IV.6.

197 30 0
                                    

65. Adam

Anita zaskakiwała mnie codziennie. Powinienem był już w zasadzie się do tego przyzwyczaić, ale to było takie przyjemne... Tak, jakbym codziennie odpakowywał ten sam prezent i odkrywał w nim coś nowego, takiego, że za każdym razem podobał mi się bardziej.

W sobotę po południu, kiedy Jumi zawołała nas na obiad, okazało się, że w kuchni była Anita i coś szykowała. Kiedy spytałem, co robi, odpowiedziała mi, że kolację dla nas. Moja ukochana wymyśliła na sobotę wieczór grilla. Kupiła mięso, ryby, warzywa i przygotowała wszystko sama. Mi zostawiła tylko kwestię alkoholu, a ja, rozważając za i przeciw, wybrałem się w końcu z bratem do pobliskiego miasteczka i kupiliśmy trochę piwa, jedno wino, soki i czystą wódkę do drinków. Wystarczyłoby na większą imprezę niż nasza, ale nie musieliśmy przecież wszystkiego naraz wypić...

Największe zaskoczenie spotkało mnie jednak, kiedy okazało się, że w tym czasie Anita zabrała Jumi na spacer do lasu i... rozmawiała z nią o prawach kobiet. Mina mojego przyjaciela, Jeona, była bezcenna... Postanowiłem mu wszystko wyjaśnić, kiedy nasze kobiety poszły do kuchni, a my mieliśmy już zabrać się za szykowanie grilla i stołu. Z grillem nie było żadnego problemu, bo mieliśmy elektryczny. Wystarczyło go wystawić na taras i podłączyć. Ciekawiej było z naszą rozmową...

– Możesz mi wytłumaczyć w prostych i przystępnych słowach o czym rozmawiała dziś Anita z moją żoną? – spytał mnie wtedy Jeon.

– O prawach kobiet – odparłem spokojnie. – Tak przynajmniej powiedziały.

– Ale co to znaczy? – dopytywał się mój przyjaciel.

– Jeonie, nie wiem czy wiesz, że ale kobiety, tak w Polsce, jak i w Korei, mają równe prawa z mężczyznami, przynajmniej w świetle konstytucji.

– Czyli?

– Czyli mogą pracować, prowadzić firmy, głosować i brać udział w wyborach, na przykład.

– No tak, to przecież oczywiste. O czym tu rozmawiać?

– A może sam je spytaj przy kolacji?

– Dobrze, tak zrobię – uznał Jeon. – Już myślałem, że chodziło o coś gorszego... – westchnął. Zaśmiałem się tylko z mojego przyjaciela. W tym czasie podszedł do nas Jakub, który poprosił o pomoc w rozstawianiu stołu i krzeseł w ogrodzie. Po chwili z kuchni przyszła Anita, przyniosła pierwszą porcję mięsa na grilla i rozłożyła kotlety na gorącym ruszcie.

– Tylko niczego nie ruszajcie – przestrzegła nas – zaraz wracam z resztą rzeczy. – I znikła w domu. Zaraz przyszła też Jumi z talerzami i sztućcami, a po niej znów Anita, tym razem niosąc szaszłyki warzywne i mięsno-warzywne. Wymieniały się tak jeszcze z Jumi kilka razy, za każdym razem przynosząc coś nowego. W końcu nasz stół był zastawiony jak na małe wesele, a wtedy Jeon zapalił lampiony na tarasie, a ja przyniosłem z bratem szklanki, kieliszki i napoje nisko- i wysokoprocentowe. Anita dołożyła szaszłyki i łososia na ruszt, obróciła kotlety na drugą stronę i kazała mi ich pilnować, ale po chwili zmieniła zdanie: – Może jednak przygotujcie sobie najpierw napoje wyskokowe – zażartowała sobie. – A ja wymyślę coś dla mnie i Jumi.

– Jumi nigdy nie piła alkoholu – zauważył Jeon.

– Naprawdę tak myślisz? – zaśmiała się jego żona, a on się zawstydził.

– Czasem dowiedzieć się trochę prawdy o współmałżonku nie zaszkodzi – stwierdziła Anita, podśmiechując się z Jeona. – A poza tym jesteśmy w Polsce. Tutaj grill bez alkoholu byłby dziwny. 

OSZUKAĆ SYSTEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz