Двадцать три

3.5K 127 16
                                    

Zaskakująco dla Harry'ego, jego szósty rok w Hogwarcie przemijał niemal spokojnie. Nie było żadnej zagadki, co zostało schowane w zamku. Nie było potwora atakującego uczniów, nie ścigał go żaden seryjny morderca, nie było turnieju, w którym musiałby brać udział. Żaden nauczyciel wyjątkowo się nad nim nie znęcał. Voldemort również był cicho. „Prorok Codzienny" nie informował o żadnych nowych atakach na mugoli. Jeśli nie liczyć tego, że jego dziedzictwo wyszło na jaw i musiał dla swojej wygody pływać kilka godzin w ukrytym jeziorze oraz tego, że musiał pilnować Draco, żeby nie wydało się, iż to on jest fenkiem, którego Lunatyk spotkał podczas pełni, można byłoby uznać ten rok wręcz za nudny.

Harry spędzał czas z przyjaciółmi, którzy od czasu do czasu zwracali mu uwagę na jego zbyt przyjacielskie kontakty z Malfoyem i Snapem. Rozmawiał, a raczej droczył się z Ślizgonem, który stał się dla niego dobrym przyjacielem, choć wciąż nie ujawnili swoich relacji przed innymi. Bawił się i żartował ze swoim ojcem chrzestnym, który zachowywał się jak dzieciak. Często nie można było stwierdzić, kto w ich relacjach jest bardziej dojrzały. Również pocieszał i starał się uspokoić Lupina, który nie mógł zapomnieć o swoim towarzyszu zabaw. Starał się nie zwracać uwagi, gdy Remus, idąc z nim po korytarzach, zaciągał się powietrzem, jakby próbował wyczuć zapach fenka, a gdy mu się to nie udawało, smutek gościł w jego oczach. W tych momentach Harry miał wielką ochotę udusić Draco. Na szczęście chłopak przynajmniej posłuchał jego rady i zaczął zażywać eliksir, który tłumił jego naturalny zapach. Wilkołak musiał podejść do niego naprawdę blisko, by zorientować się, że to Ślizgon jest fenkiem.

Jednak najważniejszą rzeczą, jaką Harry robił w tym spokojnym okresie, były spotkania z Severusem. Wciąż uczyli się obrony umysłu i kontroli nad jego przemianą, ale w wolnych chwilach mężczyzna pozwalał mu usiąść koło siebie, dotknąć, pocałować. Często ich spotkania kończyły się na tym, że Harry siedział na kolanach mistrza eliksirów, drżąc lekko po niedawnym uniesieniu, które otrzymał za pomocą dłoni, ciepła ciała mężczyzny i jego głosu. Snape znał jego ciało jak nikt inny. Potrafił na nim grać jak wirtuoz na swoim ukochanym instrumencie. Harry kochał go, kochał jego głos, wredny charakter, cięty język, zaborczość, skupienie, które ukazywał, gdy warzył trudny eliksir. Kochał patrzeć na niego, gdy twarz wykrzywiała się w grymasie, kiedy dochodził podczas uniesień pod wpływem dłoni, czy ust Harry'ego.

Młody czarodziej chciał mu to powiedzieć, pragnął wszystkim opowiedzieć jak jest szczęśliwy, ale nie był głupi. Inni nie przyjęliby dobrze jego relacji z mężczyzną, zaś sam Snape... Ciężko było określić. Ujawniał w pewnych momentach swoją zaborczość, a wręcz zazdrość, ale często również powtarzał, że Harry mógłby znaleźć kogoś lepszego i żadne sprzeciwy ze strony Gryfona nie skutkowały. Ich związek był dziwny, ale Harry'emu to na razie wystarczyło. Cieszył się, że mistrz eliksirów w ogóle go do siebie dopuścił. Mogli być ze sobą, a jednocześnie mogli nie ujawniać swoich uczuć. Przecież nie trzeba mówić głośno „kocham cię", można również to przekazać przez delikatny dotyk na głowie, odgarnięcie włosów i czuły pocałunek w ustach, tak jak robił to za każdym razem Snape, gdy odpoczywali na kanapie. To były również kilkugodzinne poszukiwania idealnego prezentu dla partnera i właśnie to robił Harry, kilka dni przed Bożym Narodzeniem i jego wyjazdu na Grimmauld Place.

OoO

— Czyli się teraz rozdzielamy? — spytała Hermiona, gdy stanęli na głównym placu Hogsmeade.

— Tak. — Ron zerkał niespokojnie to na dziewczynę, to na księgarnię. Wyglądało na to, że chce kupić jej jakąś książkę, ale perspektywa odwiedzenia tego przybytku go przeraża.

— Spotykamy się tutaj za trzy godziny. — Harry spojrzał na stary zegarek, który został rzucony w niego przez Dudleya, po tym jak kuzyn nadepnął na niego kilka razy. Jak zwykle znów stanął. — Gdy usłyszymy pięć wybić zegara, to mamy biec tutaj — dodała mimochodem Hermiona, wskazując na wieżę zegarową, który niedawno stała się ozdobą wioski. Dostrzegła problem przyjaciela i, nie zwracając uwagi innych, pomogła mu z niego wybrnąć. — Można się spóźnić piętnaście minut, a później reszta ogłosi alarm.

Syreni śpiew Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz