IV.2.

208 31 0
                                    

61. Adam

Było cudownie. Tak, jak sobie to wyobrażałem, a może nawet lepiej. Anita szybko zaaklimatyzowała się u mnie. Wymusiła na nas zmianę grafiku, tak żeby uwzględnić ją w naszych pracach domowych. Nie chciałem jej przeciążać, ale w końcu poczułem się dumny z tego, że chce być normalnym domownikiem. Jeon i Jumi zaczęli przyzwyczajać się do jej obecności. A ja... ja byłem w siódmym niebie. Może w ciągu dnia nie mieliśmy zbyt dużo czasu dla siebie, ale codziennie wieczorem mogłem zasnąć przytulony do niej, czasem po bardzo wyczerpujących i emocjonujących zajęciach, a czasem po prostu po ciekawej rozmowie. Zacząłem zauważać, że nie ma nic lepszego po całym dniu niż zasypianie przy niej. Anita też wyglądała, jakby była ze mną szczęśliwa.

Pierwszy tydzień minął nam spokojnie, powoli wszyscy przyzwyczaili się do nowej sytuacji. Widziałem, że Anita zastanawiała się nad ogródkiem kwiatowym i że dużo czasu spędzała na spacerach z Maksem. Ja zawsze nie mogłem się doczekać wieczorów, kiedy była tylko moja... Kiedy przyszedł piątek po południu i już się cieszyłem na kolejny wspólny weekend, zobaczyłem go. Samochód nie był mi znany, ale rejestracja powiedziała mi wszystko.

To było auto z moich rodzinnych stron. Żaden klient nie przyjeżdżałby z takiej odległości. Z samochodu wysiadł... mój brat. Podszedłem do bramy. Zobaczył mnie.

– Adam – powiedział.

– Kuba – odpowiedziałem.

– Mogę wejść? – spytał. – Nie zje mnie któryś z twoich owczarków?

– Jasne. Spokojnie, psy są zamknięte. – Jakub wszedł i podał mi rękę, a po chwili mnie uścisnął.

– Całe wieki cię nie widziałem, bracie.

– Ja ciebie też... – Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie babci. Ponieważ jednak zabrałem na niego Jumi, rodzice ze mną nie rozmawiali. Mój młodszy brat, Jakub, nie wiedział wtedy co ma myśleć i jak się zachować, więc wziął stronę rodziców... A teraz przyjechał do mnie.

– Możemy porozmawiać? – spytał. W tym momencie zobaczyłem, że ze spaceru z Maksem wróciła Anita. Zrobiłem chyba głupią minę, bo przywitała się oficjalnie, puściła Maksa na ogrodzie i poszła do domu.

– Jasne – odpowiedziałem. – Coś się stało? – spytałem, bo zdążyłem się już zaniepokoić.

– Nie. A właściwie tak, ale nie teraz – powiedział mój brat. – Chodzi o to, co zrobili rodzice po twoim powrocie z Korei. Postawili mnie przed faktem dokonanym... A ja nie chcę stracić brata tylko dlatego, że im się coś nie podoba. – Zamurowało mnie. Brat przyjechał do mnie kilkaset kilometrów tylko po to, żeby mi powiedzieć, że bierze moją stronę? – Wiesz, musiałem chyba do tego dorosnąć – uznał.

– Czemu nie zadzwoniłeś? – zdziwiłem się.

– To nie to samo. Chciałem cię zobaczyć. Tęskniłem, bracie.

– Kuba... Może jednak wejdziesz? – zreflektowałem się. – Przejechałeś kawał drogi. Jesteś głodny, chcesz coś do picia?

– Jasne – odparł. – Chętnie zobaczę jak mieszkasz.

– Tylko się nie zdziw, bo u mnie jest pełna chata – zaśmiałem się. – Mieszkamy tu we czworo.

– Naprawdę? – zdziwił się.

– Tak, w gospodarstwie jest sporo pracy. Sam zobaczysz – wyjaśniłem i zaprosiłem brata do środka. W rzeczywistości biłem się z myślami.

Anita była już w domu. Jumi i Jeon gdzieś wyszli. Nie wiedziałem co mogę powiedzieć bratu i jak zareagowałby na prawdę... Postanowiłem być ostrożny. Kiedy weszliśmy do kuchni, Anita kończyła właśnie robić kolację. I chyba była pod prysznicem po spacerze, bo przebrała się w sukienkę i wyglądała baaardzo seksownie.

OSZUKAĆ SYSTEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz