Rozdział 5

1.7K 116 15
                                    

Hermiona obudziła się kilka godzin przed tym niż pierwotnie zamierzała. Oparła się o zagłówek, spojrzała na budzik, a jaskrawoczerwone cyfry dały jasno do zrozumienia, że jest zbyt wcześnie, by wstawać. Światło księżyca przebijało się przez zasłony, a na parapecie mogła dostrzec zarys Krzywołapa łącznie z jego puszystym ogonem.

Powinna spać jak najdłużej, na wypadek gdyby wnętrze domu Draco było tak zaniedbane jak podwórko.

Westchnęła. Z pewnością nie zaśnie, jeśli będzie o nim rozmyślać. Nie podobny do niej był fakt, że tak ją zainteresował nieznajomy, ale nie mogła się powstrzymać. Draco był fascynujący, uprzejmy, a podczas lunchu udowodnił, że nie jest także złym towarzyszem.

Słowa Clary zdawały się ją prześladować i jęknęła pod nosem.

Jako dorosła kobieta nie powinna skupiać się jedynie na jego wyglądzie, niezależnie od tego, jak miłe może to być dla oka. Hermiona zachichotała, tłumiąc dźwięk dłonią, ponieważ Scorpius właśnie znajdował się na korytarzu. Naprawdę ciężko było to ukryć.

Błędem, nawet nieodpowiedzialnością byłoby zakochanie się w kimś, kogo nie znała. Jeszcze większym błędem byłoby pozwolenie swojemu synowi na całkowitą fascynację wspomnianym nieznajomym — Draco, nazywa się Draco, nalegała podświadomość — ponieważ załamałby się, gdyby Draco okazał się niedobrym człowiekiem.

Mimo że Hermiona znała się na ludziach, przypomniała sobie, co mogłoby się stać, gdyby była zbyt ufna. Na przykład nadal nie rozumiała, jak wylądowała w mieście pięć lat temu. Złamane kości, mówiła jej dokumentacja medyczna, trzykrotnie podkreślając złamane. Z poszeptywania ludzi słyszała, że zostawiono ją na pewną śmierć.

Czy powodem tego była zbytna ufność? Hermiona rozpoczęła poranek, ściągając z łóżka wszystkie koce i rzucając je na środek sypialni. Mijając kredens, zatrzymała się i uśmiechnęła do zdjęcia na którym Scorpius machał ze szczytu wzgórza w pobliżu ich domu. Tego samego wzgórza, na którym zwykle go znajdowała, gdy rozpoczynał kolejną swoją przygodę.

Mieszkanie w tak małym miasteczku miało swoje zalety i fakt, że Scorpius, mógł odkrywać pola w pobliżu ich domu, był jedną z jej ulubionych. Jakby nie mógł być, skoro jej najbliższa osoba obdarowywała ją kwiatami kilka razy w tygodniu?

Teraz, gdy o tym pomyślała, choć wewnętrznie podkreślała, że to tylko zbieg okoliczności, uświadomiła sobie, że na tym polu Scorpius natknął się na Draco i jego towarzysza. Nie mogła sobie przypomnieć imienia ciemnowłosego mężczyzny, ale pamiętała jasnozielone oczy, które zdawały się wyostrzyć, gdy przemówiła.

To tylko twoja paranoja, uspokoiła się Hermiona. To paskudny nawyk — być ostrożną wobec wszystkiego i wszystkich, których spotkała — ale nie mogła tego powstrzymać, skoro szukała czegoś w każdym, kogo zauważyła.

To było absurdalne, może skrajnie szalone, ale Hermiona nie była w stanie tego powstrzymać po opuszczeniu domu opieki. Przeprowadziła się do własnego domu, w którym wszystko miało swoje miejsce — wszystko oprócz niej.

Gdzieś na świecie, głównie w Anglii, ktoś wiedział, kim ona jest.

Znał jej imię, wiek, ulubiony kolor. Tęsknił za nią? Czy myślał o niej w ważne daty, tak jak ona? Czy wyobrażał sobie, jak się zmienia z upływem lat? Wystarczyła chociaż jedna osoba, która mogłaby odświeżyć jej mętne wspomnienia.

Nikt nigdy jej nie powstrzymał i nie zastanawiał się, czy znała ich wcześniej.

Dopóki Scorpius nie dotarł do domu z dwoma mężczyznami, a włosy jednego z nich pasowały do tych mniejszego. Wiedziała o tym, ponieważ dokładnie się im przyjrzała, gdy oddalał się od jej domu z rękami wsuniętymi w spodnie. Gdy wchodziła pod strumień ciepłej wody, Draco ruszył ulicą.

[T] [Z] To, co najlepszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz