𝐰𝐢𝐞𝐳̇𝐚 𝐚𝐬𝐭𝐫𝐨𝐧𝐨𝐦𝐢𝐜𝐳𝐧𝐚

1K 67 277
                                    

„𝐈 𝐰𝐚𝐧𝐧𝐚 𝐭𝐚𝐤𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐬𝐨𝐦𝐞𝐰𝐡𝐞𝐫𝐞 𝐬𝐨 𝐲𝐨𝐮 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐈 𝐜𝐚𝐫𝐞
𝐁𝐮𝐭 𝐢𝐭'𝐬 𝐬𝐨 𝐜𝐨𝐥𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐈 𝐝𝐨𝐧'𝐭 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐰𝐡𝐞𝐫𝐞”

Każdy wiedział, że impreza w pokoju wspólnym Gryffindoru, nie może skończyć się dobrze.

A najbardziej była o tym przekonana Lily Evans, która łypała groźnie na swoje przyjaciółki, które brutalnie zaciągnęły ją do gry w butelkę, bo byli tam Huncwoci.

"najprzystojniejszy" Syriusz Black, a także "najlepszy" James Potter.

Z opisem Remusa całkowicie się zgadzała. Sama tak uważała i uwielbiała tym denerwować swojego drugiego bliskiego przyjaciela. Lupin był naprawdę słodki. Przez swoją futrzastą przypadłość całkowicie w to wątpił i prawił monologi, że będzie wiecznie sam, co było oczywiście nieprawdą, bo Lily wiedziała swoje.

Lily zawsze miała rację i wszystko dobrze wiedziała.

Wiedziała to, że Remus zaraz po Syriuszu jest najbardziej rozchwytanym chłopakiem w Hogwarcie. Nawet tego głupottera wyprzedził. Jednak Lupin poprostu odrzucał tą myśl od siebie i wciąż żył trybem życia samotnika.

Peter był raczej cichy i skryty, ale wiedziała, że jej przyjaciółka Mary Mcdonald o takim samym charakterze, która posiadała takie same zamiłowanie do zielarstwa co Pettigrew, podkochuje się w nim.

Do gry dołączyło sporo osób, więc trzeba było usiąść na środku pokoju, bo przy kominku, zdecydowanie brakowało miejsc. Całkiem pokaźna grupka gryfonów, zgranych jak prawdziwa rodzina, usiadła na szkarłatnym dywanie. Butelka, po ognistej whiskey wylądowała na środku, a potem zaczęła się obracać wokół własnej osi i wskazywała na najrozniejsze osoby.

— Gideonik! — zawołał Syriusz, zacierając ręce.

— Tak mnie zwą, kochanie — Prewett, który siedział obok czarnowłosego, oparł głowę o jego ramię i zatrzepotał rzęsami.

— Gejowska atmosfera się robi — Frank poprawił się na dywanie. — no, a teraz proszę mówić, pytanie czy wyzwanie?

— Oczywiście, że wyzwanie!

— No to... — Black, chwilę się zastanowił.

James obserwował wciąż Lily, która była nieziemsko piękna i mądra. Była niczym afrodyta, która powstała z piany morskiej. Potter nie mógł przestać na nią patrzeć. Była jak magnes, który przyciął jego czekoladowe oczy. Ta szmaragdowa zieleń, była zbyt piękna, żeby jej nie kochać.

Rudowłosa poczuła jak ktoś jej się przypatruje. Mimowolnie spojrzała w stronę Jamesa. Było to bardzo oczywiste, że to on jej się przypatruje. Bo kto by chciał taką nudną, poważną, kujonkę, która gardziła alkoholem, papierosami i imprezami, a także, która wołała siedzieć w bibliotece z książkami?

I tu pojawiały się jedynie dwie osoby, które kochały taką Lily.

James Potter i Severus Snape. Odwieczni wrogowie zakochani w jednej osobie.

To sprawiało, że ich nienawiść do sobie była niewyobrażalnie silna, a także znana na cały Hogwart. Zarówno pośród uczniów, jak i nauczycieli. Ilość wyzwisk, które kierowali do siebie w ciągu jednego dnia była nie do policzenia, a ilość żartów Jamesa, które zazwyczaj obracały się wokół Snape, także była ogromna.

James posłał głupkowaty uśmiech do Lily. Poczuł motylki w brzuchu. Żołądek skręcał się, a serce robiło fikołki, jakby chciało wybiec przez usta Pottera i pocałować Evans. Dziewczyna przewróciła oczami i odwróciła wzork od Rogacza. Chłopak nie okazał tego, ale w środku czuł się bardzo źle. Był przygnębiony i miał dość tego, że Lily wciąż go olewała. Był w stu procentach. Ba! Nawet w dwustu i trzystu, pewien, że gdyby tylko wystąpiło jakieś zagrożenie w które zamieszana byłby on i Lily, a na dodatek tylko jedna osoba miałaby przeżyć, rzuciłby się przed rudowłosą. Mógłby zrobić dla niej wszystko. Dosłownie wszystko.

𝚗𝚊𝚜𝚣𝚊 𝚙𝚒𝚘𝚜𝚎𝚗𝚔𝚊 | 𝗝𝗜𝗟𝗬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz