Szli ramię w ramie po znajomym bruku. Pokonywali tę trasę codziennie od lat. Odkąd pamiętali. Przechodzenie tą drogą stało się czymś w rodzaju rytuału. Psychicznym przygotowaniem na to co ich czeka, kiedy dojdą do budynku na jej końcu. Zawsze czekało na nich to samo, ale nigdy nie byli na to przygotowani. W tym budynku mogło się zdarzyć wszystko.
— Jesteś gotowa? — zapytał Mirio. Milie spojrzała na niego niepewnie. Rozumieli się bez słów. Chłopak bardzo dobrze wiedział, jak brzmiała odpowiedź.
" Tak. Oczywiście."
" Cudownie, więc chodźmy ", powiedziałby brat, ale nie musiał.
Przyłożyli jednocześnie ręce do zimnej ściany budynku, który górował nad całą okolicą. Hasiranie zbudowali go lata temu. Gładkie, lite mury nadawały mu surowego wyglądu. Sam jego widok sprawiał, że istoty, patrzące na niego, dostawały dreszczy.
Kiedy ściana odsunęła się, dając im dostęp do wnętrza, ich oczom ukazał się duży hol, z którego odchodziło parę korytarzy. Tu zaczynał się labirynt prowadzący do najskrytszych zakamarków budynku. Przy jednym z takich wyjść stał wysoki mężczyzna, o zadbanej, ciemnej i błyszczącej skórze, idealnie okrągłej, łysej czaszce, szerokich barkach i ogromnych rękach. Był uważany niezwykle przystojnego Hasirana, ale rodzeństwo nie było tu, by się nim zachwycać.
Istota spojrzała na nich i wyprostowała się, ukazując swoje zadowolenie. Oni także się wyprostowali, unosząc przy okazji głowy, by wskazać swój szacunek i posłuszeństwo.
— Moi drodzy Mi, jak zawsze punktualnie — zaczął mówić mężczyzna. Jego idealnie ostre zęby zabłysły.
— To byłaby hańba przyjść spóźnionym — powiedziała Milie.
— Nie spodziewaliśmy się tu ciebie, Her Forosie — dodał Mirio.
— Nie, bo spieszyłem się, chciałem z wami porozmawiać, a ponieważ nie mam wiele czasu, uznałem, że go zaoszczędzę, odprowadzając was do sali.
— Twoje towarzystwo będzie dla nas zaszczytem, Her Forosie.
— Cieszę się. — Her wskazał im korytarz, który prowadził do sali — Gratuluję waszej wczorajszej symulacji. Była bardzo dobra. Zauważyłem jednak pewien zgrzyt. Powiedzcie mi... czy wszystko w porządku między Di Rubid i Di Cez?
Spojrzeli po sobie niepewnie.
— Nic ci nie umknie, Her Forosie — Milie strzepnęła ręce na znak zgody.
— Między nimi nigdy nie było najlepiej — Podjął Mirio — ale teraz Cez zdecydowała się przejść do czynu. Przeszkadza Rubid w skupieniu się i dogryza jej. Atmosfera wokół nich bardzo zgęstniała, a ponieważ podczas symulacji siedzą obok siebie, nietrudno jednej szepnąć jakieś zgryźliwe słówko drugiej.
— Załatwcie to. Możecie zmienić im miejsca i nie dawać wspólnych zadań, ale pamiętajcie, że to tylko ucieczka od problemu. Macie go załatwić, a nie od niego uciekać. Pamiętajcie, że jesteście eksperymentem. Jeśli nie uda wam się złagodzić ich relacji, wskaże to, że grupa znająca się od dziecka, nie jest w stanie płynnie współpracować i projekt zostanie zamknięty.
Przygarbili się, słysząc te słowa. Spięcia pomiędzy członkami drużyny, to była po części ich wina. Potrząsnęli oboje rękami.
— Mimo to — Her Foros starał się ich pocieszyć — Wczorajszy trening był dobry. Jesteście bardzo dobrymi dowódcami, a przecież właśnie tego się oczekuje od Mi. Wasi Di są równie świetni. Dobrze wykonują wasze rozkazy. Jak na razie, w eksperymencie nic nie poszło nie po myśli. Doskonale ze sobą współgracie, co właśnie dzisiaj sprawdzimy.
CZYTASZ
My dwoje
Science FictionTo musiało się skończyć. Byliśmy zbyt blisko. Wmawialiśmy sobie, że jesteśmy inni. Lepsi. Łudziliśmy się, że w przeciwieństwie do poprzednich, przetrwamy, nie zastamy problemów. Myliliśmy się. Problemem byliśmy my. To musiało się skończyć. *Okł...