09.Wizyta na Uniwerku w Dal.

60 6 0
                                    

W piątek otrzymałem wyniki. Wszystko zdałem na 100%. Zaraz wypisałem papiery i uznałem, że osobiście je zaniosę na uczelnię, choć Sese oraz Binnie nie chcieli mnie puścić. Nie posłuchałem ich.
Miałem kolejny powód, by iść na uniwerek. Chciałem spotkać się z Byung Chan'em, pokazać wyniki, tak na żywo.

Taksówką dojechałem do granicy Cesarstw. Stamtąd udałem się spacerkiem w kierunku Uniwersytety. Niestety, po drodze spotkał mnie deszcz. Ukryłem teczkę z papierami pod marynarką, biegnąc ku kampusowi. Po dotarciu do bram, zatrzymałem się. Stresowałem się trochę, bo to nie był mój kraj. Stanie się nim, jak zostanę „żoną" Księcia Dal.

Podążyłem do głównego budynku. Mijający studenci, obserwowali mnie. Po ich minach widziałem, że wiedzą kim jestem. Pozostało mi uśmiechać się.
Wszedłem do sekretariatu, przywitałem się z paniami, które były w szoku, że ja Książę Taeyang chcę studiować na tej uczelni. Jednak domyśliły się, dlaczego. Przyjęły moje dokumenty i mogłem poszukać wysokiego przystojniaka.
Wyciągnąłem telefon, ale nie mogłem się dodzwonić, wiadomości też nie dochodziły. Może miał ważne spotkanie? Na szczęście przestało padać.

Wyszedłem z budynku. Będąc na schodach zauważyłem, i hyunga, i noonę. Miałem szczęście.
Podszedłem do nich, chcąc się przywitać. Nie zrobiłem tego, ponieważ usłyszałem ich konwersację.

W tym samym czasie przed uczelnią, na ławce usiedli Byungie oraz Ji Min. Studentka chciała porozmawiać, więc przeszła do konkretów.
- Byung Chan. Wiem, że jesteś zaręczony, ale wiem również, że Ty i ten Książę macie postawione pewne warunki. Wiesz także, że ogromnie mocno Cię kocham i pragnę być z Tobą. Daj mi szansę. Mogę być Twoją kochanką, nie przeszkadza mi to.
- Ale ja Cię nie kocham, nie wiem, czy będę w stanie pokochać, a co jeśli się tak nie stanie? Nie chcę Cię ranić, stracić, przyjaźnimy się od dziecka. - wyznał Choi.
- Nie stracisz, a mogę urodzić Ci następcę tronu. Twoja siostra nie musi tego robić. - ciągnęła dziewczyna.
- Minnie, doceniam to, lecz nie myślę na razie o takich rzeczach... - przerwał Byung, gdyż wszedłem mu w słowo.
- Hyung, ale noona Cię kocha. To ważne. Chce... apsik... ona chce... urodzić Ci następcę, apsik...
Potarłem nosek, trzęsąc się. Oboje spojrzeli na mnie. Hyung poderwał się z miejsca, pytając.
- Co Ty tutaj robisz? Dlaczego jesteś taki mokry, do tego bez ochrony?
- Apsik... ja przyszedłem spotkać się z Tobą i powiedzieć, że zdałem wszystko na 100%, a także złożyć papiery na uniwersytecie. Prosiłeś mnie o to, pamiętasz? - odpowiedziałem, kichając ponownie.
- Na zdrowie... Mogłeś zadzwonić. - dodał.
- Dzwoniłem, ale chyba telefon Ci padł.. Przepraszam, że tak bez powitania wtrąciłem się do rozmowy.. apsik. - wyjaśniłem.
- To nie istotne... cały się trzęsiesz. Jedziemy do mnie. Ji Min, wybacz nam. - rzekł mój narzeczony, chwycił moją łapkę i pociągnął za sobą.

Gdy kroczyliśmy w stronę parkingu, odezwałem się.
- Hyung, wrócę do domu. Dokończ... apsik... rozmowę z nooną... apsik.
- Możesz się rozchorować, Jun. Wsiadaj.

I pojechaliśmy do Księżycowego Pałacu. Wpadliśmy do holu. Byung Chan poprosił o zupę oraz herbatę z miodem i cytryną. Potem zabrał mnie do swojego pokoju. Po zamknięciu drzwi, zażądał.
- Rozbieraj się. Potrzebujesz gorącej kąpieli.
- Hyung, są też inne sposoby na rozgrzanie się, i to o wiele szybsze. Na przykład ciepło drugiego ciała. - palnąłem, ale to chyba przez gorączkę.
- Poważnie? - wymruczał, natomiast ja przytaknąłem, rozbierając się.
Wtem zrzucił z siebie płaszcz, sweterek, by zaraz odpiąć koszulę. Pomógł mi zdjąć moją i wziął mnie w ramiona. Był taki przyjemnie ciepły. Pachniał niesamowicie. Moje serce zabiło mocniej. Otoczyło mnie też poczucie bezpieczeństwa. Wtuliłem się w niego całym sobą.

Książę Dal docisnął bardziej narzeczonego do swojego ciała, zaciągnął się jego wonią, z szybko bijącym sercem. To co czuł w tej chwili, było niezwykłe. Nigdy wcześniej tego nie doznał.
- Hyung, puść. Wystarczy. A jak ktoś nas zobaczy? - wyszeptałem.
- Jesteśmy narzeczeństwem. Przecież to nic złego tulić się. - stwierdził.
- Ale ja jestem półnagi. Wyglądamy, jakbyśmy mieli... mieli... - urwałem, nie potrafiąc dokończyć zdania, lecz on to uczynił.
- Mieli się kochać? To fakt. Tak to wygląda.
Potwierdziłem i odsunął się.
Zaraz podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ciepły dres. Następnie zaprowadził mnie do łazienki. Wziąłem ciepły prysznic.

Kiedy wróciłem do sypialni, nie był sam. Przy drzwiach stali służąca oraz jakiś mężczyzna. Oboje ukłonili się.
- Jun, to dr Lee. Zbada Cię. Dzwoniłem do Twoich rodziców, opowiedziałem wszystko. Masz tutaj zostać. Jutro Cię odbiorą. Su Bin i Seung Sik-hyung przywiozą Ci rzeczy. - rzekł Następca Tronu Dal.
Skinąłem czupryną, pozwoliłem się zbadać. Lekarz powiedział, że to tylko przeziębienie. Zlecił wygrzać się, brać witaminę C, wziąć lek na gorączkę, dużo pić oraz odpoczywać.

Po posiłku wróciłem z Byung Chan'em do jego kwatery. Zaciągnął mnie na łóżko, położył i przykrył. Pościel nim pachniała. Ułożył się obok mnie, spojrzał w milczeniu. Przekręciłem się twarzą do niego, mówiąc.
- Przepraszam, że sprawiam Ci kłopot, hyung.
- To nie kłopot. Problem by był, jakbym puścił Cię samego do domu, Junnie. Nie jestem zły, tylko trochę zmartwiony, a zarazem uradowany. Myślałem, że nie spełnisz mojej prośby.
- Przemyślałem to sobie. Uznałem, że to najlepsze wyjście. Znając naszych rodziców mogą szybko wyznaczyć datę ślubu. Praktyki oraz staż odbędą w szpitalu, w Taeyang, ale pracować będę w Dal, hyung.
- Tak łatwo zmieniłeś swoje plany, dla mojego kraju, dla tego związku? - zapytał.
- Jestem gotów na takie poświęcenie. Nie mogę przynieść wstydu obu Cesarstwom, naszym rodzinom oraz Tobie. - oznajmiłem.
Wysoki przystojniak położył się na plecach. Jego wyraz twarzy mocno się zmienił. Podniosłem się, szepcząc.
- Hyung, coś się stało?
- Poświęciłeś siebie, swoje plany, by zadowolić mnie, nasze rodziny, nasze kraje, a ja nic dla Ciebie nie zrobiłem. Na dodatek ciągle byłem niezadowolony, przyczepiałem się do Ciebie, odrzucałem każdą próbę poznania się i raniłem Cię tym samym. - wyznał.
- Trochę przesadzasz. Z resztą, było minęło. Dogadaliśmy się, a to najważniejsze. Z czasem zaprzyjaźnimy się. To nam wystarczy, do śmierci. - powiedziałem, siadając wygodnie.
- Dlaczego tak łatwo na to wszystko przystałeś? - znów zapytał.
- Prosił mnie o Chan-hyung i Twój ojciec. Nie mogłem im odmówić, nie potrafiłem. Proszę Cię, nie miej do nich pretensji. Cenią sobie tradycje, chcą jak najlepiej dla Ciebie, dla kraju. - odpowiedziałem.
- Nie mam pretensji. Rozumiem to, dlatego się poddałem i nie żałuję, bo okazałeś się całkiem fajnym dzieciakiem, dzieciaku.
- Och, Ty znów z tym „dzieciakiem." Nie długo skończę 20 lat i zacznę studia. Nie będziesz mógł mnie tak nazywać. - upomniałem go, po czym wykręciłem się tyłem, układając na boku. Poczułem, że Choi przysuwa się do mnie. Objął mnie ręką, dociskając do siebie. Zadrżałem zakłopotany.
- Boisz się, że tak drżysz? - wyszeptał do mojego ucha.
- Nie jestem zwyczajny do takiej bliskości, przecież wiesz. Dla mnie przytulanie się do obcej osoby, trzymanie się za ręce, pocałunki, czy leżenie obok siebie, to nowość. - wytłumaczyłem, zaś on musnął oddechem moją szyję. Szybko wróciłem na plecy, mówiąc.
- Nie rób tak.
W tym momencie nasze oczy spotkały się.
- A Ty nie patrz tak, bo się zakochasz? - palnął student prawa.
- To Ty tak na mnie patrzysz i możesz się zakochać. Lepiej, abyś zakochał się w noonie. - mruknąłem.
- Ty też będziesz mnie o to męczył, Jun?
- Ona Cię kocha, hyung. To ułatwia sprawę. Chce dać Ci dziecko, istotkę, której ja Ci nie dam, bo nie mogę. I nie mam nic przeciwko. Sam z czasem nauczysz się ją kochać, a bobas was zbliży. Przecież pragniesz miłości.
- Mam umawiać się z nią, będąc z Tobą w narzeczeństwie? - zapytał.
- Tak. By wyglądało to niewinnie, to mogę wam towarzyszyć. Oczywiście okazywanie sobie uczuć musicie ukrywać. Hyung, czasami nie warto szukać nie wiadomo gdzie idealnej miłości, skoro ta wyjątkowa może stać u Twojego boku. Nie ma co się zastanawiać. Wezmę za to całkowitą odpowiedzialność. Możemy powiedzieć Twojemu ojcu, że to ja chciałem byś miał potomka, którego nie mogę Ci dać. - zaproponowałem.
Gdy mój narzeczony miał się odezwać, do pokoju weszła służąca. Przekazała, że Cesarz chce go widzieć, więc zostałem sam.

Popatrzyłem w stronę drzwi, dotykając swojej klatki piersiowej. Czułem w niej ból, jak mówiłem o noonie oraz dziecku. Czyżby te kilka chwil, które z nim spędziłem wystarczyły bym się w nim zakochał? Na to wygląda, że tak.

"Przeznaczeni" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz