął Bin, nieco zmartwiony.
- Na pewno gdzieś się kreci. Nie martw się, Maleństwo. - odezwał Seungie.
- Poszukajmy go, proszę. - jęknął maturzysta, patrząc na II Księcia Dal. Student stosunków międzynarodowych nie potrafił mu odmówić, więc rozpoczęli poszukiwania Lim'a.

Między przyszłym weterynarzem a Kangsik'iem panowała cisza. Przerwał ją ten pierwszy.
- Hyung, lubisz mnie?
- A czy to ważne? Myślę, że nie. Nie długo idę do wojska i nie będę miał czasu, na nic, do tego wiem, że nie mam u Ciebie szans. Spójrz na mnie. Nie jestem przystojny. - wymruczał starszy kuzyn Junnie'go.
- Nie mów tak. Dla mnie to nie istotne, jak wyglądasz, ważniejsze jest Twoje uczucie, hyung.
- Chan, widzę, jak patrzysz na Se Jun'a. Sam przyznałeś, że Ci się podoba.
- No tak, ale nie mam u niego szans. Od dziś jest zaręczony, a Ty w ostatnim czasie ciągle poświęcasz mi uwagę, rozmawiasz ze mną i odprowadziłeś mnie do pokoju. To mi się spodobało, bardzo. Chętnie poznam Cię jeszcze lepiej, spędzę z Tobą czas, dam Ci szansę byś mnie sobą oczarował, hyung. - wyznał Chan, łapiąc dłoń Seung Sik'a. Przyszły żołnierz uśmiechnął się, przyciągnął do siebie III Księcia Dal, by zaraz go przytulić.

Na tarasie znaleźli mnie Han oraz Jung. Mój kuzyn martwił się. Podszedł do mnie, wziął w ramiona i przytulił. Zrobiło mi się o wiele lepiej.
- Jun, nie martw się. Mój brat przywyknie do tego, a jeśli nie to trudno. Jednak możesz liczyć na Chan'a, czy na mnie, a z czasem i na Binnie'go. Jak tylko mnie pokocha, to ożenię się z nim. Zamieszka tutaj, więc będzie Ci lepiej. - palnął drugi wysoki przystojniak.
- Hej, niby kto się zakocha? To Ci się nie uda, hyung. Tak łatwo mnie nie zdobędziesz. - oznajmił Su Bin, lecz z uśmiechem. Widać, że przy innych krępował się czuć swobodę, czy okazywać uczucia wobec Seung Woo, lecz nie przy mnie.
- Nie mam nic przeciwko, hyung. Już teraz oddaję Ci jego rękę. - powiedziałem, śmiejąc się.
Na to wszedł Choi. Seungie i Bin zostawili nas, zaś ja wyjaśniłem.
- Wybacz, musiałem się przewietrzyć. Jak przyjęcie, bo ja jestem zachwycony?
- Dobrze. Nie jest źle... - przerwał, gdyż wszedłem mu w słowo.
- Pewnie mogłoby być lepiej, gdybyś nie musiał się ze mną zaręczać. Przepraszam Cię, ale o tym zdecydowali rodzice, nie ja, Książę.
- To dlaczego przepraszasz? - zapytał Byung Chan, podchodząc do mnie.
- Bo czuję się winny, bo zabieram Ci szczęście u boku kogoś, kogo mógłbyś pokochać, bo za mało się starałem, by to wszystko zatrzymać, nie dopuścić do zaręczyn, do ślubu. Dać Ci czas, byś znalazł ukochaną osobę. - odpowiedziałem i zwiesiłem czuprynę.
- Jun...
- Hyung, mój straszy kuzyn lubi Chan-hyunga. Mam nadzieję, że to Ci nie będzie przeszkadzać. - wtrąciłem.
- Idąc tutaj widziałem, że trzymają się za ręce. Z resztą, to ich sprawa. Są dorośli. - stwierdził Książę Dal.
- To wspaniale. Muszę im pogratulować. - dodałem, chcąc wrócić do sali. Jednak Byung zatrzymał mnie, chwytając za nadgarstek.
- Czekaj. Unikasz mnie, przerywasz mi, co jest?
- Nie chcę Cię denerwować. Chcę byś dobrze się czuł. To Twoje święto. Masz się śmiać, bawić, radować, tańczyć. - wyznałem.
- Dlatego wrobiłeś mnie w taniec z Ji Min?
- Nie. Tylko ja z Tobą nie mogę tańczyć. Jakby to wyglądało, hyung?
- Przekonajmy się, Jun.
I przyciągnął mnie do siebie. Wpadłem w jego ramiona, którymi objął mnie w pasie. Zadrżałem, trzymając łapki w górze. Wtem docisnął mnie do siebie, przez co przyłożyłem dłonie do jego torsu. Zaczął się ze mną kołysać, ale ja nie miałem odwagi spojrzeć w jego oczy.

"Przeznaczeni" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz