Rozdział 7

1.8K 112 15
                                    

Wylądował na skraju linii drzew tuż za swoim domem i poczuł, jak zmieniają się jego zaklęcia zabezpieczające.

— Co do cholery? — syknął Draco, ściskając różdżkę, choć nadal spoczywała w kieszeni. Zbliżając się do swojego domu — był najbliżej — nie dostrzegł żadnych oznak zagrożenia u Granger.

Jednak jego własny dom...

Scorpius siedział na werandzie, ale na widok Draco zerwał się na równe nogi.

— Draco!

To był krzyk, którego mężczyzna nie chciał już nigdy więcej usłyszeć. Ten przejmujący strach, nie dzieci muszą odczuwać przyjemność. Scorpius ruszył w jego kierunku, zaciskając piąstki na koszuli mężczyzny.

— Mama potrzebuje pomocy!

— Co jest? — Draco podniósł go i skierował się w stronę domu Hermiony, zanim pomyślał, że nie powinien narażać syna na niebezpieczeństwo. — Scorpiusie, możesz mi powiedzieć, co się stało? Tylko szybko?

Chłopiec przetarł oczy i otarł piekące łzy.

— Ona zapomina o rzeczach! — szlochał. — Mama zostawiła wodę na kuchence i czajnik zapalił się.

Draco ogarnęła panika i szybko postawił Scorpiusa na ziemię.

— Zostań tutaj, dobrze? — przemówił w pośpiechu, a jego słowa plątały się ze sobą. — Pod żadnym pozorem nie wchodź do domu.

Scorpius skinął głową, zakrywając twarz małymi dłońmi.

— Uważaj — wymamrotał.

— Tak — szepnął Draco, kucając przed nim. — Będę ostrożny. Muszę tylko zapewnić bezpieczeństwo twojej mamie, dobrze? Zaraz wracam. — Bez namysłu dotknął ustami czubek głowy Scorpiusa. — Zaraz wracam.

Na wszelki wypadek zatrzasnął za sobą bramę, ale nie sądził, że to mogłoby powstrzymać Scorpiusa, gdyby naprawdę chciał wejść do środka. W chwili, gdy Draco pchnął drzwi, jego oczom ukazał się gęsty dym wydobywający się z kuchni, krążący wzdłuż szczytu sufitu. Zawołał ją, pędząc przez salon.

Coś huknęło.

Draco?

Krzywołap przemknął obok niego z najeżonym ogonem i zwiał przez frontowe drzwi.

— Draco, co ty tutaj robisz?

Skręcił za rogiem i gdyby sytuacja nie była tak dramatyczna, prawdopodobnie by się roześmiał.

— Co ja tu robię? Co ty tu robisz? Dom płonie!

Przewróciła oczami, gasząc płomienie wilgotną szmatką.

— Tak, ale to mój dom, więc muszę ugasić pożar.

— Ta szmata nic nie da — syknął. — Granger, pozwól mi.

Krzyk, który wydobył się z jej ust prawdopodobnie mógł spowodować, że Scorpius wbiegnie do środka, czego obawiał się Draco. Krzyk ociekający strachem prosto do jego ucha, przyprawił go o mdłości.

Płomień śmignął wyżej, prawie sięgając jej twarzy, ale Draco w porę ją odsunął. Otoczył jedną ręką jej talię, a ona dotknęła jego szyi. To był błąd, nic więcej. W końcu to nie był odpowiedni moment, by pozwolić sobie na bliskość.

Prowadząc ją na druga stronę kuchni, Draco przeszukał szafki, aż znalazł obskurne wiadro pod zlewem.

— Zostań tam. Nie podchodź tu i przynajmniej tak mi pomóż, ja...

[T] [Z] To, co najlepszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz