Każdy milczał zszokowany tym co się właśnie wydarzyło. Podnieśliśmy się, Persival zszedł z torów na podwyższenie wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Obskurus.
- Credence... - rzekł z rozpaczą w głosie. - Wy głupcy! - zwrócił się do aurorów już całkiem innym tonem. - Wiecie co zrobiliście?
Szczerze też nie podobało mi się co z nim zrobili, był tylko zagubionym chłopakiem.
- Obskurodziciel został zabity na mój rozkaz, panie Graves. - odezwała się Picquery.
- Tak. I historia z pewnością to odnotuje pani prezydent. Nie dobrze, że się to wydarzyło.
- Był odpowiedzialny za śmierć nie-maga. Naraził społeczność na ekspozycję, złamał jedną z naszych najświętszych zasad...
- Zasad, które chcą żebyśmy żyli jak szczury w kanałach, zasad które zmuszają do tłumienia własnej natury, zasad które każą ich wyznawcą kulić się ze strachu żeby nie ryzykować odkrycia. - przerwał kobiecie Persival wymieniając. - Więc pytam pani prezydent. Wszystkich Was pytam. Kogo chronią te zasady? Nas? - podniósł rękę na siebie. - Czy ich? - pokazał palcem w górę.
Wszyscy stali w ciszy czekając na rozwój wydarzeń. Ja nawet nie drgnęłam. Ale już wiedziałam kogo mi przypominał...
- Nie będę dłużej zginać karku. - powiedział odwracając się i odchodząc jak gdyby nigdy nic.
- Aurorzy, odbierzcie panu Graves'owi jego różdżkę i odeskortujcie go do... - nie dokończyła, pracownicy wyczarowali przed nim wielką tarczę, przez którą nie mógł już uciec.
Persival zatrzymał się na chwile jakby się zastanawiał co dalej. W końcu kiwnął głową jakby do siebie, odwrócił się, popatrzył na wszystkich, po czym zaczął miotać zaklęciami idąc w ich stronę. Wszyscy aurorzy rzucali w niego zaklęciami lecz ten się doskonale bronił. Nagle Newt rzucił Pikujące Licho, które wzleciało do góry by sekundę później spętać Graves'a.
- Accio! - krzyknęła Tina odbierając mu różdżkę.
Weszliśmy na podwyższenie idąc powoli w stronę Persivala. Odwrócił głowę w naszą stronę, spojrzał na mnie nawiązując ze mną przez chwile kontakt wzrokowy. Nie za bardzo wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Scamander podniósł powoli różdżkę wpatrując się w niego.
- Revelio.
Graves spuścił natychmiast głowę wypuszczając głośno powietrze. Zaczął się przemieniać. Po chwili ujrzałam już bladego mężczyznę z białymi jak jego cera włosami. Picquery podeszła do skazańca.
-Sądzisz, że mnie zatrzymasz? - wyszeptał na tyle głośno, że każdy słyszał.
- Postaramy się. Panie Grindelwald. - powiedziała ozięble.
Ja byłam sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć, tylko dokładnie go obserwowałam. W życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek w ogóle go spotkam, a co dopiero...
Podeszła do niego dwójka aurorów, podnieśli go. Nie stawiał oporów, szarpnął się tylko gdy przechodzili obok mnie. Aurorzy się zatrzymali. Teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Lewe oko miał ciemno brązowe zaś drugie szaro-niebieski, biały jak włosy wąs i uwydatnione kości policzkowe. Spojrzał mi się prosto w oczy, ja zbierałam się sekundę na odwagę po czym podniosłam wzrok na jego dwu kolorowe tęczówki.
- Teraz masz odpowiedzi na swoje pytanie. Rzecz w tym co z nią zrobisz. - wyszeptał.
Nie była w stanie się odezwać. Aurorzy szarpnęli nim i prowadzili dalej. Nie bałam się go... Stał przede mną najpotężniejszy czarnoksiężnik na świecie, a ja o dziwo się nie bałam. Odczuwałam tylko mętlik w głowie.
Ten rzucił jeszcze na koniec do Newta, który stał przy wyjściu
- Wszyscy i tak wyginiecie, uśmiechnął się półgębkiem i został wyprowadzony.Odprowadziłam go wzrokiem, podobnie ja magizoolog. Zjawili się Queenie i Jackob. Blondynka przytuliła siostrę.
- Pomyślałem, że ktoś powinien mieć oko na to coś. - powiedział Kowalski oddają Newtowi walizkę.
- Dziękuję.
- Jesteśmy panu winni przeprosiny. - zaczęła pani prezydent do Skamandera patrzą na zrujnowane metro. - Społeczność czarodziejów się odsłoniła, nie da się całemu miastu wyczyścić pamięci.
- No nie wiem, chyba się da. - odpowiedział magizoolog po chwili.
Spojrzeliśmy się na niego. Wyszedł na przód dalej od nas i otworzył walizkę. Po chwili wyłoniło się z niej piękne złociste ptaszysko. Wszyscy się cofnęli z wyjątkiem mnie i Newta. Gromoptak podleciał lekko do mężczyzny i wylądował.
- Zamierzałem poczekać, aż dotrzemy do Arizony. - zaczął mówić do stworzenia. - Ale myślę, że jesteś naszą jedyną nadzieją.
Było słychać smutek w jego głosie. Zaczął głaskać ptaka na co ten zaczął się przymilać. Uśmiechnęłam się smutno na ten widok. Zwierzę zaskrzeczało przytulając się dziobem do Scamandera.
- Też będę tęsknić. - powiedział.
W końcu Gromoptak odsunął się od mężczyzny i wypiął dumnie pierś. Magizoolog wyjął fiolkę z błękitnym płynem.
- Wiesz co masz robić. - odezwał się do ptaka po czym rzucił mu fiolkę do dzioba.
Ten natychmiast wyleciał przez wielką dziurę. Wzlatując w chmury stworzenie rozpętało burzę z deszczem i rozbiło szklany pojemniczek, dzięki czemu wszyscy, na których spadnie deszcz nie będą pamiętali tych wydarzeń. Inni czarodzieje naprawiali wszystkie szkody, które zostały spowodowane. Dziura w metrze została naprawiona.
- Niczego nie będą pamiętać, jad Pikującego Licha usuwa wszystkie wspomnienia. - odezwał się Newt.
- Mamy u pana dług panie Scamander. - zaczęła pani prezydent - Ale niech pan wywiezie stąd walizkę.
- Tak jest.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Ten nie-mag nadal tu jest? - odwróciła się przywódczyni.
Spojrzałam ja Kowalskiego, Queenie zakrywała go swoim ciałem.
- Nie ma wyjątków, usuńcie mu wspomnienia. Wybaczcie mi ale nawet jeden świadek... Znacie zasady. Teraz możecie się pożegnać. - powiedziała, po czym odeszła.
![](https://img.wattpad.com/cover/233973772-288-k337192.jpg)
CZYTASZ
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć |Lira Hope|
FanfictionRok 1926. Parę lat temu Lira Hope przeprowadziła się do Nowego Jorku. Szybko zadomowiła się w mieście. Znalazła pracę w Amerykańskim Ministerstwie Magii i zaprzyjaźniła się z Tiną i Queenie Goldstein, z którymi później zamieszkała. Pewnego dnia po p...