- Chodź Harry, już my się dobrze tobą zajmiemy. - Wyszczerzył się jeden z bliźniaków.
Nie był to przyjemny uśmieszek. Ten, do którego był skierowany, mógł się obawiać, że wkrótce pokryją go żółte piórka lub będzie miał królicze uszy, a jeżeli mu się „poszczęści", to również ogonek.
-Nie przejmuj się Ronem - dodał drugi. Harry przypuszczał, że był to Fred. - Jak zawsze pokaże wszystkim swoje humorki, by pewnego dnia udać, że nic się nie stało.
Nastolatek uśmiechnął się, słysząc oburzone prychnięcie przyjaciela. Wiedział, że Ron nie jest na niego bardzo zły, bo inaczej nie szedłby teraz za nim, pogwizdując cicho. Gdyby naprawdę był na niego obrażony, to zaraz po opuszczeniu kuchni, zaszyłby się w swoim pokoju. W takich przypadkach nie pozostawało mu nic innego, jak...
- Ron, chcesz zagrać w czarodziejskie szachy?
Bliźniacy skrzywili się. Ich młodszy brat jako jedyny lubił w nie grać. Chłopak zatrzymał się i przez chwilę rozważał tę propozycję, by w końcu wzruszyć ramionami.
- Może być. - W jego głosie pobrzmiewała niechęć, ale było widać, że już cieszył się na swoje miażdżące zwycięstwo.
- Harry, nie poddawaj się tak łatwo - jęknął George. - Nie musisz się dla niego poświęcać w dniu swoich urodzin.
- Właśnie. - Drugi z bliźniaków objął swojego młodszego braciszka.- Jeżeli nie będzie się odpowiednio zachowywał, to możemy przetestować na nim nasze najnowsze wynalazki. Ostatnio stworzyliśmy wielkie, włochate... - Pochylił się nad uchem Rona - pająki - wyszeptał z lubością, obserwując jak ten blednie.
- Nie zrobicie mi tego! - wrzasnął, odskakując od nich.
Zaczął machać rękoma, uderzając się nimi po całym ciele tak, jakby myślał, że już chodzi po nim jakiś pajęczak.
- Spoko. - Harry ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - Naprawdę mam ochotę zagrać w szachy. Muszę ćwiczyć swój umysł, bo przestanę myśleć i będzie tak jak mówi Snape, a przecież nie mogę dać mu tej satysfakcji. - Bliźniacy spojrzeli na niego rozbawieni.
- To było niezłe. Może stworzymy szachowe figury, które po zbiciu będą wrzeszczeć obelgi głosem mistrza eliksirów...
- I będzie my je tak reklamować: „Nie daj się Postrachowi Hogwartu. Zwycięż swoją partię i udowodnij, że myślisz." - Już się zastawiali, jak mogliby zdobyć głos profesora.
- Tego jeszcze brakowało, żebym nawet w pokoju wspólnym miał słuchać zniewag Snape'a - marudził Harry.
- Tak, to byłoby dla ciebie za dużo. - Teraz to on znalazł się w ciasnym uścisku bliźniaków. - W każdym miejscu, w każdej wolnej chwili słyszeć głos swego ulubioooonego nauczyciela.
Harry już otwierał usta, chcąc zaoponować. Miał zamiar powiedzieć, że może i słowa nauczyciela są okrutne, ale ich brzmienie jest intrygujące i pociągające, ale w ostatnim momencie zorientował się, że mogłoby to zostać źle odebrane przez Weasleyów.
- Przestańcie. - Strącił ich ramiona z barków. - Chodźmy w końcu grać. - Skierował się do salonu.
- Ach, nasz biedny chłopiec - jęknęli. - Woli przegrać z Ronem, niż słuchać o swoim ukochanym nauczycielu - żartowali z niego.
- Przymknąć się! - krzyknął, śmiejąc się Harry.
Właśnie tego mu brakowało; żartów i przekomarzań. Dołączył do, siedzącego na podłodze przyjaciela, który rozkładał szachy.
CZYTASZ
Syreni śpiew
FanfictionJa tylko udostępniam! Syreni ogon, żywa, ale martwa rybka, trochę wymiotów, standardowo porwanie, czyli wszystko, co napalone tygryski w twojej okolicy lubią najbardziej. A, no i oczywiście Severus Snape, tylko co on ma z tym wszystkim wspólnego? ht...