XXVI

86 10 0
                                    

Busan - poniedziałek - 9:45

Seokjin cały zdenerwowany wysiadł z pociągu i usiadł na pierwszej wolnej ławeczce. Liczył na to, że uda mu się uspokoić zanim młodszy chłopak się zjawi. Zamknął oczy i oddychał głęboko, gdy nagle ktoś zasłonił mu światło słoneczne. Z łatwością mógł się domyślić kim była ta osoba, jednak wolał poczekać na to co zrobi lub powie. Ku jemu zdziwieniu nie zrobił nic. Otworzył oczy i zobaczył Jimina, który tylko usiadł obok niego. To znaczy, że on będzie musiał zacząć rozmowę.

- Długo tu czekasz? - przesunął się trochę bliżej krawędzi.

- Dopiero kilka minut. Spodziewałem się małego opóźnienia. Dobrze ci się jechało?

- Tak szczerze? Nie bardzo. Cały czas myślałem o najbliższych dniach.

- Aż tak się boisz? Ciekawe. - Park wstał i zaczął kierować się do wyjścia. - Trochę to zabawne nie uważasz? Przyjechałeś spotkać się ze mną, ale ze swoim najlepszym internetowym przyjacielem już nie bardzo.

- Mam nadzieję, że nic mu o tym nie powiedziałeś.

- Jak bym mógł? Skoro wolisz to zachować w tajemnicy to ja to szanuję.

- Wiesz, że masz bardzo sarkastyczny ton? - tylko sztucznie się uśmiechnęli.

Obaj szybko dotarli do domu młodszego, gdzie Jin miał na ten czas przenocować. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że tu jest.

- Dobrze się złożyło, bo moi rodzice wyjechali w sprawach służbowych. Nie sądzisz, że to idealne zbiegi okoliczności?

Starszy tylko przewrócił oczami. Nie rozumiał jak można brzmieć tak chłodno i sarkastycznie w każdym wypowiadanym przez siebie słowie. Do tego miał wrażenie jakby tylko on to słyszał. To był jeden z powodów, przez który nie lubił czarnowłosego. Zastanawiał się jednak, czy te odwiedziny coś zmienią.
Może czas z nim spędzony sprawi, że będzie go lubił trochę bardziej? A może właśnie na odwrót - będzie miał go dosyć do końca życia? Nawet nie wiedział co drugi o nim myśli.

Jedno było pewne. Na razie nic nie zapowiadało się na to, aby były to najlepsze dni jego życia.

*
Kim zdążył się już rozgościć, a Park nie mógł się doczekać, aby oprowadzić go po okolicy. Starszy nadal nie był co do tego przekonany. Bał się, że w każdej chwili może spotkać Jeona. Byłoby to dla niego bardzo niezręczne. Między innymi dlatego, że był właśnie w domu jego chłopaka.

- O czym tak zawzięcie myślisz?

- O niczym. - odpowiedział nadal patrząc się w okno w kuchni.

- Czyli możemy wychodzić. Chodź.

Tak jak zarządził młodszy, po chwili znajdowali się już przed jego domem. Szli tylko w jemu znanym kierunku. Jin obawiał się, że specjalnie zaprowadzi go do Jungkooka. Jak na razie nie miał żadnego powodu, aby mu ufać, a mimo to zgodził się na przyjazd tutaj. Zastanawiała go jeszcze jedna rzecz.

- Chwila. Jest poniedziałek. Nie powinieneś być w szkole?

- No niby tak, ale kiedy nie ma moich rodziców to pozwalam sobie zostawać w domu. No i nie zostawię cię samego.

- I tak powinieneś tam pójść. Wybacz, to już chyba taki nawyk. Nieważne.

Starszy postanowił szybko napisać do przyjaciela o to czy jest na lekcjach. Odpowiedział twierdząco. Przynajmniej był pewny, że na niego nie wpadną.

- Na lekcje nie zamierzasz iść, ale i tak pokazujesz mi swoją szkołę?

- Może będziesz unikać tego miejsca tak jak ja. Teraz pójdziemy do parku. Wyjątkowo lubię to miejsce. Fontanny, most nad wodą, piękne kwiaty i jeszcze ta altana w starym stylu. - mówił podekscytowany.

Fantastic || ᴶᶤᶰᵏᵒᵒᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz