Kiedy parkujemy niedaleko domu Ivana, jest już dosyć ciemno i jedynie nikłe światło latarni pozwala mi spojrzeć na jego skupioną twarz. Obserwuję ten widok w ciszy, sama do końca nie wiedząc, co się stanie. Lekko spięta poprawiam, swojego już całkowicie zniszczonego warkocza, w bocznym lusterku obserwując, że ten zabieg i tak nie poprawił mojego widoku.
Opuszczam ręce nadal oczekując jakiegokolwiek dźwięku ze strony mojego towarzysza, jednak po chwili orientuję się, że nie mam co liczyć na jakąkolwiek rozmowność z jego strony. Dopiero kiedy chwytam za klamkę i otwieram drzwi, jego głowa w mgnieniu oka odwraca się w moim kierunku, a wzrok zaczyna mnie bacznie lustrować.
- No co? - pytam niewinnie. - Gorąco tu, a ty nie uchyliłeś nawet okna.
Obracam się w drugą stronę, tak że moje nogi znajdują się poza autem, a ja siedzę zaledwie na skraju siedzenia.
- Spokojnie nie ucieknę ci. - mruczę, pod nosem, gdy czuję, że ten również zmieniając pozycję przybliża się do mnie, jakby spodziewając się tego po mnie. - Nie mam już dzisiaj na to siły.
- Zastanawiałem się... - zaczyna, ale po chwili jego głos zawiesza się, a ja pomimo tego, iż zaczynam wpatrywać się w niego uważnie, po raz kolejny musząc odrobinę zmienić pozycję, nie potrafię zmusić go tym do kontynuowania zdania.
- Nad czym? - mówię wreszcie, starając się, aby zabrzmiało to delikatnie i nienachalnie, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że przy jego temperamencie lepiej go nie denerwować.
Zerka na mnie przez sekundę, na nowo uciekając wzrokiem, co lekko podnosi mi ciśnienie. Pomimo, że to mój porywacz, nigdy nie należałam do osób wyjątkowo cierpliwych i takie ociąganie z czyjejś strony zwyczajnie podnosi mi ciśnienie. Nie daję tego po sobie jednak poznać i chowając twarz w dłoniach, postanawiam, że jeżeli on ma ochotę milczeć, to ja równie dobrze mogę zrobić to samo.
Siedzimy w naszych pozycjach przez dłuższy czas, a ja nawet rezygnuję ze wszystkich, zbędnych myśli i pozwalam sobie, wsłuchać się w nocny szum, tej spokojnej okolicy, który powoduje, że mój umysł oczyszcza się po dzisiejszych, mocno emocjonalnych wydarzeniach, a bicie serca zaczyna bić rytmicznie, powodując wewnętrzną harmonię.
- Zastanawiałem się, czy musimy wracać dzisiaj do mojego domu. - słyszę obok siebie cichy, przytłumiony głos i to wreszcie on, ku mojemu niezadowoleniu, sprowadza mnie na ziemię.
- A gdzie indziej mielibyśmy się podziać? - pytam niechętnie. Jestem już bardzo zmęczona i nie mam ochoty na kolejne wrażenia, a tylko tego raczej mogę się spodziewać po ,,nocnej wyprawie''.
Mężczyzna wzdycha głęboko, również otwierając samochodowe ze swojej strony, jednak w przeciwieństwie do mnie wychodzi przez nie i delikatnie nimi trzaskając, okrąża samochód, już po chwili znajdując się przed moją osobą.
Ani trochę nie rozumiem po co to robi, zamiast zwyczajnie mi odpowiedzieć, lecz przyzwyczaiłam się, że w jego zachowaniu raczej nie ma normalnych rzeczy i wszystko co czyni musi być przesycone tą nutką, psychopatycznej dziwności, więc też wzruszając mentalnie ramionami, obserwuję co też ten, w tym momencie planuje zrobić.
Przykuca, swoje ciężkie i masywne ramiona opierając o moje kolana, tym samy powodując dyskomfort na całym moim ciele. Wpatruję się w niego z widoczną obawą, nie wiedząc co też ten teraz uczyni.
- Nie mam ochoty wracać do domu. - jego głos w tej chwili wydaje się jeszcze bardziej zmęczony niż mój i przez chwilę przychodzi mi na myśl, czy czasem nie zaszyłam mu źle tej rany, co by wyjaśniało dlaczego wygląda jak by zaraz miał zemdleć. - Bądź raz grzeczna i weź nie rób mi na przekór.
- Gadasz jak pijany. - zauważam.
- Może trochę. - potwierdza, skupiając swój wzrok na mojej twarzy. - Strasznie źle się czuję. - mówi prawie niesłyszalnie.
- Od kiedy? - pytam dosyć chłodno, a ten zastanawiając się przez chwilę, odpowiada:
- Właściwie odkąd zaczęłaś mi szyć ranę, ale z każdą chwilą to pogłębiało się, aż do teraz. Nie zrobiłaś mi przypadkiem czegoś, żeby sobie móc w spokoju uciec? - kiedy już mam zaprzeczać i tłumaczyć mu, że wykonałam wszystko jak powinnam, ten unosi dłoń, chyba nie chcąc dopuścić mnie do głosu, bym nie zamęczyła go kolejnym potokiem słów.
W sumie nie dziwiłbym się gdybyś tak zrobiła. - stwierdza. - Niezły ze mnie skurwysyn, co nie? - niepewnie kiwam głową potwierdzając to stwierdzenie, a ten parska, tak, że jego równe, białe zęby, aż rażą mnie w oczy, na tle tej ciemnej nocy.
- Masz kły jak wampir. - zaczynam chichotać, uświadamiając sobie ten szczegół, a on o dziwo mi wtóruje. Najwidoczniej jego utrata zmysłów, udzieliła się, także i mi.
- Czasami nawet czuję się jak wampir. - stwierdza cicho, wpatrując mi się w oczy. - Naprawdę nie chce mi się wracać do domu. - znów zaczyna ten sam temat, a ja tym razem mam nadzieję, że powie, coś więcej. I się nie mylę.
- Odpowiadać na te wszystkie pytania: czemu tak wyglądam, co mi się stało, czy dobrze się czuję. To naprawdę męczące. Bardzo męczące. - jego głos nie wyraża ani krzty emocji.
- Troszczą się o ciebie. - szepczę. - To raczej normalne.
- Ta troszczą. - burczy, a następnie powoli wstaje, lekko się chwiejąc i nadal na mnie patrząc, łapie moją dłoń. - Weź nie sprawiaj problemów. W bagażniku mam rzeczy na zmianę, więc nadal będziesz mogła być piękna i czyściutka, a nie wiem czy jesteś tak bardzo zżyta z moją rodziną, że koniecznie chcesz ich widzieć.
Po jego słowach w milczeniu zaczynam obserwować nasze splecione dłonie. Oczywiście, że mam ochotę swoją wyrwać i za cholerę nie rozumiem dlaczego takie gesty jak ten, wychodzą czasem z jego inicjatywy, skoro jestem dla niego zwykłą dziewczyną, za którą prędzej czy później dostanie pieniądze. Być może lubi się bawić swoimi ofiarami, przed tym zanim się ich pozbędzie i ja jestem kolejnym z jego celów, tylko tym razem, ze względu na dziwne okoliczności mojej ,,transakcji'', postanowił przyjąć inną taktykę tej zabawy. To wszystko pozostaje niestety tylko moimi domysłami, ponieważ nawet nie śnię o tym, aby zadać mu te wszystkie pytania, wiedząc jak może się to skończyć. Zamiast tego postanawiam jedynie upewnić się w jednej, mającej dla mnie bardzo ważne znaczenie sprawie.
- Jeśli pojadę z tobą i nie będzie nikogo innego oprócz nas, nie zrobisz mi krzywdy, prawda? - mój głos gdy to wymawiam jest niepewny, zupełnie tak, jakby stąpał po kruchym lodzie.
- Nie. - odpowiada pewnie, puszczając moje dłonie. - Wtedy byłabyś mniej warta.
- Ostatnio jakoś nie zwracałeś na to uwagi. - mówię ze słyszalnym wyrzutem, trochę przybita.
- Ludzie, gdy są pijani robią różne rzeczy. Dlatego niektórych rzeczy i czynów nie powinno się rozpamiętywać, ponieważ gdy jestem trzeźwy nie mają one dla mnie żadnego znaczenia. - po tych słowach, ponownie wsiada za kierownicę, a ja nawet nie staram się go upominać, że w tym stanie w jakim się znajduje, lepiej abym to ja ponownie prowadziła.
Zamiast tego myślę nad jego ostatnimi słowami. I wiem, że tyczyły się one naszego feralnego pocałunku oraz tego, że nic on dla niego nie znaczy. Ja dla niego nic nie znaczę.
Bo jestem tylko zwykłym towarem..
***
I pojawił się nowy rozdział :) Przepraszam za wszelkie błędy, jeśli takowe nadal występują. Szczęśliwej Wielkanocy kochani ;*
CZYTASZ
Na Sprzedaż
Mystery / ThrillerMiałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie do głowy mi nie przyszło jak bardzo moje życie się zmieni. A przede wszystkim jakie będą tego koneks...