12. Zło.

57 34 7
                                    

Kiedy zaszło słońce,
poznałam prawdę o tobie.
Wiele zła za nami,
lecz my wciąż przy sobie.

Nie chciałam być jak one,
więc trzymałam się z dala.
Ten świat nie był dla mnie,
od dawna to wiedziałam.
Imprezy, alkohol i narkotyki,
ciąże, policja i odwyki.
Powiedz co w tym fajnego?
Dlaczego tam idziesz?
Niby jest to dobre, 
jednak niszczy życie. 
Nikt mnie nie rozumiał, 
natomiast każdy wyśmiewał. 
Tak było do dnia, 
w którym kazałeś im przestać. 
Wtedy śmiechy ucichły, 
i nikt mnie nie zaczepiał. 
W końcu należałeś do mafii, 
więc każdy się bał. 
Byłam trochę zdziwiona, 
że cię to obchodziło. 
Przecież miałeś swoje życie, 
a w nim miejsca dla mnie nie było. 
Od zawsze tak myślałam, 
jednak było inaczej. 
Choć dzieliło nas wiele,
wiele też nas łączyło. 
Te same serca, te same dusze,
pragnienie miłości wiecznie żywej. 
Weszłam do twojego świata, 
zostawiając swój w tyle. 
Chciałam poznać cię lepiej, 
po prostu chciałam być bliżej. 
Może popełniłam błąd,
może zrobiłam dobrze. 
Jednego byłam pewna, 
tamtych dni nigdy nie zapomnę. 
Zło mnie pochłonęło, 
lecz w zamian dało mi ciebie. 
Dało miłość prawdziwą, 
lecz zepsuło wnętrze. 
Dobrze pamiętam dzień, 
w którym podjęliśmy decyzję. 
To nie był świat dla nas, 
więc znaleźliśmy wyjście. 
Było naprawdę trudno, 
wszystko poukładać. 
Lecz mieliśmy siebie, 
i nie chcieliśmy się poddawać.
Walczyliśmy długo, 
by dojść do siebie.
W końcu się udało,
wyjść na prostą ścieżkę.
Potem było już to,
co nazywają prawdziwym szczęściem.
Dom a w nim małe dzieci,
małżeństwo i życie piękne. 

Przetrwaliśmy burzę,
miłość nam w tym pomogła.
Znowu wyszło słońce,
miłość zabiła zło w nas. 

Narodziny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz