Rozdział 21

1.8K 90 8
                                    

Hermiona zsunęła dżinsy z nóg.

— Draco?

— Hmm? — Naciągnął podkoszulkę przez głowę.

— Jest przerażony — mruknęła, odsuwając kołdrę. Czekając, aż wsunie się obok niej do łóżka, przycisnęła policzek do chłodnej powierzchni poduszki. — Musimy coś zrobić.

— Niedługo wszystko się skończy. Potter...

— Nie. — Hermiona usiadła. — Musimy coś zrobić. Jest naszym synem i za kilka godzin znów obudzi się z koszmaru, krzycząc tak, że aż zaboli go gardło. Skrzywdzili mojego syna.

Draco próbował przyciągnąć ją do siebie, ale nie ustąpiła.

— Wiem. To też mój syn i obiecuję ci, że kiedy znajdę...

— Jeśli dzisiaj wieczorem nie użyjesz na mnie legilimencji, pójdę z tym do Rona. Mogłeś przekonać Harry'ego, że to zbyt niebezpieczne, ale wiem, że Ron zobaczy to z mojego punktu widzenia. — Pościel owijała się wokół jej talii. — Nie powinniśmy zrobić wszystkiego, co się da, by ich znaleźć? Odpowiedzi są tuż przed nami, Draco. Wiem, że się boisz, ale uważam, że to ryzyko, które warto podjąć.

Kłócili się o to.

Wiele razy.

— W przyszłym tygodniu ma urodziny — wyszeptała Hermiona łamiącym się głosem. — Nie chcę, żeby się bał we własne urodziny.

Skrzywił się.

— Nie chcę cię stracić. Właśnie cię odzyskałem, Hermiono. Jeśli to nie zadziała, to...

— Więc zaczniemy wszystko od nowa. Albo możesz zdecydować, że nie chcesz...

— Nie kończ — ostrzegł. — Robiłbym to milion razy do końca mojego pieprzonego życia, gdybym musiał. Ale nie chodzi tylko o to. Możesz postradać zmysły. Musimy skonsultować się z uzdrowicielem.

— Nie mogę na to czekać. — Spojrzała mu w oczy. — Ufam ci, Draco.

Draco sięgnął po różdżkę za sobą, marszcząc brwi.

— Cóż, przynajmniej jedno z nas. — Usiadł i założył kosmyk włosów za jej ucho. — Kocham cię najbardziej na świecie, wiesz o tym? Za każdym razem, gdy na ciebie patrzę, boję się, że to może być ostatni raz. Już raz przeżyłem utratę ciebie. Trudno było to nazwać życiem... To nie może znów się wydarzyć.

— Nigdzie się nie wybieram, ale gdyby stało się najgorsze — chociaż wierzę, że tak się nie stanie — pokonamy to. Jak zawsze.

Jego usta przycisnęły się do jej. Różdżka Draco musnęła jej skroń, gdy wyszeptane słowo rozprzestrzeniło się po jej skórze.

Legilimens.

Paznokcie Hermiony wbiły się w jego udo, gdy delikatnie przeszukiwał jej wspomnienia. Był sprawny, chociaż trochę powolny — usłyszał tę myśl i syknął — dopóki nie dotarł do tego wspomnienia. Powiedziała mu, co zrobili jej i Scorpiusowi, ale zobaczenie tego...

Gniew Draco zafalował. Oderwał się od nie, jakby wspomnienie spłonęło, jego klatka piersiowa opadała przez urwany oddech. Rysy twarzy wykrzywiły się z wściekłości i Hermiona była pewna, że nigdy nie widziała go bardziej rozgniewanego niż wtedy.

— Jebany skurwiel — warknął.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Draco przechadzał się po salonie z zaciśniętymi dłońmi i szczęką. Żałowała, że nie usiadł obok niej, żeby mogła chociaż odrobinę go pocieszyć, ale biorąc pod uwagę fakt, że nie spał całą noc, Hermiona nie wierzyła, że można coś na to poradzić.

[T] [Z] To, co najlepszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz