8. 𝐙𝐨𝐬𝐭𝐚𝐰𝐢𝐥𝐞𝐬́ 𝐦𝐧𝐢𝐞

2.6K 122 189
                                    

- Adelaide udało ci się, nie sądziłem, że sobie poradzisz, a jednak. Zjedz czekoladę. - podał mi do rąk rządek słodyczy, po czym się do mnie uśmiechnął. - Poczujesz się dzięki niej lepiej.

- Profesorze, nie rozumiem... Czy naprawdę mi się udało? Zakończyłam moje koszmary? - nie mogłam sobie niczego przypomnieć przed utraceniem przytomności. Jedyne, co widziałam jako ostatnie to białe światło, a później ciemność.

- Można tak powiedzieć, najważniejsze że nic ci nie jest i możesz spokojnie spać. - nauczyciel pomógł mi wstać, a ja się pożegnałam i wyszłam z pomieszczenia.

Spojrzałam na zegarek. Ominęła mnie kolacja, wiec zamiast robić zamieszanie, wróciłam do pokoju wspólnego Gryfonów. Nikogo nie było w pomieszczeniu, usiadłam przy kominku na jednym z lepszych miejsc i się rozgrzewałam. Siedząc tak sama zastanawiałam się, a raczej próbowałam sobie przypomnieć, co się wydarzyło w ciągu kilku tych godzin.

- Gdzieś ty była? - za moich pleców odezwał się Harry. - Nie było cię w Wielkiej Sali, ani na zajęciach. Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?

Zaczęła mnie strasznie irytować dociekliwość bruneta. Wiedziałam że to z troski, jednak coś w środku mnie zmuszało mnie do tego, bym się na niego wydarła.

- To nie jest istotne Potter, nie interesuj się tak. Najlepiej by było dla nas gdybyś stąd wypierzał. - co się ze mną dzieje?! Przecież nigdy bym się tak do niego nie odezwała. - Jezu przepraszam ja-

- Nie, Ross. - odezwał się tak chłodno, że przeszły mnie dreszcze. - Masz racje, nie będę się wpierdalać. - później odszedł bez żadnego słowa.

Poddałam się, możliwe że zakończyłam jeden z moich najlepszych przyjaźni. Nie wiedziałam dlaczego powiedziałam te słowa, one tak jakby 'dusiły się' we mnie. Nie chcąc już nikogo spotkać, szybko poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w piżamę. Po krótkim czasie położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.

***

Ostatni dzień przed wyjazdem na święta do domu. Moje relacje zdecydowanie się pogorszyły z Harrym, przez co Hermiona jak i Ron ograniczyli ze mną kontakt. Te dwa tygodnie to była dla mnie jakaś udręka, jedyna osoba jaka mi wierzyła i mi ufała był to Blaise. Mój najcudowniejszy wróżbita, na którym zawsze mogę polegać. W ciągu tych tygodni tylko z nim chodziłam gdzieś po szkole lub siedziałam na zajęciach. A co z Draco? Właśnie... dalej się do siebie nie odzywamy. Próbowałam wszystkiego, ale to zwykle kończyło się na kłótniach lub minięciach. Przynajmniej już jutro wyjeżdżam z tego miejsca i odpocznę od tego wszystkiego.

Od kilku dni coraz częściej chodziłam na błonie i tam spędzałam większość swojego czasu, gdy miałam wielkiego doła. Tak było właśnie i dziś.

- No dobra księżniczko, co się tym razem stało? - skąd Zabini wiedział gdzie mnie szukać? Usiadł przy drzewie obok mnie i przytulił.

- Nic Blaise, po prostu mimo, że mam wspaniały kontakt z tobą, to jednak czuje się taka obca w moim własnym domu. - szybko otarłam łzy, by czarnoskóry ich nie widział. - Wszystko zaczęło się komplikować i jest inaczej.

- Ja wiem, że jest ci teraz ciężko z tym wszystkim, ale już jutro są święta. W końcu dzień cudów, nie sądzisz? Może się stać dosłownie wszystko- poruszył moimi barkami, co mnie strasznie rozbawiło. On to jednak potrafi poprawić humor.

- Może i masz racje. - podał mi dłoń, po czym oboje wstaliśmy.

- A w ogóle co z tym listem? Spotykasz się z tym tajemniczym typem? - poruszył dwuznacznie brwiami.

Mój Ślizgon - Draco Malfoy [SKOŃCZONE ✅]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz