𝐧𝐚𝐮𝐜𝐳𝐲ć 𝐬𝐢ę 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚ć

423 32 70
                                    

❝𝐚𝐧𝐝 𝐢 𝐰𝐚𝐧𝐧𝐚 𝐜𝐫𝐲,𝐢 𝐰𝐚𝐧𝐧𝐚 𝐥𝐞𝐚𝐫𝐧 𝐭𝐨 𝐥𝐨𝐯𝐞
𝐛𝐮𝐭 𝐚𝐥𝐥 𝐦𝐲 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐫𝐬 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐛𝐞𝐞𝐧 𝐮𝐬𝐞𝐝 𝐮𝐩
𝐨𝐧 𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐥𝐨𝐯𝐞,𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐥𝐨𝐯𝐞❞

Do Hogwartu James wrócił późno. Przygarbiony, smutny. Bez nawet jednej kropli radości. Powoli się poddawał, a to nie pasowało do niego. Miał ochotę zrezygnować z walczenia o Lily, która nie chciała go.

James Potter chłopiec, który nie poddawał się. Zawsze walczył z przeciwnościami losu, próbował pogodzić się ze smakiem porażki.

Szedł z gitarą po pustych korytarzach Hogwartu. Oczy wyglądały, jakby same umierały. Twarz nie wyrażająca żadnej emocji. James stał się cieniem samego siebie. Przez pokój wspólny przeszedł nic nie mówiąc. Wdrapał się po kamiennych schodkach na górę, i wszedł do dormitorium. Nawet zwykle otworzenie i zamknięcie drzwi stało się ogromnym wyzwaniem. Syriusz widząc swoją gitarę w dłoni Pottera, odrazu zainterweniował :

- Skąd masz moją gitarę? - zapytał oburzony, ignorując smutek przyjaciela.

- Zamknij się wreszcie - prychnął Peter, widząc przygnębienie przyjaciela.

- Uważaj, bo się wystraszę - odparował Black i szybko odebrał przyjacielowi swoją gitarę.

James opadł na łóżko. Twarz zatopił w poduszkach i nic nie powiedział. Stracił siły na wszytko. Cały świat oblał się szarością. Żadnych kolorów. Tylko przygnębienie.

Lily. Lily Evans. Najpiekniejsza dziewczyna świata. Czysta perfekcja. Skóra z jedwabnego szkła. Oczy stworzone z trawy. Rude, puszyste włosy idealnie pasowały do jesiennych odcieni. Głos, jakby zabrała aniołowi. Była idealna. Bez żadnej skazy.

A on? A James? Wybuchowy, nie uczący się chłopak, który zapewne ma w szkole wielu wrogów. Nie idealny. Skóra przyozdobiona w kilka większych blizn, które były pamiątka po jego, jak to nazwał jego tata, walecznym dzieciństwie. Z burzą włosów, które zawsze były tak brzydkie, tak okropne. Twarz, która zawsze miała gdzieś skazy. Oczy, brzydkie, brązowoczekoladowe.

I wiele osób, by powiedziało, że James Potter, był największym optymistą Hogwartu. Był osobą śmiejąca się bez przerwy, kochającą psikusy i łamanie zasad szkolnych. Ale nikt niemiałby odwagi powiedzieć, że James nocami siadał i rozmyślał nad wszystkim, co go przytłacza. Czyli nad jego życiem. Życiem, które dawało mu w kość. Które znęcało się nad nim. On odgrywał rolę marionetki. Marionetki, która nie raz wykonała zbyt gwałtowny ruch, a jej sznureczki zerwały się. Ale zawsze coś było, dzięki czemu podnosił się i znów stawał na równe nogi.

- Rogaś? - zapytał nieśmiało Remus, siedząc na swoim łożku.

Minęło kilka minut, aż James odwrócił się twarzą do góry.

- Tak? - wychrypiał słabo.

- Co się stało? - tym razem zapytał Pettigrew.

-Nic ważnego... Peter, Mary chyba cię szukała... A ty, Syriuszu... Pogódź się z Remusem..

- Nie - odparł stanowczo Lupin. - może się kiedyś pogodzimy, ale teraz żądam wyjaśnień.

- A Mary nie ucieknie. Ja też zostaję, i także wyczekuję wyjaśnień.

- Ja też - dodał Syriusz.

Potter wziął głęboki wdech. Bardzo dziękował, że dane mu było poznać jego przyjaciół. Którzy za każdym razem pocieszali go. Dziękował im za to, że wytrzymali z jego naprawdę niełatwym charakterem.

𝚗𝚊𝚜𝚣𝚊 𝚙𝚒𝚘𝚜𝚎𝚗𝚔𝚊 | 𝗝𝗜𝗟𝗬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz