IV.9.

208 27 8
                                    

68. Anita

Minął tydzień od kiedy „oficjalnie" zamieszkałam u Adama, a wydawało mi się, że to przynajmniej miesiąc... Tyle się działo. Poznałam jego młodszego brata, nasłuchałam się komplementów i zorganizowałam pierwszy wieczór przy grillu, jaki mieli od kiedy Jumi i Jeon przyjechali do Polski.

Trudno było nie polubić Jeona i nie zaprzyjaźnić się z Jumi. Zaczęłam naprawdę czuć się z nimi jak w domu. Posadziłam kupione cebulki lilii i tulipanów, licząc na to, że nadrobią stracony czas, w cienistym miejscu posadziłam też trzy krzaczki hortensji, w trzech kolorach składających się na francuską flagę [niebieski, biały, czerwony]. Adam i Jeon od razu to zauważyli, choć każdy skomentował na swój sposób.

W spokojnym tempie minął nam czerwiec. Z początkiem lipca pojawiły się nowe kwestie do rozwiązania. Nasz wakacyjne plany i... moje urodziny. W pierwszą lipcową niedzielę zadzwoniła moja mama:

– Córeczko, gdzie ty się podziewasz? Dawno cię u nas nie było... Chcielibyśmy cię odwiedzić w twoje urodziny – stwierdziła. Zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się, że padnie taka propozycja.

– Mamo, jeszcze pracuję, urlop mam dopiero na początku sierpnia. Może spotkamy się w następną niedzielę albo... ja wpadnę do was? – zaproponowałam na szybko.

– Możesz przyjść do nas, oczywiście... Myślałam tylko, że chciałabyś zrobić sobie jakieś małe przyjęcie. Może byśmy poznali tego... weterynarza? – tu już mnie mama wytrąciła z równowagi. Spanikowałam i nie wiedziałam co odpowiedzieć.

– Ja... muszę się nad tym zastanowić. Porozmawiam z nim, jak zdecyduję czy będę robić przyjęcie i gdzie, dobrze? Zadzwonię do ciebie w tygodniu.

– Dobrze, córeczko. To do usłyszenia – odparła moja mama i się rozłączyła. – Ale numer – pomyślałam. – Muszę porozmawiać z Adamem...

Po obiedzie, który akurat szykowałam, postanowiłam przejść się na spacer z Maksem. Adam był niepocieszony:

– Musisz iść z psem do lasu? A co ze mną?

– Chyba nie powinieneś chodzić tu ze mną na spacery – zauważyłam.

– To może weźmiemy Maksa i pojedziemy gdzieś dalej? – zaproponował. – Wcale nie mamy dla siebie aż tak dużo czasu – zaznaczył.

– Większe wyjazdy trzeba było planować wcześniej, Adasiu, bo już jest niedziela po południu – stwierdziłam. – Może zostawimy to na jakiś następny weekend?

– Na następny?

– No, może na następny nie, bo jest mały problem...

– Coś się stało?

–Nic strasznego, wyjaśnię ci jak wrócę.

– A może Jumi i Jeon wybraliby się z nami na spacer? – spytał Adam. – Wtedy możemy w lesie się rozdzielić...

– Okej, spytaj ich.

Adam pobiegł dowiedzieć się czy jego przyjaciele chcą nam towarzyszyć w spacerze. Jumi się ucieszyła, a Jeon się zgodził i wziął ze sobą jeszcze Norę, starszą, około sześcioletnią suczkę w typie owczarka, którą adoptowali po tym, jak została przez kogoś porzucona przy pobliskiej drodze. Nora i Maks biegli więc przed nami, a my szliśmy w grupie, dopóki nie doszliśmy do lasu. Wtedy Maks poszedł w jedną stronę ze mną i Adamem, a Nora w drugą z Jeonem i Jumi. Umówiliśmy się w tym samym miejscu za godzinę.

– No dobra, a teraz mi wyjaśnij, proszę, o co chodzi... – poprosił Adam, kiedy odeszliśmy kawałek od jego przyjaciół.

– Adasiu, kiedy szykowałam dziś obiad, zadzwoniła do mnie mama... Była zdziwiona, że dawno mnie u nich nie było i... rodzice chcą do mnie przyjść na urodziny.

OSZUKAĆ SYSTEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz