𝐬ł𝐨𝐰𝐚

367 37 61
                                    

𝐒𝐨 𝐢'𝐥𝐥 𝐮𝐬𝐞 𝐦𝐲 𝐯𝐨𝐢𝐜𝐞, 𝐢'𝐥𝐥 𝐛𝐞 𝐬𝐨 𝐟𝐮𝐜𝐤𝐢𝐧𝐠 𝐫𝐮𝐝𝐞,
𝐰𝐨𝐫𝐝𝐬 𝐭𝐡𝐞𝐲 𝐚𝐥𝐰𝐚𝐲𝐬 𝐰𝐢𝐧,𝐛𝐮𝐭 𝐢 𝐤𝐧𝐨𝐰 𝐢'𝐥𝐥 𝐥𝐨𝐬𝐞

James z wyraźną nienawiścią patrzył na ślizgona, który szedł przed nim obok Profesor McGonagall. Można by rzec, że wypalał dziury w jego głowie. Obok Pottera szła Lily. Wzrok spuściła i nie miała zamiaru patrzeć. Weszli do gabinetu nauczycielki transmutacji. Starsza kobieta usiadła za biurkiem, a trójka uczniów stanęła przed nim.

— Co to miało znaczyć? Co się tam stało? — zapytała surowym tonem nauczycielka.

— Eeeee... — bąknął James.

— Jak mówiłem... Rzucił się na mnie.

— Jak?

Zanim Severus się odezwał znowu, James otworzył usta i wypalił najszybciej jak umiał :

— Snape uczepił się Lily.

— Skąd to wnioskujesz, Potter?

— Nazwał Lily szla-... Nie. Ja tego nie powiem.

— Panno Evans, czy Pan Snape nazwał cię szlamą?

Dziewczyna milczała. Wpatrywała się w stare kafelki, zaszklonymi oczami.

— Tak — wyszeptała cicho. Prawie bezgłośnie.

Nauczycielka transmutacji wzięła głęboki wdech. Spojrzała się na chłopców.

— Potter... Doceniam to, że chciałeś obornic przyjaciółkę, ale uważaj na tą rękę. Minus pięć punktów za bójkę. A ty, Severusie... — zmierzyła groźnym wzrokiem ucznia. — nie spodziewałam się takiego zachowania. Minus piętnaście punktów, za tak okropne słownictwo i brak szacunku, dla swojej przyjaciółki. Naprawdę nie sądziłam, że tak się zachowasz. Odejdźcie. Bez kłótni.

James, Snape i Lily opuścili w ciszy gabinet nauczycielki. Szli nie odzywając się.

— Potter nie potrafi powiedzieć słowa. Niewiarygodne — zaśmiał się ślizgon.

— Noi po co się odzywasz? — wycedził James. — morda ci się nie zamyka. W końcu ci się skrzywi jeszcze bardziej, chociaż nie wiem czy to jeszcze jest możliwe.

— Nie, przestańcie — wyszeptała cicho Lily.

— Myślałem, że masz tą głupią gryfonka odwagę.

— W przeciwieństwie do ciebie, jestem Odważny, ale nie mam odwagi, NAZWAĆ TAK LILY.

Severus zaśmiał się głupio.

— Słuchaj — warknął Potter. — mam cie dosyć. Za kogo ty się masz? Myślisz, że możesz wyzywać każdego jak popadnie? Weź może ty się czasem uderz w ten pusty łeb. Jakim prawem nazwałeś tak Lily? Lily, która jest cudowna, piękna, wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Jakim pieprzonym prawem tak ją zraniłeś? Kiedy tylko skończymy tą szkołę policzymy się. Nawet jeśli miałbym znowu złamaną rękę.

Odwrócił się na pięcie. Drżąc ze złości szedł szybko, prosto i stanowczo. Stąpał po kafelkach, chcąc je zniszczyć ze złości.

— Bardzo wzruszające! — krzyknął za nim Severus.

Jamesowi puściły nerwy.

— Słuchaj. Jestem małym, bezużytecznym, pieprzonym, nielubianym, okropntym, brzydkim, samotnym, obrzydliwym, obślizgłym, śmieciem, którego nikt nigdy nie zechce. Będziesz jedynie małym gnojkiem, którym każdy będzie gardził. Odstraszasz wszystkich dookoła. Jesteś szkaradą, jeszcze nigdy nie widziałem tak kbrzydliwego człowieka... Czekaj, to ciebie można człowiekiem nazwać? Będę tak w cholerę niemiły. Zrównam cię z ziemią. NIE MASZ PRAWA WYZYWAĆ LILY W MOJEJ OBEZNOSCI.

— Doprawdy? Spójrz w lustro Potter. Popularność to nie wszystko. Spójrz w lustro i wtedy powiedz kto jest przydli.

— W przeciwieństwie do ciebie, lustra na mój widok nie pękają.

— Jestem jedynie pustym debilem, który nic nie wie i nic w życiu nie osiągnie.

— Może i nic nie osiągnę, ale będę mieć przyjaciół.

— w takim razie ja też będę ich mieć.

— Ty? Weź może się jebnij czy coś. Wątpię by ktoś chciał być blisko ciebie. Jesteś beznadziejny. Kogo ty masz? Śmieci za przyjaciół?

— Regulus, Lucjusz — zaczął wymieniać Severus.

Lily stała z łzami w oczach, słuchając tych wszystkich wyzwisk.

— ONI NIE MAJĄ PRZYJACIÓŁ TAK SAMO JAK Ty! — krzyczał James. — jesteście samotni! Nikt was nie chce, nikt was nie kocha! JESTEŚ GŁUPIĄ POMYŁKĄ SNAPE!

— strzy cię nie kochają. Dziwię się czemu jeszcze cię do śmietnika nie wyrzucili.

— najwyraźniej mnie kochają.

— Miałbym co do tego wątpliwości. Jesteś nikim, Potter.

— Odezwał się.

— Lily nie zasługuje na kogoś takiego jak ty.

— Jesli nie zasługuje na mnie, to na ciebie jeszcze bardziej nie zasługuje. Jest zbyt wyjątkowa, by stać obok kogoś takiego jak ty!

— MOŻECIE PRZESTAĆ!? — po korytarzu rozpłynął się krzyk rudowłosej. — przestańcie! W tej chwili!

— Lily, ja cię bronię...

— I co z tego!? Nie prosiłam się. Jesteście takimi samymi dupkami! Nie odzywaj się do mnie, Snape. A ty Potter... A ty się odwal i zapomnij, że kiedykolwiek będę z tobą. Dla mnie jesteś nikim.

James poczul ukłucie. Poczul jak ktoś wbił mu w plecy sztylet, wbijając go prosto w serce. Stanął jak wryty w ziemię. Lily uciekła płacząc, a Snape odwrócił się zezloszony i odszedł. James poczul jak zapada się. Poczul jak powoli odpływa, jak wszystko raci sens.

Stracił nadzieję. Stracił nadzieję na to, że Lily go zechce.

Nic tak nie boli jak odrzucenie i utracenie ukochanej osoby.

James osunął się na ławeczkę. Zakryl twarz dłonią, przeczesał włosy. Przetarł zmęczone oczy.

To wszystko było już bezsensu. Nic nie było dobrze. Lily go nienawidzi. A on tylko chciał ją obronić.

Slowa, które miały wygrać, przegrały.



[dziś krótszy rozdział, a na dodatek beznadziejny. Wybaczcie]

[do końca książki zostały 2 rozdziały + zakończenie]

[nie sprawdzany, więc przepraszam za błędy, jak są]

𝚗𝚊𝚜𝚣𝚊 𝚙𝚒𝚘𝚜𝚎𝚗𝚔𝚊 | 𝗝𝗜𝗟𝗬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz