2

1.6K 97 15
                                    

Złote oczy pełne zmęczenia uwolnione spod kurtyny powiek uważnie przyglądały się omedze. Wyraz twarzy alfy pozwalał stwierdzić, że ten jeszcze nie do końca się wybudził. Zdawał się nie rozumieć co właśnie się wydarzyło. Gdy nadal lekko zaspane spojrzenie wyższego spotkało się z tym omegi Nagisa odskoczył odrobinę bojąc się, że zaraz zostanie zbesztany za budzenie zapracowanego partnera. W duchu przeklinał swoją głupotę. Gdyby tylko nie zechciało mu się go całować... Mimika twarzy alfy nie zdradzała żadnych emocji. Nie wydawał się zły z czego chłopak bardzo się cieszył, lecz nie był też tak miły i uśmiechnięty jak kiedyś co wywołało delikatne ukłucie żalu. Niebieskooki odsunął z twarzy grzywkę i odwrócił się od siadającego powoli partnera. Stawy wyższego strzelały przy każdym ruchu przypominając o nocy spędzonej na kanapie, a roztrzepane czerwone włosy opadały na jego twarz. Omega nie chciał na to patrzeć. Nie chciał widzieć jak ukochany rozmasowuje kark, jak strzyka stawami przy przeciąganiu, jak ziewa przecierając twarz. Nie chciał znowu czuć tych ohydnych wyrzutów sumienia. To nie on kazał mu spać na kanapie, ale to on wywołał kłótnie. Teraz było mu głupio. Nadal był zły i bardzo, ale to bardzo rozgoryczony tym jaką formę przybrał ich związek, a mimo wszystko czuł się po części winny. Sam też nie robił nic aby to naprawić. Jedynie ciągle zatracał się we własnej pracy i rozpaczy. Karma wydawał się nic sobie z tego nie robić co tylko bardziej dobijało wrażliwego omegę. Wbrew pozorom alfa także się martwił. Spędzał w pracy całe dnie nie dlatego, że chciał, ale dlatego że musiał i zanim się zorientował między nimi zaczęło się robić jakby bardziej ozięble. Instynktownie im bardziej się od siebie oddalali tym bardziej go unikał i nie był z tego powodu zadowolony. Przecież byli ze sobą tyle lat. Kochali się i planowali wspólną przyszłość. Nawet o dzieciach kiedyś rozmawiali, ale w obecnej sytuacji to chyba nie jest najlepszy pomysł. Już w gimnazjum była między nimi dość specyficzna więź, którą niektórzy opacznie rozumieli jako przyjaźń. Wtedy ich zapachy jeszcze nie były tak mocne, a płcie drugorzędowe jeszcze się nie ujawniły jednak gdy w liceum spotkali się przypadkiem ich uczucia na nowo zapłonęły ze zdwojoną siłą. Nie byli już wstanie bez siebie żyć. Głupio marzyli, że taki stan rzeczy utrzyma się na zawsze, ale tak nie mogło być bo życie to nie bajka.

- Dzień dobry - cichy lekko zachrypnięty głos przerwał przyjemną lecz nieco niezręczną ciszę panującą w salonie połączonym z kuchnią. Alfa przeciągnął się z cichym jękiem wyrzucając ręce do góry i powoli podniósł się z kanapy

- Cześć. Jak się spało? - Nagisa siląc się na miły ton zerknął przez ramię w stronę ukochanego i uśmiechnął się pod nosem widząc zaspany wyraz twarzy alfy, który w tej chwili przypominał swoją dziecięcą wersję z ich wspólnych wspomnień

- Byłoby lepiej w łóżku, ale może być - odparł przeczesując splątane włosy palcami i kierując swoje kroki w stronę kuchni, w której omega walcząc z samym sobą robił dla nich kanapki

- Mogłeś przyjść do sypialni - szepnął cicho wlepiając bystre teraz lekko zagubione spojrzenie w blat. Był trochę zażenowany tym co właśnie powiedział, a nie powinien. Przecież w tak długim związku podbudowanym wcześniejszą przyjaźnią wiedzieli już o sobie niemal wszystko więc czemu teraz nagle zaczęły go peszyć takie tematy?

- Jasne. Nie chciałem pogarszać - czerwonowłosy z westchnieniem stanął obok swojej omegi i plecami oparł się o blat mierząc partnera wzorkiem po czym z iskierkami w oczach i złośliwym uśmiechem na ustach zabrał z talerza plasterek pomidora i włożył go do ust.

- Nie pogorszył byś - niższy spojrzał na zadowolonego ze swojej małej kradzieży ukochanego i westchnął cicho lekko rozczulony. Czemu znowu zachowuje się jak gdyby nigdy nic? To jakaś nowa forma przemocy psychicznej?

- Tego nie mogę być pewny... - Karma niepewnie wyciągnął dłoń w stronę omegi i pełen obaw odgarnął pasemko jego włosów za ucho rozkoszując się tym przyjemnym dotykiem miękkich włosów. Nie wiedział czy za chwilę nie zostanie odtrącony, ale nie przeszkadzało mu to. Lubił czuć pod palcami te miękkie włosy, delikatną skórę i wystające kości obojczyków. Lubił też zagubione spojrzenie dużych niebieskich oczu i delikatny konwaliowy zapach jaki roztaczał wokół siebie niższy. Kochał go. Każdy kawałek jego ciała, każdy uśmiech i grymas. Wszytko to wręcz uwielbiał, ale ostatnio nie umiał tego dobrze pokazać, lub Nagisa źle to interpretował. Byli już zmęczeni tym wszystkim, a przecież nie mieli jeszcze nawet trzydziestu lat. Mogliby dać sobie trochę czasu, ale oboje doskonale wiedzieli, że wtedy ich związek zakończyłby się całkowicie, a mała przerwa przerodziła by się w rozstanie - Wolałem jak miałeś długie włosy - cichy szept zupełnie zniszczył tą miłą chwilę. Jak zwykle musiał coś palnąć... Czy on nigdy nie umie wyczuć chwili? Był na siebie zły. Niezbyt przychylne spojrzenie niebieskich tęczówek skierowało się w jego stronę, a zmarszczone brwi omegi nie zwiastowały niczego dobrego.

- Nie zaczynaj dobra? - Nagisa naburmuszył się jak małe dziecko i nadął policzki. Nie lubił do tego wracać. Cieszył się, że udało mu się wydostać spod skrzydeł apodyktycznej matki, która zawsze kreowała go na dziewczynkę, a ścięcie tych włosów było dla niego swojego rodzaju symbolem rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu dlatego zawsze tak bardzo denerwowało go gdy partner narzekał na jego wygląd. W gimnazjum mu dokuczał i przebierał w sukienki, a teraz nie pasują mu krótkie włosy jakby sam nie wiedział czego chce.

- Ja mam nie zaczynać? To ty wczoraj zacząłeś na mnie krzyczeć - warknął odsuwając się od wściekłego omegi, który z brzękiem wrzucił nóż stołowy do zlewu

- Bo znowu wyjeżdżasz - odparł pełen żalu niebieskooki przyglądając się ukochanemu. Znowu się zaczyna. Znowu się pokłócą. Znowu będą tego żałować, ale żadne z nich nie będzie chciało przeprosić. Znowu w ciszy będą obserwować jak ich związek się rozpada.

- Nie rozumiesz, że muszę wyjechać? To moja praca. Nie mogę sobie odpuszczać - mruknął wyższy nieco delikatniej niż wcześniej. Jego głos był teraz bardzo kojący dla rozemocjonowanego omegi, lecz jego słowa nadal raniły. Zabrzmiało to tak jakby Nagisa nic już dla niego nie znaczył. Jakby w odróżnieniu od pracy mógł go sobie odpuścić

- A ty nie rozumiesz, że mam wtedy upał i będę cię potrzebować? - szepnął kładąc ręce na biodrach i odwracając się twarzą do partnera. Bolało go to, ale musiał coś zrobić. Lekko przygryzł dolną wargę i zmierzył go najbardziej zmysłowym wzrokiem na jaki mógł się teraz zdobyć. Jego delikatny konwaliowy zapach rozniósł się po całej kuchni. Skoro inaczej nie uda mu się przekonać ukochanego... Trudno. Będzie musiał użyć innych środków, których nauczył się jeszcze od Iriny gdy był w gimnazjum.

- Poradzisz sobie. Już nie raz sobie radziłeś - Karma czując otumaniający go zapach postanowił szybko wycofać się z pola tej walki zanim jego wewnętrzna alfa zacznie domagać się współżycia z omegą. Drugi raz nie da się już złapać na tę sztukę swojego sprytnego przeznaczonego

- Ale... Karma... Ja cierpię nie widzisz tego? - Nagisa już całkiem zrezygnowany spuścił wzrok. To prawda. Radził sobie z poprzednimi upałami. Radził sobie zanim się poznali i zanim zdecydowali się na ten krok, ale czuł, że tym razem już sobie nie poradzi, a ostatnią rzeczą jaką chciałby zrobić było przypadkowe oddanie się innej alfie. Nie wybaczyłby sobie tego.

- Nagisa. Nie przesadzaj - złotooki warknął zabierając z jego talerza jedną z kanapek i wymijając go. Po chwili Akabane zniknął na piętrze ich małego domku.

Dobra. A więc to opowiadanie będzie raczej krótkie i raczej słabe bo nie bardzo mam na to jakiś rozbudowany pomysł, ale i tak mam nadzieję, że komuś się spodoba

"Kryzys" [Karmagisa omegaverse]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz