𝐰𝐚𝐥𝐤𝐚

390 35 85
                                    

❝𝐚𝐧𝐝 𝐢𝐟 𝐬𝐨𝐦𝐞𝐛𝐨𝐝𝐲 𝐡𝐮𝐫𝐭𝐬 𝐲𝐨𝐮, 𝐈 𝐰𝐚𝐧𝐧𝐚 𝐟𝐢𝐠𝐡𝐭
𝐛𝐮𝐭 𝐦𝐲 𝐡𝐚𝐧𝐝'𝐬 𝐛𝐞𝐞𝐧 𝐛𝐫𝐨𝐤𝐞𝐧, 𝐨𝐧𝐞 𝐭𝐨𝐨 𝐦𝐚𝐧𝐲 𝐭𝐢𝐦𝐞𝐬❞

Mecz quidditcha był czymś naprawdę pięknym dla Jamesa. A w szczególności mecz Gryffindoru i Slytherinu, bo to wtedy mógł pokazać, że dzieci odwagi są lepsze, od dzieci ambicji. I tak oto stał dumnie przy wejściu na stadion. Trzymając w dłoni najlepszą miotłę. Na samym przodzie jako kapitam drużyny. Za nim, odziani w czerwień gracze. Od każdego promieniowała odwaga, a także radość. W końcu każdy tak długo wyczekiwał starcia się czerwieni z zielenią.

Usłyszeli gwizdek. Czas wchodzić.

- Pamiętajcie... Jestesmy gryfonami, mamy talent. Do naszej drużyny nikt się nie wkupuje, więc mamy jak w banku wygraną - powiedział James.

- GRY-FFIN-DOR - odpowiedział mu radosny krzyk pozostałych zawodników.

Usiedli na miotłach, przygotowali się, a kiedy już mogli wystartować, wzbili się w powietrze w towarzystwie głośnych okrzyków, kibicujących im uczniów. Trybuny były opatulone kolorem zielonym i czerwonym. Okulary zaczarowane przez Remusa, bardzo pomagały w patrzeniu Jamesowi. Mógł widzieć dosłownie wszystko w odległości kilku kilometrów.

Mecz trwał w najlepsze. Zarówno Gryffindor, jak i Slytherin wciąż zdobywali punkty. Kafle przelatywały jak oszalałe. Krzyk Maurycego Daltona, gryfona z siódmego roku, który komentował każdy mecz, z trybun, rozlewał się po całym boisku.

- Znokaltowal go! - krzyknął Maurycy. - SPALIĆ GNOJA! ALE PROFESOR MCGONA-

James wciąż słyszał jak Slytherin wygrywał dziesięcioma punktami. Jednak w końcu nadszedł ten czas, kiedy Potter mógł rozglądać się za złotą i szybką kulką. Rozglądał się, plątał nad boiskiem, wciąż mijając szukającego Slytherinu. I po pięciu minutach spostrzegł delikatny blask obok trybun, które dosłownie świeciły barwą zielono srebrną. Zanurkował bardzo szybko w dół. Na tyle szybko, że jakimś cudem usłyszał jak ktoś krzyczy "Merlinie! Zabije sie!". Zauważył kątem oka jak Regulus Black, szukający domu węża, także zauważył złoty znicz. Spojrzeli na siebie morderczym wzrokiem.

- Strach obleciał, Potter? - warknął ślizgon.

- Chciałabyś -odparował okularnik i pochylił się bardziej nad miotłą, powodując przyspieszenie.

Znicz wciąż uciekał, chował się i wlatywal w zakamarki, do których wpadniecie na miotle graniczyło z cudem. Czasem bardzo ostro skręcał. James na szczęście takie zakręty miał opanowane i w przeciwieństwie do Regulusa, nie spadał prawie z miotły. W końcu cel szukających wzbil się w górę. Dwójka zrobiła to samo. James wciąż wpatrywał się w znicz, a Black co chwilę spoglądała w dół. Po chwili zrezygnował i odleciał w dół.

Jeszcze trochę. Palce okularnika znajdowały się milimetry od znicza. W końcu oplotły się wokół kuleczki. James spojrzał z dumą na znicz. Zawisł w powietrzu i zaczął powoli zlatywac do dołu. Przywitały go oklaski i krzyki gryfonów.

- POTTER, ZŁAPAŁ ZNICZA! - zawołał Maurycy, aż mikrofon zaczął piszczeć.

Tłuczek niespodziewanie uderzył Jamesa z rękę z ogromną siłą. Na tyle silną, że zrzucił go z miotły i złamał sobie rękę. Poczuł ból koniczyny. Próbował się nie ruszać, bo każdy nawet najmniejszy ruch wywoływał falę bólu.

- TY SZMATŁAWCU! DZIŚ, SOLO, JA I TY, NA BŁONIACH, SMITH - ryknął Dalton do mikrofonu.

Pani Pomfrey i cała gromada gryfonów, podbiegła do Jamesa.

𝚗𝚊𝚜𝚣𝚊 𝚙𝚒𝚘𝚜𝚎𝚗𝚔𝚊 | 𝗝𝗜𝗟𝗬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz