Ogarniające otoczenie światło słoneczne przedarło się przez rolety padając idealnym kątem na zamknięte powieki śpiącej Elizabeth.Świat budził się do życia.Delikatna ,chłodna bryza powietrza przedostawała się przez uchylone okno ,przez co materiał jedwabnych firanek zaczął się lekko kołysać.Dziewczynie przypominało to jej jak dotąd zwyczajną egzystencję,gdy tylko nastawał świt i w całym domu słychać było irytujące dźwięki budzików każdy z członków rodziny stawał już na nogach.Tony i Elen byli przedsiębiorczymi ludźmi prowadzącymi dobre interesy w dużej firmie przez to pracowali po kilkanaście godzin dziennie w firmowej kancelarii zostawiając od najmłodszych lat córkę pod opieką starszego rodzeństwa.Być może dlatego Elizabeth była zoorganizowaną nastolatką,która odpuszczała sobie poranne scrollowanie mediów społecznościowcyh natychmiast po przebudzeniu.To rodzice wprowadzili w domu dużą dyscyplinę ,która pomagała zawsze wyjść z rezydencji o czasie.Już o godzinie 7:10 w kuchni parzona już była kawa ,a na stole znajdował się już pożywny posiłek .Elizabeth czując zimno dobiegające z zewnątrz przykryła się szczelnie kołdrą aby uczcić w wygodnym łóżku każdą minutę,które z jej zmęczeniem była na wagę złota.Po niedługim momencie usłyszała już coraz bardziej znany dźwięk kluczy.Zerwała się z łóżka ,szybko nakrywając połowę łóżka beżową kołdrą i odkładając poduszkę.Zamiast morderczo poważnej twarzy i jasnozielonych tęczówek dostrzegła łagodniejsze rysy zgrywające się z szarymi oczami.Mimo,że mężczyzna okazał się łagodniejszy dalej zachowywała dystans.
POV Elizabeth
-Mam nadzieję,że nie obudziłem.Chodź z nami – powiedział spokojnie ,unosząc delikatnie kąciki ust w uśmiechu.
Postawiłam odrętwiałe stopy na miękkim dywaniku wyciągając ramiona do boków by nieco bardziej się rozbudzić.Kości wydały z siebie charakterystyczny dźwięk ''strzelania'' ale zdążyłam przywyknąć do częstego bólu stawów.Uchyliłam drzwi łazienki i wchodząc do pomieszczenia zamknęłam je za mną i oświeciłam światło.Z początku mnie ono raziło więc kilkukrotnie pomrugałam aby przyzwyczaić oczy.Podeszłam do zlewu i opłukałam ciepłą wodą twarz.Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.Twardówki moich oczu były przekrwione a pod nimi uwidoczniły się moje sińce i doliny łzowe.Odwieczna zmora.Nie miałam nic na przebranie więc udałam się do kuchni w bluzce i spodenkach z nocy.Nie miałam pojęcia jak powinnam się zachować.Stając w futrynie zauważyłam jak robiący coś przy blacie szarooki odwrócił się w moim kierunku i z lekkim śmiechem wskazał na stołek przy wyspie kuchennej.Dłużej się nie rozwodząc zajęłam miejsce i po prostu czekałam.
- Nie bój się, Lincoln musiał gdzieś pojechać..-zachichotał przekrzykując jakąś ponurą piosenkę lecącą z telewizora w salonie.Postawił przede mną kubek z parującą jeszcze czarną herbatą i talerzyk z dwiema kanapkami.Dopiero ten widok przypomniał mi o głodzie.Zanim jednak sięgnęłam po chleb z twarogiem dość długo się wahałam.
- Jedz ,trzeba mieć siłę na poranek – zaśmiał się lekko mnie przy tym pesząc.Wzięłam się za jedzenie ,spoglądając ukradkiem jak brunet nuci lecącą piosenkę jednocześnie odkładając naczynia leżące na czarnym marmurze do zmywarki.Miałam dosyć milczenia ,czułam się coraz gorzej z nikim nie rozmawiając,starałam się zebrać odwagę i zapytać o cokolwiek.Ledwo otwarłam usta i starałam się powstrzymać paraliż powodujący uścisk w gardle.
-Jak..Jak ma pan na imię? -chyba tym pytaniem chciałam się jeszcze bardziej dobić,prawdopodobnie są szukani przez policję a ja proszę o potencjalne dowody tożsamości.Brunet jednak odpowiedział.
- Pan?Aż na takiego starego wyglądam?-spytał ironicznie udając gniew.Zamarłam próbując wydusić choćby słowo.
-Jestem Brian. - odparł opierając się plecami o kuchenny blat.Lekko odetchnęłam czując ulgę.
CZYTASZ
Dark Destiny.
Mistero / ThrillerWielka gra z światem przestępczym i uczuciami. Poważny test wieloletniej przyjaźni,intrygi i odkrywanie coraz mroczniejszych zagadek.Cierpienie.17 -letnia Diria wiodąca jak na nastolatkę dosyć beztroskie życie. On nigdy nie okazujący litości i skru...