Rozdział IX

11.6K 279 36
                                    


        Czasem w naszym życiu bywają momenty, kiedy czas staje w miejscu, a my sami czujemy się jakbyśmy właśnie zeszli z karuzeli, na której przebywaliśmy zdecydowanie zbyt długo.

Tak właśnie jest w tej chwili ze mną, kiedy oszołomiona, na ledwo trzymających się nogach, opieram się o swoją najlepszą przyjaciółkę Clarę, wdychając jej truskawkowy szampon do włosów, którego zaczęła używać, odkąd skończyła trzynaście lat. Z utęsknieniem ściskam jej małe, drobne ciało, którego tak zawsze jej zazdrościłam, a które jest dla mnie teraz największą opoką. Czując napływające łzy, mocno zaciskam oczy, nie chcąc pokazać jej, iż coś jest nie tak.

- Jezu Carmen! - dziewczyna wreszcie odrywa się ode mnie, spoglądając w szoku na moją twarz. - Ktoś Cię porwał? - pyta roztrzęsiona. - I co to za przecięcie na twoim policzku do kurwy?! - nie szczędzi słów, gdy zauważa małą szramę, w tej chwili zdobiącą moją twarz.

Ukradkiem zerkam na równie jak ja zszokowanego Ivana, który wyraźnie nie ma pojęcia co w tej chwili zrobić, jednak po nim widać coś jeszcze, a mianowicie złość, która jest widoczna prawie na kilometr i boję się, co będzie ze mną, a także z Clarą, kiedy wreszcie się opanuje.

- Carmen powiedz coś wreszcie! - czuję jak moje ciało, zostaje mocno wstrząśnięte. – Co się stało? – jej głos staje się jeszcze bardziej piskliwy, gdy stoję nieruchomo, patrząc na nią i milcząc.

- Ja...- jąkam się, nie wiedząc jak ubrać słowa tak, aby oddały co, teraz czuję. – Nie wiem. – zrezygnowana spuszczam głowę w dół, kiedy nic nie przychodzi mi do głowy.

- Jezu kochanie. – dziewczyna lekko pociera moje ramiona. – Zaczekaj tu chwilkę, a ja pójdę po mojego znajomego i razem wymyślimy co dalej zrobić. – odwraca się, zaczynając powoli kierować w stronę małej przytulnej restauracji.

- Clara nie. – cichym i zachrypniętym głosem, próbuję ją zatrzymać, bojąc się zostać, choć na chwilę sama, jednak gdy ta znika za drewnianymi drzwiami, poddaję się. Spoglądam w dół, obserwując czubki swoich butów i całkowicie opróżniając się z myśli, aż wyczuwam za sobą czyjąś obecność. Nie poruszam się ani o milimetr, jedyne co w sobie zmieniając to oddech, który staję się odrobinę bardziej przyspieszony.

- Kto to do cholery był?! – czuję mocny ucisk na ramieniu, więc lekko nim szarpię, co i tak nie daje żadnych rezultatów.

- Moja przyjaciółka. – szepczę cicho. – Nie wiedziałam, że tu będzie. – mówię już odrobinę bardziej spanikowana, kiedy spostrzegam, jak srogie jest jego spojrzenie.

- Ta. – prycha pogardliwie, mierząc moją osobę.

- Mówię prawdę! – prawie krzyczę, będąc wyraźnie oburzona, tym, iż mi nie wierzy. – Niby jak miałam się z nią skontaktować, jeżeli trzymasz nie w izolacji od świata?

- Dobra chodź i mnie nie wkurwiaj. – ciągnie mnie w stronę lasu, z którego się wyłoniliśmy, a ja nie mając siły protestować, jedynie jak marionetka kieruję się za nim, tylko na chwilę się odwracając, kiedy wchodzimy już między drzewa, przez co moim oczom ukazuje się wyraźnie spanikowana Clara, w pośpiechu tłumacząca coś wysokiemu blondynowi, który stoi tuż za nią.

Kręcąc głową i czując gorycz, a także złość na samą siebie, za to, że gdy mogłam, wreszcie uwolnić się od tego potwora nie byłam, w stanie nic zrobić wchodzę do auta, zrezygnowana zajmując miejsce pasażera i cicho zatrzaskując za sobą drzwi.

- Czasami mam ochotę Cię połamać. – odzywa się niebieskooki, patrząc prosto przed siebie.

- To zrób to, lepiej dla mnie. – szepczę, dostatecznie głośno by to usłyszał.

Na SprzedażOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz