Rozdział XV

8.1K 214 33
                                    


                Wznosząc się po raz kolejny na najwyższą wysokość diabelskiego młynu, jak zwykle z całych sił przymykam powieki, aby nie widzieć rozpościerającego się przede mną widoku.

Czuję jak moje serce wygrywa serenadę, a ja sama kurczowo i z całych sił trzymam się barierki, tak jakby miało mi to w czymkolwiek pomóc.

- Dziewczyno przecież to jedzie najwolniej jak się da. –komentuje moje zachowanie brunet siedzący obok mnie.

Nie odpowiadam mu, ponieważ sprzeczka, w owej chwili jest tym czego za wszelką cenę pragnę uniknąć. Zamiast tego wolę spytać:

- Ile jeszcze okrążeń nam zostało?

- Sześć. – odpowiada, a ja już mam ochotę zwymiotować, uświadamiając sobie, że jedno okrążenie trwa prawie dwie minuty. – Może zamiast zachowywać się jak idiotka skupisz się na czymś innym i w ten sposób minie to szybciej?

- Na czym mam się niby skupić?! – pytam zbulwersowana, nie mogąc, nie zauważyć, iż znowu pniemy się w górę.

- Mogę się poświęcić i z tobą porozmawiać. – odpowiada beznamiętnie. – Nie chcę, żebyś mi tutaj zeszła, bo jakby nie było jesteś ,,moją dziewczyną''.

Spoglądając w jego kierunku spod przymrużonych powiek, nie komentuję, nawet jego złośliwego zachowania, a jedynie coraz mocniej zaciskając barierkę, macham mu ręką, aby kontynuował, czego mężczyzna chyba nie do końca rozumie, ponieważ już po chwili, marszcząc czoło, pyta:

- Co?

- No wymyślaj temat. – tłumaczę. – Mi w tej chwili nic nie przychodzi do głowy.

Przez chwilę się zastanawia, chyba nieumyślnie gładząc się po tatuażu na nadgarstku, a ja w tym samym czasie zastanawiam, się jak bardzo igła w tym miejscu musiała boleć .

- Czemu tak bardzo boisz się wysokości? – odzywa się po chwili, a ja dzieląc się mentalnie w twarz, patrzę na niego z oburzeniem.

- No faktycznie to pytanie pozwoli oderwać się od mojej paniki. – odpowiadam z kpiną.

- Mów kurwa, a nie komentuj, bo cię za chwilę wywalę stąd. – chociaż jego groźba z pewnością nie jest poważna i tak wolę się go posłuchać, niż już co raz bardziej się mu narażać.

Przełykając ślinę, staram się poukładać całą moją historię jaką mam zaraz opowiedzieć, w głowie tak, aby zabrzmiała w chociaż miarę wyraźnie i sensownie. Kiedy wydaje mi się, że wreszcie udało mi się wszystko uporządkować, zaczynam:

- Kiedyś na wycieczce razem z szóstką moich przyjaciół postanowiliśmy wybrać się na ścianki wspinaczkowe. Chyba chciałam się wtedy popisać i weszłam najwyżej jak się da bez żadnego zabezpieczenia. – na samo wspomnienie tego momentu, wzdrygam się swoją głupotą. – Gdy jednak spojrzałam w dół i zobaczyłam jak wysoko się znajduję, ogarnęła mnie panika i nie umiałam już zejść.

- No, ale w końcu chyba musiałaś się przemóc, prawda? – pyta kiedy widzi, że już nic nie mówię.

- Nie do końca, bo zejść wtedy pomógł mi mój kolega, Sam.

- Blisko byłaś z tym Samem? – pyta a ja rozszerzam oczy.

- Skąd takie pytanie? – nie zwracam już nawet uwagi na otaczającą nas wysokość, a jedynie głęboko wpatruję się mu w oczy.

- No, była was tam szóstka, a on jako jedyny zaoferował się, żeby ci pomóc. – tłumaczy, również nie spuszczając ze mnie wzroku. – Stąd też wniosek, że raczej musieliście być ze sobą dosyć blisko.

Na SprzedażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz