Rozdział piąty

517 22 22
                                    

Scamandra zabrały dwie czarownice, nam kazały iść po swoje rzeczy i opuścić ministerstwo. Wyszłam z Goldstein z gabinetu, a za nami Graves. Odciągnął mnie lekko za ramię od przyjaciółki. 

- Nie utrudniaj i nie rób żadnych głupot, zrobisz to dla mnie? Proszę. - dodał gdy nic nie odpowiedziałam.

- Bądź grzeczną dziewczynką. - powiedział i pocałował mnie w policzek.

- Nie ma tak łatwo. - powiedziałam beznamiętnie i odeszłam.   

- I co teraz? - zapytała poddenerwowana Tina, gdy szłyśmy w stronę mojego biura. 

- Trzeba jak najszybciej ratować Newta, odbić Jackoba, zabrać walizkę z różdżkami, znaleźć Queenie i zmywać się stąd. - wymieniałam lekko dysząc, z powodu szybkiego tępa. 

- Ooo... - za zakrętu wyskoczyła zdenerwowana siostra Tiny. Najprawdopodobniej już wszystko wiedziała.
- Ja zajmę się Jackobem. - powiedziała bez zbędnego przedłużania.

- Dobra, to ja pójdę po walizkę, ty po Newta. - powiedziała  druga Goldstein.

- Queenie daj mi swoją różdżkę. Spotykamy się tutaj. - powiedziałam zdając sobie sprawę, że moja jest w gabinecie Gravesa.

Pobiegłam w stronę miejsca, do którego zaprowadzono magizoologa. Tak naprawdę nigdy nie byłam w pomieszczeniu, w którym dokonywano kary śmierci, wiedziałam tylko gdzie się znajduje i miałam nadzieje, że nie jest jeszcze za późno. Kiedy dobiegłam na miejsce Scamandra dopiero wprowadzały do środka dwie czarownicę. Podbiegłam i oszołomiłam jedną, gdy druga się odwróciła rzuciłam na nią Depulso .

- Dzięki Lira...

-  Dobra, później będziesz dziękować. Teraz choć. - pociągnęłam go za rękę i pobiegliśmy w ustalone miejsce. Queenie i Kowalski już czekali.

- Tiny jeszcze nie ma? - zapytałam zdziwiona.

- Już jestem. Miałam problem z drzwiami. - powiedziała Goldstein gdy tylko podbiegła.

- Właźcie do walizki. Ja nas wyprowadzę. - odezwała się natychmiast siostra Tiny, gdy już wszyscy dotarli.

Cholernie się bałam, że nie uda nam się stąd wydostać, że zatrzymają Queenie czy coś. Nagle podskoczyłam ze strach, ktoś zapukał do walizki. Miałam nadzieję, że to Goldstein i że już nie jesteśmy w ministerstwie. Pierwsza wyszła Tina, a ja za nią. Znajdowaliśmy się na dachu jakiegoś budynku, na którym znajdował się gołębnik.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam.

- Na dachu budynku, w którym mieszkam. - odpowiedział Kowalski.

- To twoje? - zapytała Queenie wskazując na drewnianą "szopę".

- Tak.

Nie słuchałam już co dalej mówili. Stanęłam na krawędzi dachu i zaczęłam analizować co tak właściwie stało się przez ostatnie pół godziny.

- Co jest między tobą a Gravesem? - zapytała Tina podchodząc powoli do mnie.

- A co ma być? Nic nie ma. - odpowiedziałam zmieszana.

- Lira nie zachowuj się jak nastolatka. Przecież nie jestem ślepa, oczywiste jest, że wyrzucił nas z pracy, a nie skazał na śmierć ze względu na ciebie. Widziałam jak na ciebie patrzył. - mówiła cały czas  na mnie patrząc, by zobaczyć jak zareaguje.

Zerknęłam na Newta, który stał nie daleko wsłuchując się uważnie, choć udawał że coś poprawia przy walizce.

- Eeehhh dobra noo spotkaliśmy się parę razy. Wielkie mi rzeczy. - jęknęłam w końcu, nienawidziłam mówić o takich sprawach.

- Dla niego chyba wielkie. Czemu nam wcześniej nie powiedziałaś? 

- Wiesz, że nie lubię gadać o takich rzeczach, zresztą nie wiem czy to do czegoś prowadzi. - mówiłam przyglądają się swoim butom. Są niezwykle interesujące w takich sytuacjach.
- Więc możemy już skończyć temat?

Zapadła cisza, więc Scamander uznał, że chyba już może się dołączyć do nas. Jackob i Queenie dokarmiali gołębie, kiedy odwróciłam się by sprawdzić co robią.

- Graves zawsze utrzymywał, że to zwierzęta powodują anomalie. Trzeba wyłapać wszystkie twoje stworzenia, żeby nie zrobił z nich kozłów ofiarnych. - odezwała się Tina  gdy tylko Newt stanął koło niej.

- No dalej wyżyj się, przecież wiadomo że go nie znosisz. - wymsknęło mi się parę słów za dużo.
- Przepraszam. - wymruczałam zaraz.

- Nie oszukuj sama siebie, obie wiemy że z nim jest coś nie tak.

- Każdy ma jakieś wady. - odpowiedziałam beznamiętnie nie wiedząc już co powiedzieć.

- Czyli jednak ci zależy. Ale chyba nie zaprzeczysz, że to co powiedziałam to nie prawda.

Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, zdałam sobie sprawę że jednak coś czuję do Presivala, choć gdy pojawił się Scamander myślałam, że czuję coś do niego,  ale teraz mi się wydaje,  że była to tylko tęsknota za starym przyjacielem. Wiedziałam, że Graves jest trochę jakiś podejrzany gdy lepiej mu się przyjrzysz, chociaż nie umiałam się do tego przyznać. W ostatnim czasie jego zachowanie kogoś mi przypominało, zwłaszcza na przesłuchaniu Newta, ale za cholerę nie mogłam skojarzyć kogo. Miałam taki mętlik w głowie ze wszystkim, że aż nie chciało mi się myśleć. Scamander tylko stał i patrzył to na mnie to na Goldstein. Spuściłam wzrok, nic nie odpowiadając choć w głębi serca przyznałam jej rację.

- Brakuje tylko jednego, Dougala demimoza. - odezwał się wreszcie Newt.

- Co?! Jak chcesz go niby znaleźć? Jest niewidzialny. - to ostatnie było do Tiny, która nie wiedziała o co chodzi.

- Niewidzialny? Jak chcesz niby go złapać? - zaśmiała się Goldstein.

- To nie będzie takie łatwe... - powiedział lekko zmieszany Scamander.

- Aaa... - Tina uśmiechnęła się  lecz w sekundzie spoważniała.
- Gnarlak.

- Proszę? - zdziwił się Newt.

- Mój informator z czasów kiedy byłam jeszcze aurorem. Kiedyś pokątnie handlował magicznymi stworzeniami. - wyjaśniła.

- Bardzo go interesuje pochodzenie magicznych stworzeń? - zapytał magizoolog.

- Interesuje go wszystko co da się sprzedać.

- To co... - westchnęłam.
- Zbieramy się! - krzyknęłam do Queenie i Jackoba. 

Przepraszam, że taki krótki. 

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć |Lira Hope|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz