Zjawiłam się w apartamentowcu, w którym mieszkała Lucynda Simpson, a także jej druga osobowość Lucynda Evans. Na recepcji spotkałam krzepką kobietę w średnim wieku, która poprowadziła mnie do opuszczonego mieszkania. Wyjęła kluczyk z kieszeni spodni i wsadziła go w otwór zamka.
— To apartament pani Evans. Może się pani rozejrzeć, ale nie mogę zostawić pani samej. Mam nadzieję, że to nie problem?
Uśmiechnęłam się przyjaźnie i skinęłam głową.
— Oczywiście, spodziewałam się tego.
Zrobiłam krok w stronę mieszkania i rozejrzałam się powoli i dokładnie. Było urządzone ono w sposób bardzo prosty, żadnych kolorowych ścian, plakatów, czy też diamentowych zawieszek na suficie. Mieszkania w tej okolicy były bardzo drogie, a Lucynda nie miała na pewno żadnych problemów finansowych. W końcu ojciec był ważnym gościem, który zarabiał krocie za samo bycie kongresmenem.
Zaczęłam oglądać apartamentowiec pod czujnym okiem kobiety. Na jednej z komód przy ścianie zauważyłam stare winyle, które nie wyglądały wcale na tanią kolekcję. Podeszłam bliżej i przejrzałam wszystkie stwierdzając, że były unikatowe. Lucynda Simpson/Evans nie pracowała, nie ukończyła studiów, więc skąd mogła wziąć tyle pieniędzy, kiedy odcięła się od rodziców?
— W jaki sposób pani Evans płaciła za to mieszkanie? — zapytałam, odwracając głowę w stronę recepcjonistki.
— Gotówką i zawsze na czas.
Aha, gotówka.
Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam leżącą na stoliku ładowarkę do laptopa, ale samego urządzenia nigdzie w pobliżu nie było.
— Czy ktoś coś stąd zabierał przede mną?
— Nie. — Kobieta pokręciła głową. — Jestem jedyną osobą tu, która miała dostęp do mieszkania pani Evans. Płaciła z góry za miesiąc, a kiedy widziałam ją ostatnim razem, wychodziła stąd sama z walizką.
— Mówiła coś, gdzie wyjeżdża?
— Mówiła o jakichś zawodach, w których bierze udział. Nie pamiętam jednak, aby wspominała nazwę.
Zatrzymałam się przed stojakiem na gazety. Wśród błyszczących i znanych z nazw czasopism, dostrzegłam jasną kopertę z napisaną na niej jakąś datą. Chwyciłam ją i zamrugałam powiekami.
To data, kiedy zaginęła Lucynda.
Obejrzałam kopertę z każdej strony i otworzyłam ją po chwili. W środku widniało zdjęcie i przez moment zamyśliłam się. Obok uśmiechniętej Lucyndy stała dziewczyna, którą bardzo dobrze znałam z czasów studiów.
Jessica Lynch.
Ile to minęło lat, odkąd ją ostatni raz widziałam? Pięć lat temu właśnie jedna sytuacja polepszyła moje życie i zmieniła je o sto osiemdziesiąt stopni. Jessica dostała się do agencji modelek i zauroczyła się w młodym fotografie, który okazał się być dupkiem. Obiecałam pomóc przyjaciółce i wczułam się w rolę detektywa, aby poznać prawdę o tym facecie. Dzięki niemu można było wejść w świat sławy, ale tylko poprzez wskoczenie mu do łóżka.
Odrobina zabawy za wielką karierę.
W ostatniej chwili jednak Jess odkryła prawdę, a tego wieczoru poznałam faceta, który miał własną agencję detektywistyczną i obserwował moje poczynania w kasynie od samego początku. W taki właśnie sposób poznałam Jacka, który zaproponował mi umowę, a ja się od razu zgodziłam.
Czułam ogarniającą mnie nostalgię i wspomnienia z przeszłości powoli ulatywały. Zebrałam się do kupy i zaczęłam przeglądać jeszcze raz kopertę. Odczytałam nagłówek i w końcu coś mi się przypomniało.
CZYTASZ
Pani Detektyw: Miss Universe #4 | ZAKOŃCZONE
RomancePo zagadkowym zniknięciu Jacka, Veronica Brewer powraca do Nowego Jorku i dostaje nową sprawę, związaną z zaginięciem córki znanego kongresmena. Ma współpracować razem z Judy Frost, co nie będzie wcale takim łatwym zadaniem. Agentka, aby rozwiązać k...