Cóż...Tym razem, choć jasno było, myśli i uśmiech Damiana ani trochę nie rozpromieniały. Ciemnowłosy siedział wciąż znudzony, z twarzą w poduszkę "płacząc" żałośnie. Nie używał do tego łez, bo już mu się nie chciało. Z resztą,  stracił chęci do czegokolwiek.  

Była 14, i kilka niepotrzebnych minut. Minuty nie są ważne, nigdy nie były.  Czy ktoś uwierzyłby mu, gdyby powiedział o wszystkim?  Damian wstał,  a raczej sturlał się z łóżka bez emocji. Śnił mu się śnieg. Przepiękny, biały śnieg. Czystszy niż  najbielsza biel, jaka istnieje. Coś, czego wyobrazić się nie da. Czuł, że może go dotknąć. Wyciągnął rękę, ale wtedy pojawiły się chmury. Znów deszczowo. Cofnął czerwoną od zimna dłoń, i zaczął biec, lecz wtedy się obudził. Cudowne uczucie zniknęło, a sam on znalazł się w swoim szarym, obrzydliwym domu. On też był obrzydliwy,  brzydził się siebie, i wszystkiego co z nim związane. 

Brzydził się ran na swoim ciele,

Brzydził się podkrążonych oczu, które ciągle wypominała mu matka, 

Brzydziły go jego ubrania, i ślina, która wypływała mu z ust podczas snu.

Nienawidził tego. Chciał już po prostu być wolny, wolny od wszystkiego. Codziennie zastanawiał się, dlaczego. Dlaczego to on czuł przeszywający serce ból. Z jego ust wydobywał się niemy krzyk o pomoc. Nikt go nie słyszał. Winił się za to, że ojczym go bije, i  za to, że jest już jedną nogą w grobie. Doskonale o tym wiedział, jednak nie mógł nic z tym zrobić.

Brunet wciąż owinięty ciepłą kołdrą, wkroczył do łazienki, jakby smutny, że nie chciało mu się spać dłużej. Umył lekko przymarznięty zęby, i wrócił do pokoju. Jego podróż nie trwała zbyt długo, ale zmęczył się przy niej jak przy maratonie. Ziewnął raz, a potem drugi. Nagle jednak rozległo się pukanie do drzwi. Nie chciało mu się otwierać, ale gdy odgłos się powtórzył powiedział lekko schrypniętym głosem szybkie "Otwarte", i z zaciekawieniem przyglądał się drzwiom. Usłyszał jednak tylko skrzypanie, ponieważ nikt przez nie nie przeszedł.

 – Xu? To ty? Nie żartuj sobie, nie mam dziś humoru.  – Powiedział Damian. Był przekonany, że to ona, i zaraz tuż obok jego uszu zabrzmi wesołe "BUUU!".  Tak jednak się nie stało. Brązowooki był zmieszany, i nie wiedział już, czy aby na pewno to jego najbliższa przyjaciółka odwiedziła go tego słonecznego dnia.

 – Idiotka... – Wyszeptał. To nie tak, że się bał. Bez żadnego wiele ukazującego wyrazu twarzy, podniósł się na nogi i podszedł do drzwi. 

Nic jednak nie zauważył, ani nie usłyszał. Gdyby była to Xu,  na pewno już dawno ujawniłaby się, i coś powiedziała. Skupiony na drzwiach omal nie upadł na ziemię, czując delikatny powiew chłodnego powietrza na swojej szyi. Obrócił się za siebie, i tam też nie było niczego, co mogłoby przykuć jego uwagę.  

–  Kim jesteś? — Spytał brunet ziewając.

–  Możesz mi mówić jak chcesz, pasuje mi to. — Odpowiedział nieznajomy. Damian znów odwrócił się za siebie.

–  Eh...idiota?

–  Ej! To było niemiłe! –  Jęknął smutno. –  Mam na imię Vace

Czarnowłosy chciał powiedzieć mu, że ma ładne imię, ale tego nie zrobił. Uznał, że sobie nie zasłużył. Nastała niezręczna cisza.

–  Więc po co przyszłeś, Wacku? - mruknął Damian.

–  Jaki Wacek? Jestem Vace - powiedział oburzony. –  Przyszedłem, bo Xu mnie przyprowadziła.

–  Przyprowadziła cię? Więc gdzie ona jest?

– Stoi obok ciebie, i się śmieje.

–  Oh. Okej.

Damian obrócił głowę, i miał coś powiedzieć, ale nagle zamarł. Obok niego ktoś faktycznie stał. Nie wiedział, czy to była Xu, bo nigdy jej nie widział. Spojrzał kątem oka na miejsce, z którego wcześniej dochodził głos  jego rozmówcy. I tam też coś, a raczej kogoś zobaczył. Był  wysokim, to znaczy na pewno wyższym od niego delikatnie wysportowanym chłopakiem. Miał przykryte przez dosyć długą grzywkę czarujące ciemnoczerwone oczy, które idealnie zgrywały się z jego niewielkimi ustami i prostym nosem, oraz  krótkie, choć lekko wchodzące na szyję włosy tego samego koloru. Na jego twarzy widniał uśmiech, lecz gdy czarnowłosy zaczął się dziwnie wpatrywać w jego osobę, trochę się przeraził. Na sobie miał  luźną czarną koszulkę, pod którą założył bluzę w kratkę. Jego nogi okrywały czarne zwykłe dresy. Miał też tatuaż na nadgarstku - znak nieskończoności. 16 latek zwrócił szczególną uwagę na dłonie Vace'a - były zadbane i czyste. Uznał, że wyglądały dosyć seksownie, choć nie powiedziałby tego na głos. W dodatku spodobały mu się pierścionki, które bordowowłosy nosił. Był przystojny, ale Damian nigdy w życiu by tego nie przyznał. Mimo iż nigdy nie był w prawdziwym związku, wiedział że nie jest gejem, ani nic takiego. 

Unosił się nad ziemią, ale nagle spadł, upadając przy tym komicznie. Wyglądał, jakby nie wiedział co się właśnie stało.

Brunet ponownie spojrzał się w stronę Xu. Zdążył już stwierdzić, że to ona. Miała niebieskawą skórę,  lekko podkrążone czarne oczy, i krótkie turkusowe włosy. Była bardzo wysoka oraz szczupła. Jej sylwetkę można by zaliczyć do tych z  typu klepsydry.  Nosiła  ciemnoniebieską koszulkę, a jeansowe spodnie podkreślały ciało dziewczyny.

Damian był nieco zakłopotany. Nie wiedział co się dzieje, i czy przypadkiem nie jest to chwila jego śmierci. Chłopak powoli  zbliżył swój palec do ramienia przyjaciółki. Było blisko, a czarnowłosy upadłby na ziemię. Dotknął jej. Można było zauważyć, że Xu oraz Vace byli tak samo zdezorientowani i przestraszeni co on. Również nie wiedzieli co się dzieje, i dlaczego Damian ich widzi oraz może dotknąć. Niezręczna cisza wcale nie pomagała w obecnej sytuacji.

–  Więc wszyscy nie wiemy o co chodzi, tak? –  Vace postanowił się w końcu odezwać.

Brązowooki przytaknął. 

– Ah, czy to oznacza że będę mogła cię usciskać? –  Powiedziała entuzjastycznie Xu.

–  Niekoniecznie. Coś mi tu jednak nie pasuje. Nagle mogę was zobaczyć, a nawet mieć z wami kontakt fizyczny. To wszystko nie może dziać się bez powodu.

–  Pomyślałeś może, że powodem możesz być ty?








Ok to chyba tyle super że  ten rozdział byl pisany 100 lat a i tak wyszedł chujowy żal









(NIE)PrzyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz