W domu Milie myślała nad życiem bez projektu. Gdyby wszystko zostało zamknięte.
Nie miała przyjaciół poza projektem. Nie wiedziała też, co chciałaby zrobić. Musiałaby znaleźć nowych znajomych, mistrza, poświęcić parę lat na chodzenie za nim...
Dziewczyna skrzywiła się. Nikt nie przyjmie prawie dorosłej uczennicy.
"Nie", pokręciła głową, "moje miejsce jest w wojsku. Nie może mi się nie udać. Mirio by tego nie chciał"
Ale przecież, żeby ci się udało musisz się spotkać z Sol Mi Zosem.
Skrzywiła się na tę myśl, ale nie dała się zdestabilizować. Odepchnęła negatywne emocje na dalszy plan.
"Zrobię to dla Di"
***
Świadomość, że spodka się z Zosem dostatecznie ostudziła jej entuzjazm. Przez tę myśl nie cieszyła się nawet, że zobaczy swoich Di, chociaż od dwóch dni ich nie widziała. Do tego trzeba jej było przejść przez blok szarych budynków.
Wkraczając do wąskiej na szerokość ramion uliczki, zamknęła oczy. Trzymając rękę przy murze i idąc po omacku, zaczęła przechodzić przez labirynt.
Starała się oddychać spokojnie, co pomagało. Krew nie szumiała jej już w uszach, a serce nie wyrwało się już z piersi. Mimo to dalej się czuła, jakby coś miało się na nią zaraz zwalić.
Powtarzała sobie bez przerwy, że zaraz się skończy, że niedługo wyjdzie. Zaciskała dłoń, wyobrażając sobie, że Mirio trzyma ją za rękę.
"Jak muszę wyglądać żałośnie", pomyślała, kiedy potknęła się o nierówniznę na ziemi.
Wtedy coś uderzyło ją w pierś.
— Przepraszam — wydusiła, odsuwając się od niewidzialnej przeszkody.
Zazwyczaj nic nie stało na ulicy. Były tak puste i gładkie jak ściany budynków. Nikt też nigdy po nich nie chodził. Juda załatwiali wszystko w swoich budynkach, przechodzili po wiszących mostach albo zamawiali potrzebne im przyrządy na odległość. Kiedy któryś z nich wychodził, to miał wyjątkowo nietypowy powód i musiał się gdzieś udać osobiście.
— Milie? — dobiegł ją znajomy głos.
— Mangan? — Z zaskoczenia otworzyła oczy, ale po chwili zdumienie ustąpiło miejsca radości.
— Co tu robisz? Czemu się tak trzęsiesz? — zapytał wesoło młodzieniec.
— Nie jestem pewna czy cię to obchodzi — odpowiedziała, przyswajając swój surowy wyraz twarzy. Nie potrafiła jednak ukryć wesołych iskierek w oczach.
— Przepraszam, Milie — Mangan wyprostował się rozbawiony — Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę.
— Ja też nie. Nie wiedziałam, że mieszkasz w tej części tego klocka.
— Jestem dzisiaj nieco spóźniony, zazwyczaj wychodziłem stąd wcześniej — chłopak chwilę milczał. W końcu rzucił przygnębionym tonem — Gratuluję śmierci Mirio.
— Dziękuję — westchnęła Milie i już z automatu chwyciła się za nadgarstek.
— Wszystko w porządku? Jak to możliwe, że nie zamknęli projektu?
— Powiemy wam to przy symulacji. Pospieszmy się.
Milie ruszyła w kierunku wyjścia. Zmuszała się do skupiania się na twarzy przyjaciela, by zapomnieć o otaczających ją wieżowcach.
CZYTASZ
My dwoje
Science FictionTo musiało się skończyć. Byliśmy zbyt blisko. Wmawialiśmy sobie, że jesteśmy inni. Lepsi. Łudziliśmy się, że w przeciwieństwie do poprzednich, przetrwamy, nie zastamy problemów. Myliliśmy się. Problemem byliśmy my. To musiało się skończyć. *Okł...